wtorek, 4 lutego 2014

Punkt Widzenia Część IV

Część IV


Gabi patrzyła przerażona jak jej przyjaciółka wlewa w siebie kolejny kieliszek jakiegoś mocnego alkoholu. Zanim udało jej się zlokalizować właściwy bar, Maryśka była już mocno wstawiona. Różowowłosa od pół godziny starała się dowiedzieć, co spowodowało próbę zapicia się na śmierć u jej przyjaciółki, ale nie mogła wyłapać nic sensownego z jej bełkotu. W końcu udało jej się wyciągnąć Maryśkę na zewnątrz. Na szczęście Gabi była większa i silniejsza od Maryśki, więc sprawa nie wyglądał beznadziejnie... do czasu aż blondynka położyła się na środku chodnika i za żadne skarby nie dała się podnieść. Gabryśka zaczęła poważnie zastanawiać się, czy nie zostawić jej tam na pastwę losu, ale kiedy dziewczyna zaczęła czołgać się w stronę ulicy, postanowiła zostać. Choć o pierwszej w nocy nie było zbyt wielu przechodniów, ci którzy się pojawiali z wielkim zainteresowaniem przyglądali się dwóm białym dziewczynom – jednej leżącej na brzuchu i wymachującej rękoma w kierunku ulicy i drugiej, która trzymała ją za kostki i krzyczała coś w jakimś śmiesznym języku. Gabi zaczynała powoli żałować, że nie zapakowała Maryśki do taksówki, kiedy ta wstała, otrzepała się i zaczęła iść chwiejnie przed siebie. Po chwili różowowłosa zauważyła, że jej przyjaciółka głośno płacze. Podbiegła do niej, złapała ją za ramiona i patrząc jej prosto w oczy zapytała:
- Ten twój szef okazał się jakimś zboczeńcem, albo chamem, albo jedno i drugie?
- Nie... On jest taki bardzo miły... I nawet sam mi zrobił kawę i dał ciasteczko... I ja chce z nim pracować, bo on ma takie... takie słodkie polisie pucołowate jak się uśmiecha. - Maryśka co drugie słowo płaczliwie pociągała nosem. Potem już nic więcej nie chciała mówić, ale wciąż zanosiła się płaczem.


Do mieszkania nie było daleko. Gabryśka zadzwoniła do drzwi, mając nadzieję, że właściciele jeszcze nie śpią. Po chwili pojawił się chłopak ubrany w dżinsy luźno opadające mu na szczupłe biodra i rozpiętą koszulę. Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od jego idealnej klaty. Domyśliła się, że to Jaejoong, którego wcześniej nie miała okazji poznać. 
- Marysia!- dopiero jego głos przywrócił ją do świata żywych. - Czy... ona jest pijana? - zwrócił się do Gabi, która tylko wzruszyła ramionami. Marysia w tym czasie zasnęła oparta o futrynę i chwiała się niebezpiecznie.
- Możesz mi pomóc? - dziewczyna zwróciła się do Jae, a ten chwycił od razu blondynkę na ręce i zaniósł do jej pokoju. Kiedy wyszedł Gabi rozebrała przyjaciółkę, nabazgrała krótką wiadomość na znalezionym w torebce skrawku papieru i po cichu opuściła pokój. W salonie napotkała wlepione w nią trzy pary oczu. Jae tulił się do ramienia Changmina, a na drugiej kanapie siedział Yunho. Gabryśka poczuła jak mięknął jej kolana. Była gotowa rzucić się na tancerza i zacałować go na śmierć. 
- Nie mogłaś jej zabrać do siebie... Znowu nie mam gdzie spać! – powiedział to tak aroganckim tonem, że dziewczyna wciąż chciała się na niego rzucić, ale tym razem by wydrapać mu oczy.
- A mało to kartonów w śmietniku? - odpowiedziała najzimniejszym tonem na jaki było ją stać.
Patrzyli na siebie z tak widoczną nienawiścią, że Changmin postanowił zareagować.
- Yunho, spadaj do hotelu, od trzech godzin ci tłumaczę, że ja już schroniska dla porzuconych nie prowadzę.
Jaejoong mruknął coś, co brzmiało zupełnie jak „Było ich nie rozdzielać, robiło się ciekawie”, za co zarobił łokciem między żebra.
- Widzę, że lokatorka pijaczka i jej dziewczyna oszołomka są ważniejsze niż przyjaciel.



Yunho w trzech krokach dotarł do drzwi, którymi wychodząc trzasnął z całych sił.
Changmin uśmiechał się radośnie od ucha do ucha.
- No i problem z głowy.
- Ale... Ale on... - Gabi zdezorientowana patrzyła raz na drzwi, raz na mężczyzn siedzących na kanapie. Jaejoong tylko machnął ręką i mocniej wtulił się w ramię ukochanego.
- Do jutra mu przejdzie, nie przejmuj się. Lepiej powiedz co się stało Marysi.
Gabi opowiedziała jak przytransportowała przyjaciółkę z baru do mieszkania. Jae z Changminem przyglądali jej się z mieszaniną podziwu i przerażenia na twarzach.
- Tylko nie myślcie, że ona tak często – powiedziała, kiedy zrozumiała ich miny. – Myślę, że wydarzyło się coś bardzo złego. Tylko nic nie chciała mi powiedzieć...
- Możesz zostać na noc, nam to na pewno nie będzie przeszkadzało, a myślę że Marysi jutro przyda się pomoc. - Changmin zaproponował patrząc na zmartwioną różowowłosą. Ta od razu zrozumiała, co chłopak miał na myśl.
- Mam stąd za daleko na uczelnie, a muszę być tam wcześnie rano. Poza tym Maryśka strasznie się rozpycha jak się napije. - przypomniała sobie jak po ostatnim babskim wieczorze przez dwa tygodnie leczyła siniaki. Blondynka kilka razy zwaliła ją z łóżka.
Dziewczyna pożegnała się z właścicielami mieszkania, kilkakrotnie przepraszając ich za problem. Kiedy wracała do akademika przez cały czas starała się zrozumieć, co doprowadziło jej przyjaciółkę do takiego stanu, ale żadne prawdopodobne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Ostatni raz kiedy coś takiego miało miejsce był związany z...
- Nie, to niemożliwe – powiedziała głośno do siebie, kiedy kładła się do łóżka.


Dźwięk budzika bezlitośnie wwiercał się w jej mózg i próbował rozsadzić głowę od środka. Nie otwierając oczu wyciągnęła rękę w jego stronę. Kiedy udało jej się go zlokalizować z całej siły cisnęła nim o podłogę. Dźwięk uderzenia odebrała jak wbicie kołka w czubek głowy. Nakryła głowę kołdrą, ale to nie pomogło odizolować się od upiornych odgłosów otaczającego świata. Każdy krok sąsiada z wyższego piętra był jak uderzenie młotkiem w potylicę. Samochody pędziły chyba nie po ulicy za oknem, a po jej łóżku. Niechętnie otworzyła jedno oko, ale zamknęła je natychmiast z głośnym jękiem. Widać słońce tego ranka też było przeciwko niej i świeciło stanowczo za mocno, do tego z premedytacją prosto w jej okno. Owinęła się szczelnie kołdrą, mając nadzieję, że w tym kokonie poczuje się lepiej, ale wtedy zdała sobie sprawę, że jej język jest suchy i szorstki i jeżeli zaraz nie wypije przynajmniej hektolitra wody zginie marnie.
Zmusiła się do poderwania swoich zwłok z łóżka. Trzymając się za głowę wyszła z pokoju i od razu stanęła jak wryta w salonie.
- Ale Kociaczku... - Jaejoong stał tyłem do Marysi a przodem do Changmina, który patrzył na niego z obrzydzeniem.
- Chyba śnisz! Poza tym mówiłem coś o kociakach!
- Kociaczku, musisz to dla mnie zrobić. - Jae podskakiwał jak piłeczka.
- Kim Jaejoong! Powtarzam ci, nawet nie ma mowy... To jest w kwiatki! - w tym momencie spojrzał ponad głowę swojego chłopaka i zauważył przyglądającą im się dziewczynę. Na jego twarzy malowała się ulga.
- Marysiu! Jak się czujesz? Wyspałaś się? Może kawy? Właśnie zaparzyłem.
- Dziękuję... Wyspałam się, kawy poproszę. - Marysia była lekko skołowana, zarówno zachowaniem Changmina, jak i swoim kacem gigantem.
Kiedy tylko jego chłopak zniknął w kuchni, Jae usiadł koło dziewczyny i pokazał jej wyjątkowo ohydną hawajską koszulę.
- Śliczna prawda? - zapytał wesoło.
- Skoro tak mówisz... - Marysia wolała nie wyrażać swojego zdania na temat tego... tego czegoś.
- Ona też powiedziała, że możesz ją założyć – Jaejoong wydarł się w stronę Mina niosącego kubek parującej kawy. Krzyk mężczyzny sprawił, że Maryśka znów złapała się za głowę i głośno jęknęła.
- Ciii, błagam... Ja chcę żyć.
Changmin postawił kawę przed dziewczyną i odwrócił się na pięcie.
- Przyniosę jeszcze aspirynę i wodę… – spojrzał na dziewczynę – …przyniosę dużo wody.

Jaejoong rzucił paskudną koszulę w kąt i poklepał dziewczynę po udzie.
- Dlaczego się tak załatwiłaś?
Maryśka zaczęła myśleć nad poprzednim dniem i poczuła się jeszcze gorzej. Do nieznośnego bólu głowy doszło jeszcze nieprzyjemne poczucie beznadziei jakie zawsze towarzyszyło jej po spotkaniu z Shimhee. Wypiła odrobinę kawy, która odrobinę rozjaśniła jej umysł.
- Miałam po prostu za dużo wrażeń i wybrałam zły sposób na odreagowanie - uśmiechnęła się słabo. Po chwili z wdzięcznością przyjęła tabletkę i butelkę wody od Changmina. Potem przeprosiła obu mężczyzn i wróciła do swojego pokoju, a oni za jej plecami wymienili ponure spojrzenia.
Marysia ciężko opadła na swoje łóżko. Zauważyła kartkę na stoliku przy łóżku. Kiedy ją odczytała chwyciła telefon. Wahała się przez chwilę, ale w końcu napisała krótką wiadomość do Gabi. Ona jest asystentką Yoochuna.

Postawiła być dzielna. Nie chciała znów przegrać z Lee Shimhee. Jednak kiedy stała pod prysznicem nie mogła wyrzucić z głowy nieprzyjemnych wspomnień. Oskarżenie o plagiat, jej wszystkie prace zniszczone, jej narzeczony w łóżku z nią. I jej zimny śmiech, kiedy zapłakana Marysia wybiegła z akademika z postanowieniem, że już więcej tam nie wróci...
Wiedziała, że Shimhee zrobi wszystko, żeby uprzykrzyć jej życie, ale ona już nie miała zamiaru jej tego ułatwiać. Już nie...

1 komentarz:

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D