czwartek, 6 lutego 2014

Punkt Widzenia Część V

Ze specjalną dedykacją dla mojej Siostry ;) Tylko nie myśl sobie, że następnym razem, kiedy tylko zadzwonisz wstawię kolejną część :P
Ps. Komentowanie nie boli~~!

Część V


Junsu, jak każdego ranka, wszedł do swojej ulubionej kawiarni nieopodal biura. Tak wcześnie, w godzinę po otwarciu, było tam zwykle zupełnie pusto, więc mężczyzna mógł bez przeszkód, w przyjemnej ciszy, delektować się kawą. Był to jego ulubiony moment dnia, kiedy ładował akumulatory na najbliższe kilka godzin w firmie. Jako współwłaściciel prężnie rozwijającego się biura projektowego, po przyjściu do pracy nie miał już zbyt wiele czasu dla siebie.

Jak co dzień chwycił poranną gazetę ze stojaka i ruszył w kierunku zwyczajowego stolika w rogu lokalu. Trudno opisać, jak bardzo zaskoczyło go to, że przy jego ulubionym miejscu już ktoś siedział. 


Różowowłosa dziewczyna pochylała się nad stolikiem zasypanym rysunkami, pomiędzy którymi stała filiżanka z parującą, czarną kawą i talerz z nadgryzioną słodką bułką. Junsu cały się rozpromienił, kiedy rozpoznał w niej Gabi. Dziewczyna lokatorki Changmina od razu go zaintrygowała. Była ładna, oryginalna i wygadana. Żałował trochę, że nie interesowali jej faceci, ale w końcu zdecydował, że znajomość z lesbijką może być ciekawym doświadczeniem.

Gabryśka, zaaferowana nanoszeniem poprawek na jedną z prac, przez dłuższą chwilę nie zauważyła mężczyzny stojącego tuż przy niej. Dopiero ciche "dzień dobry" tuż przy jej uchu sprawiło, że dziewczyna podskoczyła na krześle, potrącając przy tym stolik. Oboje ze zgrozą patrzyli na chyboczącą się filiżankę, która po chwili przechyliła się. Z dwóch gardeł wydał się żałosny jęk, kiedy kawa rozlała się na leżące obok rysunki.
Gabi zerwała się z krzesła i spojrzała na mężczyznę ze złością.
- To wszystko twoja wina! Moje prace! Zniszczone... - jej głos zaczął się łamać i zrezygnowana z powrotem opadła na swoje miejsce. Spojrzała w oczy winowajcy, który pochylił się tak, że ich twarze były na tej samej wysokości. 
- Przepraszam! Tak bardzo przepraszam. - Junsu w panice zaczął wycierać prace serwetkami.
- Zostaw! - Gabi złapała go za nadgarstek. - Rozchlapujesz na inne!
Kiedy już chciała potraktować go jednym ze swoich morderczych spojrzeń, zobaczyła przed sobą najbardziej rozbrajającą minę pod słońcem. Uśmiechnęła się zupełnie nieświadomie.
- Już dobrze... I tak nie były najlepsze - powiedziała lekkim tonem.
- Nieprawda! Były piękne, a ja je popsułem. Zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić.
Gabi zmierzyła chłopaka wzrokiem, a w głowie zaświtała jej pewna myśl.
-Wszystko, powiadasz...
Junsu nie wiedział jak zinterpretować uśmiech na twarzy dziewczyny. 


Marysia wracała z uczelni. W głowie układała plan działania. Poprzedniego dnia dostała opowiadania, które miała ilustrować. Chciała się wykazać i obiecała Yoochunowi, że prześle mu pierwsze szkice już po dwóch dniach. Pomyślała, że przeczyta jakieś fragmenty i postara się coś stworzyć. Nie przewidziała jednak, że historie młodego pisarza tak ją wciągnął, że nie będzie się mogła od nich oderwać. Został jej jeden wieczór, a ona zaczęła wątpić w swoje możliwości. Kiedy czytała, znalazła się w zupełnie innym świecie. W jej głowie pojawiały się obrazy, pełne, kolorowe, ale bała się, że kiedy chwyci za ołówek cały ten czar pryśnie. Talent Yoochuna ją zaskoczył. Prawdę mówiąc spodziewała się raczej mało ambitnych opowiastek dla dzieci, a dostała piękne, głębokie opowieści, pod powłoczką bajek. Nie chciała rozczarować siebie, a już przede wszystkim jego.

- Marysia! 
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła biegnącego w jej kierunku współlokatora dźwigającego dwie wypchane siatki.
- Jae? Pomóc?
- Ja może jestem artystą, ale jeszcze trochę krzepy mam - chłopak puścił do niej oko.
Marysia starała się zajrzeć do reklamówek
- Mamy dziś jakieś święto? - zdziwiła się widząc składniki na kilka wykwintnych potraw i kilka butelek dobrego wina. Poza tym była jej kolej na robienie zakupów.
- Pomyślałem, że skoro mamy dziś tylu gości, to zrobimy jakieś małe przyjęcie.
- Gości? Zapraszałeś kogoś?
- Oj, chyba zepsułem niespodziankę. Gabi z Junsu są u nas, myślałem, że wiesz? - Jae uśmiechnął się zawstydzony.
Maryśka nie wiedziała, co o tym myśleć. Co jej przyjaciółka robiła w jej mieszkaniu z prawie obcym facetem? Znając Gabi zaczynała martwić się o Junsu. Musiało to odbić się na jej twarzy, a Jaejoong błędnie to zinterpretował.
- Nie przejmuj się, nie wiem co tam robią, ale na pewno nie masz powodów do zazdrości.
Dziewczyna zaśmiała się sztucznie.
- Jak to nie wiesz? Nie było cię jak tam przyszli?
- Nie, wiem to od Mina. Zadzwonił do mnie jakiś czas temu. Powiedział, że Junsu wziął od niego klucze do nas, bo obiecał coś Gabrysi. Może ty wiesz, o co chodzi? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie mam pojęcia, ale lepiej się pospieszmy, bo Gabi bywa nieobliczalna.
Zmusiła Jae do pokonania reszty drogi bardzo szybkim marszem.


- Źle to robisz! Chcę więcej - głos Gabi był bardzo władczy, a dochodził z pokoju Marysi.
- Ale ja już więcej nie mogę - Junsu brzmiał żałośnie.
- Za bardzo się starasz... Nie spinaj się tak... Idź na żywioł! Wtedy oboje będziemy usatysfakcjonowani. 

Jae i Marysia spojrzeli na siebie zszokowani i po cichu podeszli do drzwi pokoju dziewczyny. Przez szparę zajrzeli do środka. Oboje byli zaskoczeni tym co zobaczyli, choć każde okazało to w inny sposób.
- No, no! Zawsze wiedziałem, że twój tyłeczek nago wygląda lepiej niż w ubraniu - Jae powiedział z miną znawcy. Część jego wypowiedzi zagłuszył jednak niepohamowany wybuch śmiechu Maryśki. Było to raczej zbawienne dla Junsu, który stał na środku pokoju golusieńki jak go pan Bóg stworzył. Kiedy usłyszał hałasy w drzwiach zarumienił się okropnie i starał się zakryć rękoma, co raczej nie było łatwe. 

- No niech to! Rozproszyliście mi modela w takiej chwili! A już zaczynał to czuć! - Gabi siedziała na łóżku z wielkim szkicownikiem. Podeszła do Junsu i podała mu jakiś koc.
- Chyba koniec na dziś. A następnym razem będziemy musieli znaleźć lepsze miejsce, gdzie nikt nam nie przeszkodzi.
- N-następny razem? - wyjąkał chłopak kiedy już okręcił się kocem.
- Chyba nie myślisz, że wystarczy jedna sesja? - Gabi spojrzała na niego oburzona.
- Ale... 
- Żadnych "ale"! Obiecałeś. A teraz idź się ubierz.
Junsu ruszył do drzwi. Kiedy przechodził obok Jae i Marysi zawstydzony opuścił wzrok.
Gabi odłożyła szkicownik i przeciągnęła się ziewając.
- No... To macie jakiś obiad? Umieram z głodu.


Marysia, Gabi i Junsu siedzieli w salonie pijąc kawę. Ponieważ chłopak wciąż czuł się głupio, nie odzywał się w ogóle. Dziewczyny nie mogąc wciągnąć go do rozmowy, szybko przerzuciły się na język polski.
W tym czasie Jaejoong szalał w kuchni. Było to jego królestwo i nikt nie miał tam prawa wstępu, kiedy gotował. Uważał, że przygotowywanie jedzenie jest taką samą sztuką, jak malowanie, więc wkładał w to całe serce. Dlatego też nikt, kto próbował jego dań, nie mógł odmówić mu miana prawdziwego mistrza sztuki kuchennej. Szczególnie on sam.

Trójka przebywająca w salonie z coraz większą niecierpliwością czekała na kolację. Intensywne zapachy dobiegające z kuchni były zapowiedzią prawdziwej uczty. Pełną namaszczenia ciszę, w której napawali się cudowną wonią, przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
- Moje kochanie gotuje - uradowany głos Changmina niósł się po całym mieszkaniu. Marysia szybko zauważyła, że zwykle mało wylewny chłopak zmieniał się zupełnie, kiedy tylko chodziło o jedzenie. Czasem zastanawiała się, czy nie wytrzymuje on z Jae tylko z powodu jego niewątpliwych zdolności kulinarnych. 
- Widzę, że dobrze trafiłem - za Minem do salonu wszedł uśmiechnięty Yoochun. Marysia poczuła nieprzyjemny skurcz w okolicy żołądka gdy skinął do niej na przywitanie.
Jae rozradowany wychylił się z kuchni.
- Kociaczku, nakryj do stołu. Nie zapomnij o kieliszkach do wina. Kupiłem twoje ulubione.
- Już się robi Gołąbku.
W mgnieniu oka stół został nakryty, a pierwszy zasiadł za nim Changmin. Z twarzy nie znikał mu wielki uśmiech.

Marysia miała już kilka okazji by zapoznać się z kuchnią Jae i została jej wierną fanką, ale dopiero kiedy zobaczyła, co tym razem przygotował jej współlokator, w pełni go doceniła. Wszystko wyglądało wspaniale, a smakowało jeszcze lepiej. 
Wszyscy najedzeni przepyszną kolacją wpadli w wyśmienite nastroje. Gospodarze nie szczędzili również wina, więc atmosfera była bardzo wesoła. Jae z Gabi zaczęli dyskutować na temat malowania. Chłopak koniecznie chciał zobaczyć jakieś jej prace. Junsu był pochłonięty rozmową na jakieś zawodowe tematy, do czasu aż zauważył, że para artystów rozprawia na temat aktu, do którego pozował. Starał się wyrwać im szkicownik, Changmin zaś robił wszystko by zobaczyć, o co właściwie cała ta awantura. Marysia z Yoochunem siedzieli z boku i zaśmiewali się patrząc na ten rozgardiasz.
- Chciałbym z tobą porozmawiać - zaczął pisarz, kiedy już znudziło mu się śledzenie walki o akt. Marysia znów poczuła dziwną sensację w żołądku. 
- Chodźmy do mojego pokoju, tam jest spokojniej.


W sypialni Marysi jak zawsze panował lekki nieład, ale nie przejmowała się tym. Bardziej zajmowało ją myślenie o tym, co powie Yoo, kiedy ten zapyta ją czy już coś narysowała.
Nie zauważyła nawet jak chłopak podszedł do stolika przy jej łóżku i podniósł wciąż leżący tam zbiór swoich opowiadań.
- Czytałaś? - zapytał z uśmiechem
- Tak... ale nic jeszcze nie narysowałam - powiedziała cicho, unikając jego spojrzenia.
- Jest aż tak źle? - zapytał smutno.
- Nie! - zaprotestowała od razu. - Masz niesamowity talent. Już dawno żadna książka tak mnie nie poruszyła. To jest piękne.
Yoochun speszył się lekko słysząc tyle komplementów.
- Skoro ci się podoba, to w czym tkwi problem?
- Myślę, że nie jestem na tyle dobra, żeby ci dorównać. Nie wiem, czy będę potrafiła oddać piękno świata, który opisałeś. - Marysia wciąż nie chciała na niego spojrzeć.
- Opowiadasz głupstwa - uśmiechnął się serdecznie - Nie widziałem lepszych prac od twoich. Nawet Jae, tylko mu tego nie mów, bo mnie zabije, nie ma tego czegoś.
Atmosfera znacznie się rozluźniła.
- Widzę, że coś pozaznaczałaś - Yoochun przekartkował zbindowany wydruk.
- Tak, to fragmenty, które chciałabym narysować.
Maryśka ruszyła w stronę Yoo, żeby pokazać dokładnie, o co jej chodzi, ale w ostatniej chwili pod wpływem nadmiaru wina i swojej wrodzonej niezdarności potknęła się o własnej nogi. Yoochun próbował jej pomóc, ale w rezultacie oboje wylądowali na łóżku.
Marysia czuła szalone bicie swojego serca leżąc przygnieciona ciężarem chłopaka. On wpatrywał się w nią intensywnie, lekko skołowany, ale nie miał zamiaru zmieniać pozycji. Jego twarz zaczęła zbliżać się niebezpiecznie do jej, kiedy w kieszeni jego spodni rozległ się dźwięk telefonu.
Młody pisarz sturlał się z Marysi i jak oparzony zerwał się z łóżka. Dziewczyna usiadła równie szybko i starała się skupić na uspokajaniu swojego pędzącego serca.
- Halo? - Yoo po krótkiej chwili udało się odebrać telefon. - Shimhee...? Wszystko w porządku... Rozumiem, gdzie teraz jesteś...? Będę tam za dwadzieścia minut... Dobrze, tylko nie już nie płacz. Czekaj na mnie.
Yoochun rozłączył się.
- Muszę iść. To nagły wypadek. Odezwę się jutro i ustalimy termin jakiegoś spotkania, żebyśmy mogli omówić, to co już narysujesz.
- Oczywiście, nie ma sprawy. 

Marysia odprowadziła chłopaka do wyjścia. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, oparła się o nie plecami, wsłuchując się jak zbiega po schodach. Nawet nie zauważyła, kiedy stanęła przed nią Gabi.
- Hej maleńka, a tego co tak wywiało? Stało się coś? - zapytała z troską w głosie.
- Shimhee. To się stało.
Maryśka minęła swoją przyjaciółkę. Weszła do swojego pokoju i zamknęła z trzaskiem drzwi, przyciągając tym samym uwagę wszystkich znajdujących się w mieszkaniu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D