Młody
mężczyzna siedział z laptopem na kolanach na swoim łóżku. Na plecy narzucony
miał gruby pled, a na nocnej szafce czekała na niego parująca, gorąca herbata.
Jego przystojna twarz wyrażała bezbrzeżne znudzenia, a pełne usta co chwila
otwierały się, wydając potężne ziewnięcia. Grypa w środku lata to nie było coś,
o czym marzył. Szczególnie, kiedy powinien pracować na pełnych obrotach. Nie
lubił próżnować, ale tym razem nie było innego wyjścia. Miał niewiele
czasu, żeby wrócić do pełnej formy, więc bez większego szemrania spędzał czas w
łóżku.
Tego
dnia zabijał nudę surfując po Internecie. Jego uwagę przykuła strona jednej z
japońskich wytwórni płytowych, która organizowała międzynarodowy konkurs
talentów online. Nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, ale miał słabość do
wszelakich talent show. Dlatego strona z setkami filmików aspirujących
wokalistów była dla niego wprost idealna. Tym bardziej, że występy nie były
preeliminowane. Ileż tam było nagrań epickich porażek! Zaśmiał się złowieszczo
i wpychając do buzi ogromną garść popcornu włączył kolejny filmik.
Ania
sprawdzała ilość wyświetleń swojego nagrania. Musiała przyznać, że szło jej
zupełnie nieźle. Po niespełna tygodniu była już w pierwszej setce wśród dwóch
tysięcy wykonań. Komentarze też w większości pozytywne. Wszystko wydawało się
iść ku dobremu. Tym razem naprawdę się postarała. Filmik był świetnej jakości,
a co najważniejsze jej głos brzmiał nieziemsko. Nie chciała być nieskromna. Po
prostu wiedziała, że dała z siebie wszystko.
Wciąż z
wielkim uśmiechem na twarzy sięgnęła po telefon, który przed chwilą zawibrował,
obwieszczając przybycie wiadomości.
Nie
chcesz wiedzieć, jak udało mi się tego dokonać... ALE PATRZ I PODZIWIAJ! Hołdy
możesz składać mi później.
Ania
skończyła czytać, zastanawiając się, co zasługującego na podziwianie, zawiera
ten zwykły sms. Wzruszyła ramionami i już miała zamiar rzucić telefon na łóżko,
gdy ten ponownie zawibrował.
Ehs...
Z tej ekscytacji i podziwu dla własnego geniuszu, zapomniałam dodać zdjęcie
^^;;
Ania
przewinęła wiadomość i z wrażenia aż usiadła. Na zdjęciu były dwa bilety na
koncert DBSK z dołączoną karteczką To naprawdę nie jest fotomontaż. Do
wydarzenia, które miało odbyć się w Berlinie pozostało już tylko dwa tygodnie i
Ania nie miała pojęcia, jakim cudem tej wariatce udało się tego dokonać.
Przecież bilety rozeszły się w niecałą godzinę, a one musiały obejść się
smakiem, bo okazało się, że strona mobilna padła z powodu obciążenia w pięć
minut po otwarciu rejestracji. Bo kto normalny zaczyna sprzedaż biletów w
południe, w środku tygodnia, kiedy normalni ludzie są w pracy, albo szkole? W
ten sposób bilety zdobyli tylko szczęśliwi bezrobotni, a Ania pochlipywała
później przez tydzień, że świat jest niesprawiedliwy.
Tylko,
że wszystko wskazywało na to, że i do niej los się uśmiechnął. Będzie na tym
koncercie! Zedrze sobie gardło śpiewając Szynkowe przeboje i za pewne będzie
miała ubaw z kochanej koleżanki, która na widok Yunho dostaje gorączki i to
raczej nie z miłości.
Dziewczyna
zaczęła skakać po pokoju, wykonując jakiś dziki taniec, podśpiewując przy tym
radośnie Humanoids. Wtedy jej telefon
znów zabrzęczał. Ania bujając się na boki i dalej mrucząc pod nosem zobaczyła
nową wiadomość na Kakao. Nadawcą nie był nikt z jej znajomych, ale z ciekawości
otworzyła ją. Najpierw zmarszczyła brwi, potem przeczytała wiadomość, a na
końcu pacnęła się w czoło, przypominając sobie, że podała swoje ID, na stronie
z konkursem dla wokalistów.
Przejrzała
profil chłopaka, ale nie było tam nic, oprócz imienia i avatara
przedstawiającego Latającego Potwora Spaghetti. Jednak to nie zraziło
dziewczyny, która zawsze miała słabość do zawierania nowych znajomości.
Cześć
Min! Cieszę się, że spodobał Ci się mój śpiew ^^v Mam nadzieję, że oddałeś już
na mnie swój głos~~~ ㅋㅋㅋ
Odpisała
Ania, oczywiście po angielsku. Zaraz jednak rzuciła telefon na poduszkę i
wybiegła w panice z pokoju. A wszystko to, dlatego że dopiero teraz dotarło do
niej, że za dwa tygodnie musi być w Berlinie, a nie ma tam jeszcze jak
dojechać, ani gdzie nocować!
Min
siedział wpatrzony w ekran telefonu i zawzięcie coś pisał. W pewnym momencie w
zamyśleniu wysuną z ust czubek języka.
-
Min-ah! Zostaw w końcu ten telefon! Masz minę jak przygłup.
- Odczep
sie hyung! Chyba, że wiesz jak po angielsku napisać zamorduję przez wyprucie
flaków tępa łyżką.
- A w
jakim kontekście? - Starszy chłopak wydął dolną wargę i pogłaskał się po
podbródku w zamyśleniu.
- W
takim: Jeżeli ten upierdliwy typ, nie przestanie mi przeszkadzać, zamorduję go
przez wyprucie flaków tępa łyżką.
Groźny
wyraz twarzy Mina i błysk w jego oku, sprawił, że starszy chłopak ewakuował się
niezwłocznie.
Już
poszedł ^^v No mówię ci, nie wiem dlaczego się z nim zadaję. Ale wracając do
tematu... Rozumiem, że jesteśmy umówieni? ;>
- Anka!
Ja cię błagam! Zostaw ten telefon - ruda dziewczyna patrzyła na kumpele
wilkiem. Podobno to ona była uzależniona od telefonu, ale tym razem to Ania
zamiast pić kawę i plotkować, uśmiechała się nieprzytomnie do niewielkiego
ekranu.
-
Umówiłam się z Minem! - Powiedziała w końcu Ania, z wypiekami na twarzy,
zupełnie ignorując poprzednią wypowiedź Rudej.
- Z tym,
co napastuje cię na Kakao? A on nie jest Koreańczykiem?
Ania
przewróciła tylko oczami. Upiła łyk swojego smoothie o smaku mango i dopiero
wtedy postanowiła odpowiedzieć.
- Nie
napastuje, a po prostu rozmawia, to po pierwsze. A po drugie, fakt, jest
Koreańczykiem, ale ma jakiś wyjazd służbowy i będzie w Europie.
- No
i...? - Ruda wlepiła zaciekawione spojrzenie w dziewczynę.
- No i
się zgadaliśmy, że w jednym czasie będziemy w Berlinie.
Ania
uśmiechnęła się promiennie i spojrzała z tajemniczą miną na Rudą.
-
Dżizas! Nie patrz tak na mnie bo mam dreszcze!
- Nie
panikuj! Przecież wiesz, że cię kocham.
Ania
zatrzepotała rzęsami i pociągnęła swój napój przez słomkę, a Ruda aż wzdrygnęła
się z przerażeniem.
- Coś ty
wymyśliła?
- No
przecież, nie pójdę na spotkanie z obcym facetem, w obcym mieście zupełnie
sama...
- I mam
ci robić za przyzwoitkę, tak?
- Oj
tam, od razu przyzwoitkę. Min powiedział, że będzie z kolegą...
Ania
znów uśmiechnęła się promiennie, a Ruda spiorunowała ją wzrokiem.
- O nie!
Nie! NIE! Nie będziesz mnie swatać z żadnym bliżej niezidentyfikowanym
skośniakiem!
- Oj
Ruda! Będzie fajnie! Poza tym będziesz musiała odreagować po trzech godzinach
patrzenia na Uno. A umówiłam się z nim dzień po koncercie.
- O
zgrozo! Biedny chłopak! Toć ty możesz nie dotrwać do tego dnia, umarta przez
seksowne ruchy Kociaka!
Ania
prawie opluła się swoim pysznym mangowym smoothie, słysząc te słowa.
- Ruda!
Nie zmieniaj tematu - wydyszała gdy udało jej się pozbierać - Skoro i tak
będziemy w Berlinie aż 4 dni, trzeba skorzystać z życia!
Ruda
upiła łyk carmel machiatto, oblizała z ust słodką piankę i stwierdziła, że raz
kozie śmierć.
- Niech
ci będzie! Ale jak to będą jakieś tępe lamy, pożałujesz!
Choć
dziewczyna starała się przybrać obojętną minę, Ania wiedziała, że jest równie
podekscytowana, co ona sama.
- No
kurde, Hyung! Co ci szkodzi!
Min
dreptał po salonie starszego kumpla próbując przekonać go, że skoro już będą w
Europie, trzeba będzie skorzystać z życia.
- To, że
ciebie kręcą białe panny, nie znaczy, że mnie też musisz chcieć z jakąś
spiknąć!
-
Przecież wiesz, że to nie o to chodzi! Jesteś bardziej uparty, niż dziki osioł!
Min
zaczynał się wkurzać, co dało się od razu wyczuć po co raz głośniejszym tonie.
Starszy postanowił jednak, że tym razem będzie dzielny i nie podda się bez
walki.
-
Min-ah! Nawet nie ma mowy! Ty rób, co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj!
-
Słuchaj hyung! Ja już wszystko ustaliłem z Anią i nie będę nic zmieniał!
- Nic
mnie to...
Starszy
chciał coś powiedzieć, ale nieopatrznie spojrzał w oczy Mina. Niedobrze. Miał
tego nie robić. To spojrzenie zawsze go przerażało.
- Hyung!
Bo zaraz stracę cierpliwość! A chyba dobrze pamiętasz, co się stało, jak
ostatnio straciłem cierpliwość?
Chłopak
wzdrygnął się lekko, kiedy wróciły do niego wspomnienia tamtego dnia, który
stanowczo należał do najgorszych w jego życiu.
- No
niech ci będzie... - Powiedział w końcu z wyraźnym wahaniem - Ale jak to będą
jakieś pasztety, to wychodzę...
- Kocham
cię, hyung! - Min uśmiechnął się słodko i w podskokach opuścił mieszkanie
kumpla. Wciąż siedzący na kanapie chłopak schował twarz w dłoniach. Był
zdruzgotany, bo znów jego pozycja i wiek nie okazały się wystarczające by
wygrać z tym potworkiem.
- Na na
na! Kociak na żywo! Kociak na żywo! Na na na! - Ania podśpiewywała wesoło
przemierzając berlińskie ulice w podskokach. Za nią z miną męczennika ciągnęła
się Ruda.
- Co ja
tu robię? - Jęczała całą drogę - Nie widziałam na żywo JYJ, a idę na Hominów! O
Miśki, miłości mego życia, słońce ty moje na nieboskłonie, wybacz mi,
niewiernej!
- Ruda!
Skończ już z tym jęczeniem. Sam załatwiłaś te bilety, cudem na dodatek. Ciesz
się więc!
- Ale ja
chce pięć soczystych szyneczek, a nie tylko dwie! - Ruda miała łezki w oczach.
- No a
ja bym chciała umieć latać i co z tego? - Ania pokazała język dziewczynie - No
już nie rób takiej miny. Pozwolę ci patrzeć na Changmina, żeby nie było ci
smutno.
- Hmpf!
No dzięki łaskawco! Chyba nie będę patrzeć na Uno! Na boga! Chcę wynieść jakieś
przyjemne wspomnienia z tego koncertu.
-
Przecież wiem, że i tak go lubisz - zaśmiała się Ania. Ruda spojrzała na nią
wilkiem.
-
Yoochun-ah! Gdzie jesteś, jak cię potrzebuję? - Zakrzyknęła wznosząc ręce ku
niebu, zamiast skomentować uwagę kumpeli.
- O
panie! Jaki ja jestem skonany! Jutro śpię do wieczora... Chrzanie zwiedzanie.
Min z
dezaprobatą patrzył jak jego kolega pada na łóżku, gdy tylko zamknęły się za
nimi drzwi hotelowego pokoju.
-
Hyung... Jutro o 15 jesteśmy umówieni - powiedział na pozór spokojnym tonem,
jednak starszy rozpoznał w jego głosie tą nutkę złości, która zawsze wywoływała
u niego gęsią skórkę. Nie inaczej było tym razem.
- Ale
Min-ah... - próbował się jeszcze bronić, choć z góry wiedział, że jest na
przegranej pozycji.
Młodszy
zacmokał tylko znacząco i pogroził mu palcem, szczerząc ząbki w niepokojącym
uśmiechu. Starszy tylko przełknął głośno ślinę.
- Nie ma
żadnych ale, hyung! Jutro o 14:30 masz być gotowy i uśmiechnięty. A teraz
pozwól, że ja pierwszy skorzystam z łazienki.
Zanim
chłopak zdążył odpowiedzieć, Min zniknął za drzwiami łazienki.
Ania z
uwagą przyglądała się wiadomości w swoim telefonie.
- Jesteś
pewna, że to pod tym hotelem mieliśmy się spotkać? - Zapytała Ruda, która do
tej pory z otwartą buzią wgapiała się w tłumek dziewcząt w wieku wszelakim z
transparentami świadczącymi, że są one fankami DBSK.
- No
popatrz - Ania podsunęła jej pod nos swój telefon.
- Ale
jazda! Może oni są z Hominowej ekipy! - Ruda aż podskoczyła z ekscytacji.
- Awww -
mruknęła Ania - Na przykład ten operator kamery, co się kręcił blisko nas,
filmując widownie. Aż na chwilę odwróciłam wzrok od Changminka.
- Albo
ten tancerz, co tak świetnie zasłaniał Uno. Był boski! - Rozmarzyła się
Ruda.
- O!
Czekaj! Coś wibruje...
Ania
wyciągnęła dopiero co schowany telefon z kieszeni.
- Hmm...
Czytaj! - Podała urządzenie Rudej.
Może
obiad? Jesteśmy w restauracji w środku. Zapraszamy! ^^V
- Anka!
Idziemy, ale jak to będą skośne pasztety, to uciekamy gdzie pieprz rośnie.
Dziewczyna
skinęła tylko głową i obie dzielnie ruszyły do wejścia.
- Nigdy
nie wyjdziemy z tego hotelu, cholera jasna.
Min
siedział przy stoliku, niecierpliwie wybijając szybki rytm palcami na blacie.
Starszy z mężczyzn skrzyżował ręce na piersi i z ironicznym uśmieszkiem na
ustach.
- Omo!
To ona! Ania!
Min
zauważył dwie dziewczyny rozmawiające z kelnerem. W jeden z nich od razu
rozpoznał tą, z którą od dwóch tygodni niemal bez przerwy wymieniał wiadomości
przez Kakao. W tym czasie już chyba ze sto razy obejrzał jej nagranie do
konkursu wokalnego. To miała być tylko lekka rozrywka, a dzięki temu odnalazł
cudowną, aspirującą piosenkarkę, która na dodatek okazała się niezwykłą
dziewczyną.
Min
kontemplował zbliżające się w ich stronę kobiety, ale nie zauważył z tego wszystkiego,
jak te coraz bardziej zwalniają. Jego starszy towarzysz za to widział to
świetnie i przyglądał się z rosnącym zainteresowaniem.
-
Aniu... Wyjaśnij mi to!
Ruda
złapała kumpelę pod ramię i zaczęła drobić kroczki, starając się jak
najbardziej opóźnić dotarcie do stolika. Obie miały wytrzeszcz piątego stopnia
i sztuczne uśmiechy na twarzach.
- No...
To chyba Min... Changmin... - Ania jąkała się przy każdym słowie, co brzmiało
tym śmieszniej, że mówiła przez zaciśniętą szczękę.
- A obok
to niby Yunho? - Ruda w końcu przypomniała sobie jak się mruga i teraz
trzepotała rzęsami próbując otrząsnąć się z szoku.
- No tak
to wygląda...
- Miśki,
raaaatuj - pisnęła Ruda zanim dotarły do miejsca, gdzie z wyczekiwaniem
wpatrywało się w nie dwóch mężczyzn.
Changmin
wstał i uśmiechnął się do dziewczyn. Yunho nie garnął się do wylewnego
przywitania, ale potężny kopniak w piszczel dał mu do myślenia. Również
podniósł się z miejsca, ale ból w nodze dość skutecznie utrudniał mu przybranie
przyjaznej miny.
- Witaj
Aniu! Miło cię w końcu poznać osobiście. Jestem Changmin.
Min
wyciągnął rękę to dziewczyny, która bardzo niepewnie ją uścisnęła, ale nie była
jeszcze w stanie wydusić z siebie słowa.
- A
twoja koleżanka to...
- Mówcie
mi Ruda - próbowała się uśmiechnąć, ale wyszło jej bardziej coś na kształt
grymasu podczas bólu zębów.
- Ja
jestem Yunho - drugi z mężczyzn przedstawił się z miną bardzo
przypominającą tą, która przybrała Ruda.
- To
może usiądźmy i zamówmy coś pysznego! Umieram z głodu.
Changmin
tryskał energią. Ruda i Anka z chęcią skorzystały z propozycji. Yunho zaś
stwierdził, że dziewczyny może nie są takie złe, ale zachowują się trochę
dziwnie, więc postanowił się nie odzywać tylko czekać na rozwój wypadków.
Obiad
przebiegał w naprawdę miłej atmosferze. Dziewczyny się rozluźniły. Może nawet
trochę za bardzo, biorąc pod uwagę, że Ruda zaczęła dogryzać biednemu Uno.
Szczególnie kiedy ten oblał się winą. Co z tego, że z winy Kociaka, ważne że
był upaćkany i widocznie nieszczęśliwy. W pewnym momencie Ania musiała nadepnąć
jej na stopę, żeby ją powstrzymać. Ruda wzruszyła tylko ramionami, jakby chcąc
powiedzieć, że to samo jakoś tak wychodzi. Mimo to starała się być od tej
chwili milsza.
Nie
wiedzieli, jak wiele lampek wina wypili, ale przestawało to być istotne.
-
Chodźmy stąd!
Ruda
zaczęła być zniecierpliwiona, co stan alkoholowego upojenia jeszcze pogłębiał
to uczucie.
- Ale
tu, w hotelu, jest jeszcze dużo atrakcji!
Changmin
i Yunho wymienili lekko spanikowane spojrzenia i zaczęli licytować się w
wymienianiu, co mogą robić na miejscu.
Robiliby
to pewnie jeszcze długo, ale nagle przy stoliku rozległa się znajoma melodia.
Ania słysząc ją schowała twarz w dłoniach, spomiędzy palców spoglądając z
wyrzutem na Ruda. Ta z kolei uśmiechając się przymilnie i nieco głupkowato,
wyciągnęła z torebki telefon, tym samym pozwalając by Back Seat JYJ
rozbrzmiało pełnym głosem...
***
Goście w
studio zanieśli się śmiechem, a prowadzący program patrzył na swoich gości
sceptycznie.
- I tak
właśnie się poznaliśmy - Changmin zakończył swoją opowieść z niewinną minką.
Ania spojrzała na niego unosząc brew.
-
Zapomniałeś wspomnieć, jak się wściekłeś.
- To
interesujące, powiedzcie coś więcej! - Host z błyskiem w oku pochylił się w ich
stronę. Changmin skrzywił się nieznacznie. Nie lubił o tym mówić, bo ciągle,
choć minęło już kilka lat, było mu głupio na samą myśl. A Anię niezmiennie to
bawiło.
-
Zacząłem coś krzyczeć o saesangach... Chyba utopiłem telefon Rudej w kieliszku
z winem i się ogólnie skompromitowałem.
-
Okazało się, że ma lekką paranoję. Wybiegł z restauracji. Yunho poprosił nas
tylko, żebyśmy o tym nikomu nie wspominały i też wyszedł. Potem aż do finału
konkursu nie mieliśmy żadnego kontaktu.
- Więc
jak to się stało, że teraz rozmawiam tu z wami zaledwie, tydzień po
najgorętszym weselu ostatnich lat. Waszym weselu. - Prowadzący program skakał w
swoim fotelu jak rozentuzjazmowany szczeniak.
- Udało
nam się jakoś dojść do porozumienia - Ania uśmiechnęła się niewinnie.
- Ślad
po twojej dłoni miałem na policzki chyba przez tydzień. Ale tak... W końcu
doszliśmy do porozumienia.
Changmin
uśmiechnął się czule do swojej żony, a cała publiczność jęknęła w zachwycie.
Wtedy host przypomniał sobie o czymś.
- A co
stało się z koleżanką, która była wtedy z wami w Berlinie? Czyżby to ona była
tą tajemniczą narzeczoną Yunho?
Ania z
Changminem zachichotali tylko...
***
Ruda
siedziała na kanapie owinięta w cieplutki kocyk. W ręku trzymała kubek z
parującą herbatą. Za każdym razem powtarzała sobie, że nigdy więcej nie będzie
piła ze swoim chłopakiem i jego przyjacielem, a potem znów leczyła kaca
giganta. Tym razem oglądała talk show z Anią i Changminem, ale znała tą ich
historię tak dobrze, że zamiast na nich, skupiała się na bólu głowy.
Nieprzytomności wpatrując się w ekran upiła łyk gorącego napoju, którym opluła
się po chwili, słysząc ostatnie pytanie prowadzącego.
- Ale
wyglądasz! - Mężczyzna, który usiadł na kanapie obok niej sam nie przypominał
Adonisa, z workami i sińcami pod oczami.
-
Zostałam właśnie posądzona o bycie narzeczoną tego... No kolegi twojego Yunho.
- Mina Rudej wyrażała głębokie obrzydzenie.
- Też
tak kiedyś myślałem, zapomniałaś?
- Nie
moja wina, że się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona! Raz nawet chciał
mnie pocałować. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
- Ale na
szczęście pojawił się twój dzielny rycerz - mężczyzna dumnie wypiął pierś.
-
Yoochun-ah, jesteś idiotą!
Mimo
swoich słów wtuliła się w ramię mężczyzny i w spokoju zaczęła oglądać Anię
wykonującą swoją najnowszą piosenkę.