Część VIII
Junsu obudził się wypoczęty jak nigdy dotąd. Spróbował przeciągnąć się i wtedy poczuł ciężar spoczywający na jego klatce piersiowej. Zdezorientowany otworzył oczy. Kiedy zobaczył różową czuprynę i wpatrzone w niego zielone, błyszczące oczy pomyślał, że jednak ciągle śpi.
- Szkoda, że się obudziłeś. Słodko wyglądasz, kiedy śpisz –
dopiero kiedy wtulająca się w niego dziewczyna uśmiechnęła się do niego z tymi
słowami trochę otrzeźwiał. Nagle jego umysł połączył wszystkie fakty i Junsu w
jednej chwili poderwał się do pozycji siedzącej. Mrugając niezwykle szybko z
niedowierzanie przyglądał się swojej towarzyszce.
- Gabi? Gabi! Co? Jak? - przestraszony chłopak zaczął się
jąkać. – Powinienem cię chyba przeprosić! O kurczę... Ja nie chciałem! To
znaczy chciałem i to jeszcze jak chciałem! Co ja mówię?
Gabrysia z rozbawieniem patrzyła na Su. W końcu nie widząc
innego sposobu aby go uciszyć usiadła przed nim, chwyciła jego twarz i
przywierając do niego całym ciałem, pocałowała długo i namiętnie. Kiedy się
odsunęła, Junsu wyglądał na jeszcze bardziej zszokowanego, ale na szczęście nie
plótł już trzy po trzy, tylko pytająco wpatrywał się w dziewczynę. Gabi
zachichotała na ten widok, ale po chwili zupełnie spoważniała.
- Su... wszystko ci wyjaśnię. Tylko musisz mi obiecać, że na
razie nikt się nie dowie...
Było wczesne
popołudnie. Marysia wychodziła ze spotkania z Yoochunem pełna energii. Metoda
traktowania Shimhee jak powietrze okazała się zupełnie skuteczna i dziewczyna
mogła w końcu skupić się wyłącznie na pracy... A przynajmniej spróbować.
Istniał bowiem jeszcze jeden czynnik, który potrafił skutecznie rozproszyć jej
uwagę. Czynnik niezwykle czarujący, uroczy i przystojny. Marysia właśnie
próbowała wyrzucić z głowy wspomnienie słodkiego uśmiechu jakim pożegnał ją
młody pisarz, kiedy poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię. Odwróciła się
przestraszona i odetchnęła z ulgą widząc przed sobą twarz przyjaciela.
- Jinwoo, kretynie! Chcesz, żebym zeszła na zawał w tak
młodym wieku?
Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem.
- Jakbyś wołała kogoś bezskutecznie od ostatnich pięciu
minut, też byś w końcu zastosowała bardziej drastyczne środki.
- Ups... - Marysia wyszczerzyła ząbki w przepraszającym
uśmiechu.
- Nie rób takiej miny, tylko powiedz, o kim tak się
zamyśliłaś i dlaczego byłem to ja?
- O pracy, głupku! Myślałam o pracy – dziewczyna dała
przyjacielowi kuksańca w bok, w międzyczasie przekonując się, że wcale nie
skłamała. Przecież szef równa się praca, czyż nie?
- Zapomniałem, że ty tu pracujesz! - Jinwoo uderzył się
otwartą dłonią w czoło – Będziesz mogła mi pomóc.
- Pomóc? Ja? Niby w czym? W ogóle to co TY tu robisz?
- Wyobraź sobie, że ja też jestem w pracy – chłopak z
czułością pogładził przewieszoną przez ramię torbę na sprzęt fotograficznym.
- U nas w wydawnictwie nie organizuje się przyjęć dla
dzieci. – Maryśka przypomniała sobie o ostatniej pracy przyjaciela, na punkcie
której był lekko przewrażliwiony. Tym razem pominął jednak tę uwagę milczeniem.
- Pracuje teraz w poważnej gazecie. Dostałem pierwsze duże
zadanie. Kilka fot do wywiadu z synem właściciela.
Maryśka westchnęła tylko, nie komentując, co myśli na temat
wagi tego zlecenia. Jinwoo znowu nie zareagował. Zrobiwszy kilka głębszych
oddechów, kontynuował.
- Dlatego właśnie musisz mi pomóc i zaprowadzić do jego
biura.
Dziewczyna spojrzała na niego jak na dziwadło, które dopiero
co z księżyca spadło.
- A skąd ja niby mam wiedzieć, gdzie w tym molochu jest
biuro syna właściciela, hm?
Jinwoo wytrzeszczył na nią oczy.
- Maryśka! Jak to się dzieje, że ty jeszcze chodzisz po tym
świecie, skoro raz po raz wykazujesz się refleksem zamurowanego żółwia i
intelektem pantofelka.
- Musisz mnie obrażać? - dziewczyna przybrała bojową minę.
- Pracujesz z nim od kilku tygodni i nie wiesz...
- O czy ty do mnie rozmawiasz?
- O Park Yoochunie, kolesiu, któremu ilustrujesz książkę, a
który to jest prywatnym, własnym synem właściciela tego wydawnictwa.
- Yoochun jest kim?
- Boże! Kobieto, czy ciebie nigdy nie zainteresował fakt, że
pisarz ma swoje własne biuro w wydawnictwie i z tego co wiem, asystentkę do
dyspozycji?
- A skąd ja niby miałam wiedzieć? Myślałam, że u was w Korei
to normalne!
Jinwoo pokręcił głową zrezygnowany.
- Nie no, jasne! Latające krowy też są u nas normalne!
Marysia spiorunowała go wzrokiem.
- Chodź za mną – powiedziała po chwili i już bez słowa
poprowadziła przyjaciela w stronę windy, zastanawiając się, czego jeszcze nie
wie o Yoochunie.
- Jinwoo, jest jeszcze coś, co powinieneś wiedzieć – Marysia
spojrzała na chłopaka z niepokojem. Wiedziała, że jego reakcja nie będzie
najlepsza, ale lepiej żeby dowiedział się już teraz.
- Nie rób takiej poważnej miny, bo zaczynam się bać.
- To raczej ja się boję, że możesz zrobić coś głupiego... -
patrzyła na niego błagalnie.
- Jesteś z nim w ciąży? - Jinwoo uniósł prawą brew z
zaciekawieniem i lekkim zdenerwowaniem.
- Kim Jinwoo! Za kogo ty mnie masz! - Maryśka poczuła, że
zaczyna być poirytowana. Odetchnęła parę razy głęboko, żeby utrzymać spokój. -
To naprawdę poważna sprawa. Nie chcę, żebyś palną jakąś głupotę, bo widzisz...
- Kobieto wyrzuć to w końcu z siebie, bo zaraz zacznę się
denerwować na serio.
- Bo chodzi o to, że Yoochun rzeczywiście ma asystentkę i
jest nią Lee Shimhee – wyrzuciła to z siebie szybko, na jednym oddechu
zawzięcie patrząc w czubki swoich butów.
W windzie zapanowała nieprzyjemna, napięta cisza. Kiedy
sygnał dźwiękowy zakomunikował, że dotarli na właściwe piętro Marysia aż
podskoczyła. Spojrzała na Jinwoo, który patrzył przed siebie z zaciętą miną.
Dobrze ją znała. Prowadząc go korytarzem starał się go uspokoić.
- Proszę cię, Jinwoo bądź dla niej miły. Choć spróbuj
udawać, że jesteś dla niej miły.
Chłopak zatrzymał się bez słowa i łapiąc ją za ramie zmusił,
żeby na niego spojrzała.
- Marysiu – zaczął cicho, prawie szeptem, ale na tyle
dobitnie, że nie mogła odwrócić twarzy. – Jak możesz... Ty! Ze wszystkich osób,
jak TY możesz mnie prosić, żebym był dla niej miły. Ta suka... – Marysia
skrzywił się słysząc to słowo, a Jinwoo tylko w zdenerwowaniu przegryzł wargę.
– Jak mam inaczej ją nazwać? Powiedz mi? Upokorzyła cię, prawie wyrzucili cię
przez nią z uczelni, odbiła ci narzeczonego, a to wszystko dla rozrywki.
- Ale zrozum... - chciała go jakoś uspokoić, ale jego ostre
spojrzenie szybko sprawiło, że zamilkła.
- Co mam zrozumieć? Kobieto, jak możesz z nią w ogóle
pracować?! Jak tylko się dowiedziałaś powinnaś rzucić to w cholerę! - chłopak
był już tak zdenerwowany, że zaczął podnosić głos. To z kolei rozgniewało
Maryśkę.
- I jak to sobie wyobrażasz? Miałam znowu pokazać jej jaka
jestem słaba, dać jej wygrać? Nie ma mowy! Ta praca to dla mnie ogromna szansa
i przez nią jej nie zaprzepaszczę! A ty nie możesz zawsze traktować mnie jak
bezbronnej dziewczynki!
Marysia była bliska wyrzucenia z siebie wszystkich żali
kiedy zauważyła, że Jinwoo wymownie patrzy na coś za jej plecami. Kiedy
spojrzała przez ramię zobaczyła bacznie przyglądającego się im Yoochuna.
- Myślałem, że już wyszłaś z firmy? - mężczyzna patrzył na
nią z wyrazem twarzy, którego nie mogła odczytać.
- Spotkałam w hallu przyjaciela... - Marysia ukradkiem
zerknęła na Jinwoo, żeby upewnić się, że nie zrobi nic głupiego. Ten jednak
uśmiechnął się lekko i podszedł do Yoo z wyciągniętą dłonią.
- Nazywam się Kim Jinwoo, byliśmy umówieni na małą sesję
zdjęciową do ostatniego wywiadu. Marysia była tak miła, że pomogła mi znaleźć
drogę do pana gabinetu.
Pisarz uścisnął jego rękę, ale Marysia wciąż nie mogła
odgadnąć wyrazu jego twarzy.
- Park Yoochun, witam i zapraszam do siebie – mężczyzna
wskazał pobliskie drzwi.
- W takim razie ja nie będę wam przeszkadzać! - Marysia
skłoniła się nieznacznie i chciała wracać w stronę windy, kiedy Yoo złapał ją
za nadgarstek, co oczywiście nie umknęło uwadze Jinwoo.
- Poczekaj, to pewnie nie potrwa długo, a ja i tak jestem
umówiony z Jae... - mężczyzna jakby lekko się zmieszał. – To znaczy jak masz
zamiar wracać prosto do domu, to chyba szybciej będzie samochodem, prawda?
Yoochun uśmiechnął się trochę nieśmiało, a Marysia poczuła
jak jej serce zaczyna galopować w szaleńczym tempie. Zanim wrócił do niej
zdrowy rozsądek odpowiedź sama wypłynęła jej z ust.
- Masz rację, tak będzie szybciej – odwzajemniła jego
uśmiech i dopiero znaczące odchrząkniecie Jinwoo przywróciło ją do
rzeczywistości i zdała sobie sprawę, że od dłuższej chwili wpatrywała się w
oczy pisarza.
- Możemy zaczynać? - fotograf starał się zamaskować
poirytowanie, ale Maryśka za dobrze go znała, żeby dać się nabrać.
- Tak, oczywiście... - Yoochun wydawał się być lekko
zdezorientowany, kiedy wchodzili do jego biura.
- Shimhee trzy kawy poproszę!
Dziewczyna wychyliła się zza swojego biurka i napotkała
niezbyt przyjazny wzrok Jinwoo.
- Ja dziękuję – powiedział nie odrywając od niej zimnego
spojrzenia.
- Ja też podziękuję, piłam już dziś, a nadmiar kofeiny źle
na mnie wpływa. - Marysia uśmiechnęła się przepraszająco do Yoochuna.
Shimhee nie speszyło spojrzenie fotografa. Wstała ze swojego
miejsca i z wesołą miną ukłoniła się na przywitanie.
- Jinwoo! Miło cię widzieć. Nie miałam pojęcia, że to ty
będziesz robił te zdjęcia.
Chłopak skinął tylko nieznacznie głową i mrukną coś
niezrozumiale. Maryśka szturchnęła go ostrzegawczo, a Shimhee tylko uśmiechnęła
się szerzej.
- Rozumiem, że kawę taką jak zawsze? - zwróciła się do
Yoochuna, który tylko skinął głową, nie do końca rozumiejąc napiętą atmosferę,
która była wyraźna między tą dwójką.
Marysia przez pół godziny obserwowała pracę swojego
przyjaciela. To samo robiła Shimhee, co chwilę komplementując pracę fotografa.
Dobrze wiedziała, że wyprowadza go to z równowagi. Zupełnie jakby chciała
wypróbować jego samokontrolę. Za każdym razem kiedy Jinwoo był już na skraju
wybuchu, spoglądał na Maryśkę i jej karcącą minę. Brał kilka głębszych oddechów
i wracał do pracy.
- To zabawne, jak ten świat mały – Yoo zagadnął kiedy już
skończyli.
- Co masz na myśli? - zapytała Shimhee, sprzątając
filiżankę.
- To, że wasza trójka się tak dobrze zna i że tu się
spotkaliście.
Jinwoo chował właśnie aparat do torby odwrócony plecami do
pozostałej trójki, ale prychną głośno, dając jasno do zrozumienia, że nie widzi
w tej sytuacji nic zabawnego. Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać Jinwoo
zwrócił się do Yoochuna.
- Zdjęcia do autoryzacji dostanie pan razem z całym artykułem.
- A mógłbym dostać je wszystkie? Oczywiście za opłatą,
potrzebuje nowego zdjęcia na książki.
- Nie ma problemu, kiedy tylko będą gotowe podeślę je panu
przez Marysię.
- Nie ma potrzeby, żeby ją fatygować – Shimhee wtrąciła się
do rozmowy – Od tego jestem tu ja, podam ci mój adres mailowy, żebyś mógł...
Jinwoo nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi tylko
kontynuował.
- Myślę, że najpóźniej za dwa dni dam płytę ze zdjęciami
Marysi. A opłatą proszę się nie przejmować.
Marysia patrzyła niepewnie na swojego przyjaciela.
- Jinwoo, ale Shimhee ma rację... - zaczęła ostrożnie.
Chłopak spojrzał na nią ostro.
- Marysiu, chyba nie masz nic przeciwko. Przecież wiesz, że
wolę polegać na ludziach, którzy są godni zaufania – uśmiechnął się krzywo do
sekretarki, która niezbyt skutecznie starała się ukryć swoje niezadowolenie.
- A teraz jeśli państwo pozwolą – Jinwoo skłonił się
nieznacznie. – Za godzinę mam umówione kolejne spotkanie. Do zobaczenia,
Marysiu, zadzwonię później.
Zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, zniknął za
drzwiami.
Marysia nie wiedziała jak się zachować. Obiecał, że zachowa
się jak należy, ale oczywiście na koniec musiał wyskoczyć z czymś takim.
- Ja też już pójdę – niezręczną ciszę przerwała Shimhee. –
Nowy rozdział po korekcie czeka na Twoim biurku. Pamiętaj też, że jutro rano
masz spotkanie z zarządem, punkt ósma.
- Dzięki! - Yoo uśmiechnął się do swojej asystentki, a
Marysia mocno wmawiała sobie, że wcale jej to nie przeszkadza. Tak ją to
zaabsorbowało, że nawet nie zauważyła kiedy asystentka pisarza wyszła,
zostawiając ich samych.
- Daj mi jeszcze dziesięć minut i też będę gotowy – z transu
wyrwał ją głos Yoochuna, w którym ze zdziwienie usłyszała nutkę złości.
Mężczyzna szybko zbierał jakieś dokumenty, nie zwracając najmniejszej uwagi na
towarzyszącą mu dziewczynę.
- Ten twój przyjaciel do najprzyjemniejszych typów nie
należy – Yoo sam do końca nie wiedział, czemu jego głos brzmi tak
nieprzyjemnie. Dlatego, że Jinwoo wyraźnie nie lubił jego asystentki, czy może
jednak z powodu widocznych bliskich relacji między nim a Marysią.
- Yoochun, przepraszam za tą sprawę z dostarczeniem zdjęć –
dziewczynie zrobiło się przykro. Jinwoo przecież nie powiedział nic naprawdę
nieodpowiedniego. - Oni z Shimhee od dłuższego czasu są ze sobą na kursie
kolizyjnym.
- Po niej jakoś tego nie było widać! A ten buc... - Yoochun
zamilkł widząc minę dziewczyny.
- Słuchaj, nie chce się wdawać w dyskusje, na pewno nie na
temat Shimhee! Ale nie pozwolę, żebyś przez nią obrażał mojego dobrego
przyjaciela.
- A co takiego zrobiła Shimhee, że to jej wina? - mężczyzna
zapytał trochę zbyt głośno, choć bardziej interesowało go, co takiego zrobił
Jinwoo, że Marysia tak go broni.
- Chyba będzie lepiej jak jednak wrócę metrem... - naprawdę
nie miała ochoty rozmawiać z Yoochunem w takim tonie. Pisarz zauważył, że
trochę przesadził, bo przecież dziewczyna w niczym nie zawiniła.
- Marysiu, przepraszam. To przecież nie twoja wina. Po
prostu jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że taka miła dziewczyna, jak Shimhee
mogła komuś tak zajść za skórę.
Tego było już za wiele. Była zazdrosna o to, jak ciepło
mówił o tej dziewczynie, ale to nie to sprawiło, że miała ochotę rzucić się na
niego i wydrapać oczy.
- Nie obchodzi mnie jakie są twoje relacje z Shimhee. Nasze
są czysto zawodowe, poza tym tak się złożyło, że chwilowo mieszkam u twojego
najlepszego kumpla, więc chyba nie muszę ci się spowiadać z mojego życia
osobistego!
- A co ma wspólnego z twoim życiem osobistym Shimhee? - czuł
się głupio, jak wścibski dupek. Ale to nie była jego wina, że Maryśka na niego
działała jak żadna inna do tej pory kobieta, a fakt, że była dla niego zupełnie
niedostępna frustrował go do tego stopnia, że przestawał panować nad tym co
mówi. Nie zdawał sobie tylko sprawy, że z nią dzieje się zupełnie to samo.
- To, że raz już je zniszczyła, a teraz kiedy miałam
nadzieję, że już nigdy jej nie zobaczę, muszę z nią pracować! - Maryśka miała
łzy w oczach, kiedy wybiegała z biura Yoochuna. Jemu zaś kilka długich chwil
zajęło wyjście z szoku.
Shimhee była w podłym nastroju. Nie dość, że na co
dzień musiała patrzeć na tą żałosną Polkę, to dziś jeszcze ten zakochany w niej
idiota! Maryśka miała jeszcze na tyle rozumu, żeby przy Yoochunie nie robić
scen, ale nie jej przygłupi przyjaciel. Musiała stamtąd szybko wyjść, bo była gotowa
zrobić coś głupiego. Paliła już trzeciego papierosa od wyjścia z wydawnictwa, a
niedawno obiecywała sobie, że z tym skończy. To wina Maryśki, jak tylko się
pojawiła cały jej plan, tak misternie budowany przez ostatnie tygodnie, poszedł
na marne. Ta dziewczyna działała jej na nerwy od kiedy tylko pojawiła się na
uczelni. Nie cierpiała takich słodkich niewiniątek. Tylko co widział w niej
Yoochun? Na boga, przecież była zupełnie nie w jego typie! Do tej pory umawiał
się tylko z rasowymi kobietami, trochę drapieżnymi, zwykle starszymi od niego.
Może to dlatego, że ta Polka wydawała mu się niedostępna, może to tylko taka
zabawa w gonienie króliczka. Shimhee nie miała pojęcia dlaczego Maryśka udaje
lesbijkę, ale wolała jeszcze nie wyciągać tego asa z rękawa.
- Cześć piękna!
Jak spod ziemi pojawił się przed nią ten irytujący koleś,
którego spotkała jakiś czas temu w klubie. Od tamtej pory nie mogła się od
niego uwolnić. Sama nie wiedziała, czemu dała mu się wtedy odprowadzić do domu.
Tylko skąd miała wiedzieć, że teraz prawie codziennie będzie na nią czekał z
bukietem kwiatów.
Minęła go bez słowa, nie zaszczycając nawet spojrzeniem.
Chłopak niezrażony szybko się z nią zrównał.
- Piękna! Nie bądź taka, przecież wiem, że też ci się
podobam.
Shimhee spojrzała na niego z pogardą. Fakt, nie był zły, a
nawet zupełnie w jej typie. Problem polegał tylko na tym, że ten podrzędny
tancerzyna nie reprezentował sobą nic, poza wyglądem.
- Yunho, ile razy mam ci powtarzać, żebyś za mną nie łaził.
To zaczyna robić się żałosne.
- Nie udawaj księżniczko takiej zimnej.
Chłopak zrobił minę zbitego szczeniaka, co zmusiło Shimhee
do cichego chichotu.
- Jesteś masochistą? Myślę, że ostatnim razem zostawiłam ci
na pamiątkę podbite oko.
Miała zamiar znowu go uderzyć, ale Yunho złapał ją za
nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Nie jesteś aż tak silna, księżniczko.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo chłopak pocałował ją w usta,
wcisnął w rękę bukiet i puścił się biegiem przed siebie. Po chwili wyrzuciła
kwiaty do najbliższego kosza i trzaskając drzwiami weszła do budynku.
Yoochun wszedł do mieszkania przyjaciela bez pukania. Był
zły. To mało powiedziane, był wściekły jak wygłodniały grizzly i miał nadzieję,
że Jaejoong miał dobry powód, żeby go tu ściągać.
- Bierzesz przykład z Yunho? - gospodarz leżał na kanapie i
nawet nie podniósł wzroku znad ekranu laptopa, który spoczywał na jego brzuchu.
- Mam wyjść i zapukać, żebyś był zadowolony!?
- To miał być żart, nie musisz na mnie warczeć! - Jae
dopiero teraz spojrzał na przyjaciela. - Wyglądasz jak rozjuszony byczek. Ktoś
ci na odcisk nadepnął?
- Próbujesz być zabawny? Ha! Ha! Ha! No to się pośmieliśmy
- Yoo siadł na fotelu, patrząc na przyjaciela wzrokiem mordercy. -
Czego potrzebujesz, mów szybko, bo jak widzisz nie jestem dziś w nastroju.
- A możemy poczekać na Marysię? Potrzebuje was oboje.
- To jeszcze jej nie ma?
Yoochun specjalnie nadkładał drogi, odebrał w końcu garnitur
z pralni i zdążył wypić dwie kawy. Wszystko dlatego, że w głębi duszy miał
nadzieję, że spotka tu Marysię. Chciał z nią porozmawiać. To jak rozstali się
kilka godzin wcześniej nie dawało mu spokoju. Jej relacje z Shimhee nie powinny
go interesować, bo przecież w pracy wszystko układało się w porządku. Poza tym
po co miał się oszukiwać, że Jinwoo zdenerwował go podejściem do jego
asystentki. To co naprawdę go bolało, było to jak blisko fotograf był z
Marysią.
- Yoochun, słuchasz mnie w ogóle? Powiedziałem, że ma być za
jakieś pół godziny, dzwoniła, że ma coś do załatwienia.
- Tak, jasne zaczekajmy...
Jae z łatwością zauważył, że jego przyjaciel ma jakiś
problem. Znał go jednak na tyle, żeby wiedzieć, że nie warto pytać. Musi
poczekać, aż sam będzie gotowy o tym mówić, jak zawsze...
Maryśka powoli kierowała się w stronę domu. Robiła wszystko,
żeby tylko nie natknąć się tam na Yoochuna. Zrobiła z siebie kompletną idiotkę
całą tą sceną w biurze. Nie chciała też odpowiadać na pytanie dotyczące
Shimhee. I tak powiedziała stanowczo za dużo. To była sprawa tylko pomiędzy
nimi i Yoo nie musiał nic o niej wiedzieć. Bała się tej konfrontacji, ale
jeszcze bardziej bała się, że teraz ich relacje staną się czysto zawodowe.
Akurat w momencie, w którym zaczęło tworzyć się między nimi coś na kształt
przyjaźni. Była jednak pewna, że spotkanie z Yoochunem tak szybko nie może
przynieść nic dobrego. Myślała nawet, żeby nie wracać do domu na noc, ale nie
mogła dodzwonić się do Gabi. Dobrze wiedziała, że nie ma sensu wbijać się do
niej na nocleg bez wcześniejszej zapowiedzi, dlatego teraz krok po kroku
przybliżała się do swojego mieszkania. Oczywiście wcześniej musiała zadzwonić
do Jae. Już dawno się przekonała, że niepoinformowanie go o późniejszym
powrocie do domu może skończyć się źle. Kiedy raz została na noc u Gabi i nie
wysłała mu nawet wiadomości, bo rozładował jej się telefon... Dobrze, że Junsu
miał numer do Gabryśki, bo Jaejoong był już ponoć gotowy obdzwaniać wszystkie
szpitale w Seulu. Tym razem miała też nadzieję, że Yoochun usłyszawszy, że
niedługo będzie w domu zmyje się stamtąd w tempie ekspresowym. Mimo to starała
się wślizgnąć do środka niezauważona. Niestety Jaejoong jak zawsze był na
posterunku.
- Cześć Marysiu! Chodź od razu do salonu! Mam sprawę!
Wzięła głęboki oddech i zrobiła kilka kroków, żeby po chwili
stanąć jak wryta na widok Yoo siedzącego tyłem do niej. Nawet się nie odwrócił.
- Daj mi chwilę, tylko zostawię rzeczy w pokoju i już tu
jestem.
Jaejoong uważnie obserwował zachowanie Yoochuna i Maryśki.
Coś było nie tak. Zwykle ta dwójka była względem siebie bardzo uprzejma, tym
razem oboje zignorowali swoją obecność. Jak on nie znosił sytuacji, kiedy czuł
się jak między młotem a kowadłem, a na taką właśnie się zanosiło. Najgorsze w
tym wszystkim jednak było to, że nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
Wydawało mu się, że Yoo szczerze polubił tę dziewczynę. Może nawet trochę za
bardzo, biorąc pod uwagę jej orientację...
- Stary! Powiedz, że nie zrobiłeś nic głupiego!
Yoochun już od jakiegoś czasu zastanawiał się, dlaczego
przyjaciel tak dziwnie mu się przygląda.
- Zależy, co masz na myśli... - zrobił minę niewiniątka, mając
nadzieję, że Jae się nabierze. Ten jednak wstał zwinnym ruchem z kanapy i
niebezpiecznie zbliżył do kumpla.
- Już ja cię znam! Ale i tak nie podejrzewałbym cię o coś
takiego!
Yoochun znał ten stan. Jaejoong zaczął się nakręcać, ale
najgorsze było, że tym razem nie miał pojęcia w jakim temacie. Na razie
postanowił nie przerywać nadchodzącego słowotoku, to mogło tylko pogorszyć
sprawę.
- Wiem, że z ciebie jest cholerny macho! Ale powinieneś
wiedzieć, że są pewne granice! Nie można obłapiać kobiet, które nie mają na to
ochoty! Nie ważne, czy są hetero, czy homo! Musisz to zrozumieć...
- Stop! Stop! Stop! Jaejoong, o czym ty mówisz?
Yoochun poderwał się z miejsca, prawie przewracając
przyjaciela. Jae spojrzał na niego przegryzając dolną wargę.
- Nie zrobiłeś nic Marysi, prawda?
Twarz Yoo przybrała wyraz pośredni między frustracją, a
bezgranicznym rozbawieniem.
- Naprawdę czasem warto, po prostu zapytać.
- Przepraszam...?
- Jeżeli chcesz wiedzieć, czy coś się wydarzyło między mną i
Marysią, to tak. Pokłóciliśmy się, zupełnie bez sensu.
- To może ja...
- A ty się może nie wtrącaj! – uciął rozmowę Yoochun,
usłyszawszy, skrzypnięcie drzwi pokoju dziewczyny.
Marysia wyszła ubrana w zwykły, trochę wyciągnięty dres i
sportowy, obcisły, czerwony top. Włosy związała w wysoki koński ogon, trochę
niedbały, tak że kilka kosmyków swobodnie opadało jej na twarz. Szła powoli
unikając wzroku pisarza. Yoo nie mógł za to oderwać od niej spojrzenia, w duchu
przyznając Jae racje w jednej kwestii – istnieją pewne granice. Granice, które
tak cholernie chciałby przekroczyć...
- To w czym mogę ci pomóc Jae? - uśmiechnęła się ciepło do
współlokatora, a Yoochun poczuł ten niemiły skurcz w okolicy żołądka.
Jaejoong usiadł na kanapie i wskazał im miejsca obok siebie.
Sam wziął na kolana laptopa i z radosnym uśmiechem otworzył jakąś stronę
internetową.
- Oboje musicie mi pomóc wybrać! - szczerzył się do monitora
jak opętany, a Maryśka z Yoo pierwszy raz skrzyżowali sceptyczne spojrzenia. Po
chwili speszeni odwrócili się od siebie, ale wiedzieli już, że oboje mają taką
samą opinię.
- Jaejoong... - Yoochun nie wiedział, jak zacząć,
szczególnie, kiedy przyjaciel spojrzał na niego pełnymi podekscytowania oczami.
– Czy rozmawiałeś już o tym z Changminem?
- No pewnie, że nie – mężczyzna zdawał się być oburzony. –
To będzie niespodzianka!
- Matko boska! Biedny Min! - wyrwało się Marysi po polsku.
Hahahahahahaha XD biedny Voldemin..padnie,gdy wroci do domu :D Yh..ta Shimhee to...mam ochote jej oczy wydrapac >< i cos mi sie wydaje,ze Junsu pozna cala prawde :D
OdpowiedzUsuńXD chęć wydrapania oczu Shimhee to odruch prawidłowy xD
UsuńKociak.... Jego życie z Jae to taki koszmar xD ale i tak kocham ten paring xD
Na Su brakuje mi weny, bo postanowiłam zrobić w tym roku z niego 100% faceta, a w moich oczach to taka zamotana dziecina <3
Hahahahha...JaeMin wymiata! <3 i w moich opowiadaniach też zawsze są razem...tak idealnie do siebie pasują :D
UsuńA co do Junsu...to jest mój duży mężczyzna! </3 ^^ Chociaż na początku też był dla mnie tylko słodką kluską,teraz jednak stał się prawdziwym mięskim seksiakiem.. xP :D
W sumie to ja najbardziej JaeChuny lubie <3 Ale przecież nie będę znowu z Miśka geja robić xD Ja nie mogę tylko Uno i Su z nikim parować... Z Uno, bo mamy prywatne porachunki xD a Su jest definitywnie hetero w moich oczach!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego,ale Chuna z Jae to ja nie widzę XD Jedynie z Changminem i Yunho...a Chun? Chuna widzę jako czarującego playboy'a,natomiast Junsu..to tak jak Ty napisałaś: " słodkie hetero" XDDD
Usuń