piątek, 22 sierpnia 2014

One Shot Bez Tytułu


Młody mężczyzna siedział z laptopem na kolanach na swoim łóżku. Na plecy narzucony miał gruby pled, a na nocnej szafce czekała na niego parująca, gorąca herbata. Jego przystojna twarz wyrażała bezbrzeżne znudzenia, a pełne usta co chwila otwierały się, wydając potężne ziewnięcia. Grypa w środku lata to nie było coś, o czym marzył. Szczególnie, kiedy powinien pracować na pełnych obrotach. Nie lubił próżnować, ale  tym razem nie było innego wyjścia. Miał niewiele czasu, żeby wrócić do pełnej formy, więc bez większego szemrania spędzał czas w łóżku.
Tego dnia zabijał nudę surfując po Internecie. Jego uwagę przykuła strona jednej z japońskich wytwórni płytowych, która organizowała międzynarodowy konkurs talentów online. Nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, ale miał słabość do wszelakich talent show. Dlatego strona z setkami filmików aspirujących wokalistów była dla niego wprost idealna. Tym bardziej, że występy nie były preeliminowane. Ileż tam było nagrań epickich porażek! Zaśmiał się złowieszczo i wpychając do buzi ogromną garść popcornu włączył kolejny filmik.

 Ania sprawdzała ilość wyświetleń swojego nagrania. Musiała przyznać, że szło jej zupełnie nieźle. Po niespełna tygodniu była już w pierwszej setce wśród dwóch tysięcy wykonań. Komentarze też w większości pozytywne. Wszystko wydawało się iść ku dobremu. Tym razem naprawdę się postarała. Filmik był świetnej jakości, a co najważniejsze jej głos brzmiał nieziemsko. Nie chciała być nieskromna. Po prostu wiedziała, że  dała z siebie wszystko.
Wciąż z wielkim uśmiechem na twarzy sięgnęła po telefon, który przed chwilą zawibrował, obwieszczając przybycie wiadomości.
Nie chcesz wiedzieć, jak udało mi się tego dokonać... ALE PATRZ I PODZIWIAJ! Hołdy możesz składać mi później.
Ania skończyła czytać, zastanawiając się, co zasługującego na podziwianie, zawiera ten zwykły sms. Wzruszyła ramionami i już miała zamiar rzucić telefon na łóżko, gdy ten ponownie zawibrował.
Ehs... Z tej ekscytacji i podziwu dla własnego geniuszu, zapomniałam dodać zdjęcie ^^;;
Ania przewinęła wiadomość i z wrażenia aż usiadła. Na zdjęciu były dwa bilety na koncert DBSK z dołączoną karteczką To naprawdę nie jest fotomontaż. Do wydarzenia, które miało odbyć się w Berlinie pozostało już tylko dwa tygodnie i Ania nie miała pojęcia, jakim cudem tej wariatce udało się tego dokonać. Przecież bilety rozeszły się w niecałą godzinę, a one musiały obejść się smakiem, bo okazało się, że strona mobilna padła z powodu obciążenia w pięć minut po otwarciu rejestracji. Bo kto normalny zaczyna sprzedaż biletów w południe, w środku tygodnia, kiedy normalni ludzie są w pracy, albo szkole? W ten sposób bilety zdobyli tylko szczęśliwi bezrobotni, a Ania pochlipywała później przez tydzień, że świat jest niesprawiedliwy.
Tylko, że wszystko wskazywało na to, że i do niej los się uśmiechnął. Będzie na tym koncercie! Zedrze sobie gardło śpiewając Szynkowe przeboje i za pewne będzie miała ubaw z kochanej koleżanki, która na widok Yunho dostaje gorączki i to raczej nie z miłości.
Dziewczyna zaczęła skakać po pokoju, wykonując jakiś dziki taniec, podśpiewując przy tym radośnie Humanoids. Wtedy jej telefon znów zabrzęczał. Ania bujając się na boki i dalej mrucząc pod nosem zobaczyła nową wiadomość na Kakao. Nadawcą nie był nikt z jej znajomych, ale z ciekawości otworzyła ją. Najpierw zmarszczyła brwi, potem przeczytała wiadomość, a na końcu pacnęła się w czoło, przypominając sobie, że podała swoje ID, na stronie z konkursem dla wokalistów.
Przejrzała profil chłopaka, ale nie było tam nic, oprócz imienia i avatara przedstawiającego Latającego Potwora Spaghetti.  Jednak to nie zraziło dziewczyny, która zawsze miała słabość do zawierania nowych znajomości.
Cześć Min! Cieszę się, że spodobał Ci się mój śpiew ^^v Mam nadzieję, że oddałeś już na mnie swój głos~~~ ㅋㅋㅋ
Odpisała Ania, oczywiście po angielsku. Zaraz jednak rzuciła telefon na poduszkę i wybiegła w panice z pokoju. A wszystko to, dlatego że dopiero teraz dotarło do niej, że za dwa tygodnie musi być w Berlinie, a nie ma tam jeszcze jak dojechać, ani gdzie nocować!

Min siedział wpatrzony w ekran telefonu i zawzięcie coś pisał. W pewnym momencie w zamyśleniu wysuną z ust czubek języka.
- Min-ah! Zostaw w końcu ten telefon! Masz minę jak przygłup.
- Odczep sie hyung! Chyba, że wiesz jak po angielsku napisać zamorduję przez wyprucie flaków tępa łyżką.
- A w jakim kontekście? - Starszy chłopak wydął dolną wargę i pogłaskał się po podbródku w zamyśleniu.
- W takim: Jeżeli ten upierdliwy typ, nie przestanie mi przeszkadzać, zamorduję go przez wyprucie flaków tępa łyżką.
Groźny wyraz twarzy Mina i błysk w jego oku, sprawił, że starszy chłopak ewakuował się niezwłocznie.
Już poszedł ^^v No mówię ci, nie wiem dlaczego się z nim zadaję. Ale wracając do tematu... Rozumiem, że jesteśmy umówieni? ;>

- Anka! Ja cię błagam! Zostaw ten telefon - ruda dziewczyna patrzyła na kumpele wilkiem. Podobno to ona była uzależniona od telefonu, ale tym razem to Ania zamiast pić kawę i plotkować, uśmiechała się nieprzytomnie do niewielkiego ekranu.
- Umówiłam się z Minem! - Powiedziała w końcu Ania, z wypiekami na twarzy, zupełnie ignorując poprzednią wypowiedź Rudej.
- Z tym, co napastuje cię na Kakao? A on nie jest Koreańczykiem?
Ania przewróciła tylko oczami. Upiła łyk swojego smoothie o smaku mango i dopiero wtedy postanowiła odpowiedzieć.
- Nie napastuje, a po prostu rozmawia, to po pierwsze. A po drugie, fakt, jest Koreańczykiem, ale ma jakiś wyjazd służbowy i będzie w Europie.
- No i...? - Ruda wlepiła zaciekawione spojrzenie w dziewczynę.
- No i się zgadaliśmy, że w jednym czasie będziemy w Berlinie.
Ania uśmiechnęła się promiennie i spojrzała z tajemniczą miną na Rudą.
- Dżizas! Nie patrz tak na mnie bo mam dreszcze!
- Nie panikuj! Przecież wiesz, że cię kocham.
Ania zatrzepotała rzęsami i pociągnęła swój napój przez słomkę, a Ruda aż wzdrygnęła się z przerażeniem.
- Coś ty wymyśliła?
- No przecież, nie pójdę na spotkanie z obcym facetem, w obcym mieście zupełnie sama...
- I mam ci robić za przyzwoitkę, tak?
- Oj tam, od razu przyzwoitkę. Min powiedział, że będzie z kolegą...
Ania znów uśmiechnęła się promiennie, a Ruda spiorunowała ją wzrokiem.
- O nie! Nie! NIE! Nie będziesz mnie swatać z żadnym bliżej niezidentyfikowanym skośniakiem!
- Oj Ruda! Będzie fajnie! Poza tym będziesz musiała odreagować po trzech godzinach patrzenia na Uno. A umówiłam się z nim dzień po koncercie.
- O zgrozo! Biedny chłopak! Toć ty możesz nie dotrwać do tego dnia, umarta przez seksowne ruchy Kociaka!
Ania prawie opluła się swoim pysznym mangowym smoothie, słysząc te słowa.
- Ruda! Nie zmieniaj tematu - wydyszała gdy udało jej się pozbierać - Skoro i tak będziemy w Berlinie aż 4 dni, trzeba skorzystać z życia!
Ruda upiła łyk carmel machiatto, oblizała z ust słodką piankę i stwierdziła, że raz kozie śmierć.
- Niech ci będzie! Ale jak to będą jakieś tępe lamy, pożałujesz!
Choć dziewczyna starała się przybrać obojętną minę, Ania wiedziała, że jest równie podekscytowana, co ona sama.

- No kurde, Hyung! Co ci szkodzi!
Min dreptał po salonie starszego kumpla próbując przekonać go, że skoro już będą w Europie, trzeba będzie skorzystać z życia.
- To, że ciebie kręcą białe panny, nie znaczy, że mnie też musisz chcieć z jakąś spiknąć!
- Przecież wiesz, że to nie o to chodzi! Jesteś bardziej uparty, niż dziki osioł!
Min zaczynał się wkurzać, co dało się od razu wyczuć po co raz głośniejszym tonie. Starszy postanowił jednak, że tym razem będzie dzielny i nie podda się bez walki.
- Min-ah! Nawet nie ma mowy! Ty rób, co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj!
- Słuchaj hyung! Ja już wszystko ustaliłem z Anią i nie będę nic zmieniał!
- Nic mnie to...
Starszy chciał coś powiedzieć, ale nieopatrznie spojrzał w oczy Mina. Niedobrze. Miał tego nie robić. To spojrzenie zawsze go przerażało.
- Hyung! Bo zaraz stracę cierpliwość! A chyba dobrze pamiętasz, co się stało, jak ostatnio straciłem cierpliwość?
Chłopak wzdrygnął się lekko, kiedy wróciły do niego wspomnienia tamtego dnia, który stanowczo należał do najgorszych w jego życiu.
- No niech ci będzie... - Powiedział w końcu z wyraźnym wahaniem - Ale jak to będą jakieś pasztety, to wychodzę...
- Kocham cię, hyung! - Min uśmiechnął się słodko i w podskokach opuścił mieszkanie kumpla. Wciąż siedzący na kanapie chłopak schował twarz w dłoniach. Był zdruzgotany, bo znów jego pozycja i wiek nie okazały się wystarczające by wygrać z tym potworkiem.

- Na na na! Kociak na żywo! Kociak na żywo! Na na na! - Ania podśpiewywała wesoło przemierzając berlińskie ulice w podskokach. Za nią z miną męczennika ciągnęła się Ruda.
- Co ja tu robię? - Jęczała całą drogę - Nie widziałam na żywo JYJ, a idę na Hominów! O Miśki, miłości mego życia, słońce ty moje na nieboskłonie, wybacz mi, niewiernej!
- Ruda! Skończ już z tym jęczeniem. Sam załatwiłaś te bilety, cudem na dodatek. Ciesz się więc!
- Ale ja chce pięć soczystych szyneczek, a nie tylko dwie! - Ruda miała łezki w oczach.
- No a ja bym chciała umieć latać i co z tego? - Ania pokazała język dziewczynie - No już nie rób takiej miny. Pozwolę ci patrzeć na Changmina, żeby nie było ci smutno.
- Hmpf! No dzięki łaskawco! Chyba nie będę patrzeć na Uno! Na boga! Chcę wynieść jakieś przyjemne wspomnienia z tego koncertu.
- Przecież wiem, że i tak go lubisz - zaśmiała się Ania. Ruda spojrzała na nią wilkiem.
- Yoochun-ah! Gdzie jesteś, jak cię potrzebuję? - Zakrzyknęła wznosząc ręce ku niebu, zamiast skomentować uwagę kumpeli.

- O panie! Jaki ja jestem skonany! Jutro śpię do wieczora... Chrzanie zwiedzanie.
Min z dezaprobatą patrzył jak jego kolega pada na łóżku, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi hotelowego pokoju.
- Hyung... Jutro o 15 jesteśmy umówieni - powiedział na pozór spokojnym tonem, jednak starszy rozpoznał w jego głosie tą nutkę złości, która zawsze wywoływała u niego gęsią skórkę. Nie inaczej było tym razem.
- Ale Min-ah... - próbował się jeszcze bronić, choć z góry wiedział, że jest na przegranej pozycji.
Młodszy zacmokał tylko znacząco i pogroził mu palcem, szczerząc ząbki w niepokojącym uśmiechu. Starszy tylko przełknął głośno ślinę.
- Nie ma żadnych ale, hyung! Jutro o 14:30 masz być gotowy i uśmiechnięty. A teraz pozwól, że ja pierwszy skorzystam z łazienki.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, Min zniknął za drzwiami łazienki.

Ania z uwagą przyglądała się wiadomości w swoim telefonie.
- Jesteś pewna, że to pod tym hotelem mieliśmy się spotkać? - Zapytała Ruda, która do tej pory z otwartą buzią wgapiała się w tłumek dziewcząt w wieku wszelakim z transparentami świadczącymi, że są one fankami DBSK.
- No popatrz - Ania podsunęła jej pod nos swój telefon.
- Ale jazda! Może oni są z Hominowej ekipy! - Ruda aż podskoczyła z ekscytacji.
- Awww - mruknęła Ania - Na przykład ten operator kamery, co się kręcił blisko nas, filmując widownie. Aż na chwilę odwróciłam wzrok od Changminka.
- Albo  ten tancerz, co tak świetnie zasłaniał Uno. Był boski! - Rozmarzyła się Ruda.
- O! Czekaj! Coś wibruje...
Ania wyciągnęła dopiero co schowany telefon z kieszeni.
- Hmm... Czytaj! - Podała urządzenie Rudej.
Może obiad? Jesteśmy w restauracji w środku. Zapraszamy! ^^V
- Anka! Idziemy, ale jak to będą skośne pasztety, to uciekamy gdzie pieprz rośnie.
Dziewczyna skinęła tylko głową i obie dzielnie ruszyły do wejścia.

- Nigdy nie wyjdziemy z tego hotelu, cholera jasna.
Min siedział przy stoliku, niecierpliwie wybijając szybki rytm palcami na blacie. Starszy z mężczyzn skrzyżował ręce na piersi i z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Omo! To ona! Ania!
Min zauważył dwie dziewczyny rozmawiające z kelnerem. W jeden z nich od razu rozpoznał tą, z którą od dwóch tygodni niemal bez przerwy wymieniał wiadomości przez Kakao. W tym czasie już chyba ze sto razy obejrzał jej nagranie do konkursu wokalnego. To miała być tylko lekka rozrywka, a dzięki temu odnalazł cudowną, aspirującą piosenkarkę, która na dodatek okazała się niezwykłą dziewczyną.
Min kontemplował zbliżające się w ich stronę kobiety, ale nie zauważył z tego wszystkiego, jak te coraz bardziej zwalniają. Jego starszy towarzysz za to widział to świetnie i przyglądał się z rosnącym zainteresowaniem.

- Aniu... Wyjaśnij mi to!
Ruda złapała kumpelę pod ramię i zaczęła drobić kroczki, starając się jak najbardziej opóźnić dotarcie do stolika. Obie miały wytrzeszcz piątego stopnia i sztuczne uśmiechy na twarzach.
- No... To chyba Min... Changmin... - Ania jąkała się przy każdym słowie, co brzmiało tym śmieszniej, że mówiła przez zaciśniętą szczękę.
- A obok to niby Yunho? - Ruda w końcu przypomniała sobie jak się mruga i teraz trzepotała rzęsami próbując otrząsnąć się z szoku.
- No tak to wygląda...
- Miśki, raaaatuj - pisnęła Ruda zanim dotarły do miejsca, gdzie z wyczekiwaniem wpatrywało się w nie dwóch mężczyzn.

Changmin wstał i uśmiechnął się do dziewczyn. Yunho nie garnął się do wylewnego przywitania, ale potężny kopniak w piszczel dał mu do myślenia. Również podniósł się z miejsca, ale ból w nodze dość skutecznie utrudniał mu przybranie przyjaznej miny.
- Witaj Aniu! Miło cię w końcu poznać osobiście. Jestem Changmin.
Min wyciągnął rękę to dziewczyny, która bardzo niepewnie ją uścisnęła, ale nie była jeszcze w stanie wydusić z siebie słowa.
- A twoja koleżanka to...
- Mówcie mi Ruda - próbowała się uśmiechnąć, ale wyszło jej bardziej coś na kształt grymasu podczas bólu zębów.
- Ja jestem Yunho - drugi z mężczyzn przedstawił się  z miną bardzo przypominającą tą, która przybrała Ruda.
- To może usiądźmy i zamówmy coś pysznego! Umieram z głodu.
Changmin tryskał energią. Ruda i Anka z chęcią skorzystały z propozycji. Yunho zaś stwierdził, że dziewczyny może nie są takie złe, ale zachowują się trochę dziwnie, więc postanowił się nie odzywać tylko czekać na rozwój wypadków.

Obiad przebiegał w naprawdę miłej atmosferze. Dziewczyny się rozluźniły. Może nawet trochę za bardzo, biorąc pod uwagę, że Ruda zaczęła dogryzać biednemu Uno. Szczególnie kiedy ten oblał się winą. Co z tego, że z winy Kociaka, ważne że był upaćkany i widocznie nieszczęśliwy. W pewnym momencie Ania musiała nadepnąć jej na stopę, żeby ją powstrzymać. Ruda wzruszyła tylko ramionami, jakby chcąc powiedzieć, że to samo jakoś tak wychodzi. Mimo to starała się być od tej chwili milsza.

Nie wiedzieli, jak wiele lampek wina wypili, ale przestawało to być istotne.
- Chodźmy stąd!
Ruda zaczęła być zniecierpliwiona, co stan alkoholowego upojenia jeszcze pogłębiał to uczucie.
- Ale tu, w hotelu, jest jeszcze dużo atrakcji!
Changmin i Yunho wymienili lekko spanikowane spojrzenia i zaczęli licytować się w wymienianiu, co mogą robić na miejscu.
Robiliby to pewnie jeszcze długo, ale nagle przy stoliku rozległa się znajoma melodia. Ania słysząc ją schowała twarz w dłoniach, spomiędzy palców spoglądając z wyrzutem na Ruda. Ta z kolei uśmiechając się przymilnie i nieco głupkowato, wyciągnęła z torebki telefon, tym samym pozwalając by Back Seat  JYJ rozbrzmiało pełnym głosem...
***
Goście w studio zanieśli się śmiechem, a prowadzący program patrzył na swoich gości sceptycznie.
- I tak właśnie się poznaliśmy - Changmin zakończył swoją opowieść z niewinną minką. Ania spojrzała na niego unosząc brew.
- Zapomniałeś wspomnieć, jak się wściekłeś.
- To interesujące, powiedzcie coś więcej! - Host z błyskiem w oku pochylił się w ich stronę. Changmin skrzywił się nieznacznie. Nie lubił o tym mówić, bo ciągle, choć minęło już kilka lat, było mu głupio na samą myśl. A Anię niezmiennie to bawiło.
- Zacząłem coś krzyczeć o saesangach... Chyba utopiłem telefon Rudej w kieliszku z winem i się ogólnie skompromitowałem.
- Okazało się, że ma lekką paranoję. Wybiegł z restauracji. Yunho poprosił nas tylko, żebyśmy o tym nikomu nie wspominały i też wyszedł. Potem aż do finału konkursu nie mieliśmy żadnego kontaktu.
- Więc jak to się stało, że teraz rozmawiam tu z wami zaledwie, tydzień po najgorętszym weselu ostatnich lat. Waszym weselu. - Prowadzący program skakał w swoim fotelu jak rozentuzjazmowany szczeniak.
- Udało nam się jakoś dojść do porozumienia - Ania uśmiechnęła się niewinnie.
- Ślad po twojej dłoni miałem na policzki chyba przez tydzień. Ale tak... W końcu doszliśmy do porozumienia.
Changmin uśmiechnął się czule do swojej żony, a cała publiczność jęknęła w zachwycie. Wtedy host przypomniał sobie o czymś.
- A co stało się z koleżanką, która była wtedy z wami w Berlinie? Czyżby to ona była tą tajemniczą narzeczoną Yunho?
Ania z Changminem zachichotali tylko...
***
Ruda siedziała na kanapie owinięta w cieplutki kocyk. W ręku trzymała kubek z parującą herbatą. Za każdym razem powtarzała sobie, że nigdy więcej nie będzie piła ze swoim chłopakiem i jego przyjacielem, a potem znów leczyła kaca giganta. Tym razem oglądała talk show z Anią i Changminem, ale znała tą ich historię tak dobrze, że zamiast na nich, skupiała się na bólu głowy. Nieprzytomności wpatrując się w ekran upiła łyk gorącego napoju, którym opluła się po chwili, słysząc ostatnie pytanie prowadzącego.
- Ale wyglądasz! - Mężczyzna, który usiadł na kanapie obok niej sam nie przypominał Adonisa, z workami i sińcami pod oczami.
- Zostałam właśnie posądzona o bycie narzeczoną tego... No kolegi twojego Yunho. - Mina Rudej wyrażała głębokie obrzydzenie.
- Też tak kiedyś myślałem, zapomniałaś?
- Nie moja wina, że się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona! Raz nawet chciał mnie pocałować. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
- Ale na szczęście pojawił się twój dzielny rycerz - mężczyzna dumnie wypiął pierś.
- Yoochun-ah, jesteś idiotą!
Mimo swoich słów wtuliła się w ramię mężczyzny i w spokoju zaczęła oglądać Anię wykonującą swoją najnowszą piosenkę.


sobota, 16 sierpnia 2014

Gdzie dwóch się bije... One Shot/yaoi

Ojjj.. Chyba należy mi się bura. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że w ostatnim czasie zepsułam komputer, tablet i dwa smartfony. Więc nie mam czym pisać T.T Dlatego wrzucam kolejnego one shota...
Występuja:
Jaejoong
Changmin
Taemin (Shinee)


***


Gdzie dwóch się bije...


Dwóch mężczyzn stało na antresoli nad salą treningową. Patrzyli jak nowy zespół ćwiczy na kilka dni przed debiutem. Sami byli już u szczytu kariery i z lekkim rozbawieniem patrzyli na piątkę zestresowanych dzieciaków. Ich nie kręciło ich już nic, co było związane z showbusinessem. Od jakiegoś czasu szukali nowych rozrywek, a jednej właśnie się oddawali.
- Który? - zapytał niższy
- A może tak wszyscy?
- Changminnie... Prywatnie rób, co chcesz, ale jeżeli idzie o zakład, wybieraj jednego.
- No fun, Jaejoong hyung, no fun... Ale skoro nalegasz...
Dokładnie zlustrował wywijającą na dole piątkę chłopców. Jego uwagę przykuł jeden, który właśnie wykonywał jakąś skomplikowaną taneczną solówkę. Bez wahania wskazał na niego palcem.
- Myślę, że ten maluch z anielskim uśmiechem będzie w sam raz.
Jaejoong widząc minę przyjaciela zachichotał.
- Masz niezły gust.
- Stoi? - Changmin uśmiechnął się perwersyjnie.
- Stoi! - Jae uścisnął wyciągniętą dłoń chłopaka. - Cztery dni i ani godziny więcej.
Min przytaknął zadowolony.
Jeszcze kilka minut przyglądali się swojej ofierze, po czym zeszli na dół i każdy ruszył w swoją stronę, układając w głowie plan działania.

Jae postanowił działać szybko. Wiedział, że Changmin jest dobry w te klocki, a co za tym idzie każda minuta była na wagę złota. Tym razem był pewny swojej wygranej. Ten mały wyglądał na łatwą zdobycz. Chodziło tylko o czas...
Czekał za rogiem, aż tamci skończą próbę. W końcu zobaczył, że jego ofiara pierwsza wychodzi z sali. Chłopiec ocierał spoconą twarz i szyję ręcznikiem. Jaejoong nie mógł powstrzymać małego uśmiechu. Ten zakład będzie warto wygrać, pomyślał. I wcale nie chodziło mu o nagrodę...
Kiedy chłopiec zbliżył się do niego, Jae niby przypadkiem wpadł na niego z całym impetem. Tamten zachwiał się i prawie upadł, ale Wongie złapal go w pasie i przyciągnął do siebie.
- Musisz na siebie uważać. - powiedział cicho i z zadowoleniem patrzył jak twarz małego pokrywa rumieniec - Nie chcesz chyba wypadku tuż przed debiutem?
- N-nie hyung - chłopiec patrzył gdzieś w bok przestraszony - D-dziękuję hyung.
- Nie ma sprawy. - Jae uśmiechnął się szeroko, a twarz jego ofiary pokryła się szkarłatem - Zawsze do usług.
Wolną ręką potargał włosy chłopca.
- Hyung?
- Tak? - Jae nie przestawał się uśmiechać
- Czy... czy mógłbyś mnie już puścić hyung? - mały w ogóle nie patrzył mu w twarz.
Wongi udał zmieszanie i niechętnie wypuścił go z objęć.
- Taemin! Co ty tam robisz? - wysoki chłopak o ciemnych włosach wychylił się z sali - O! Jaejoong hyung! Dzień dobry - ukłonił się nisko.
Wongie skinął tylko głową i uśmiechną się uprzejmie.
- Już idę Minho! - Taemin odwrócił się na pięcie, ale Jae złapał go za rękę.
- Do zobaczenia... niedługo. - drugą część zdania wypowiedział szeptem, tak żeby usłyszał ją tylko mały. Chłopiec drgnął, kiedy to usłyszał, a Jae wydał w duch okrzyk radości. Nie mówiąc już nic ruszył do wyjścia.

Następnego dnia rano Changmin jadł śniadanie we wspólnej stołówce. Dawno tego nie robił, ale sytuacja była wyjątkowa. Zasięgnąwszy wszelkich niezbędnych informacji, ułożył dokładny plan, który miał być niezawodny, jak zawsze z resztą.
Obserwował jak jego ofiara razem z resztą swojego zespołu wesoło konsumuje śniadanie. W końcu, kiedy uznał moment za odpowiedni podszedł do ich stolika. Siedząca tam piątka zastygła w bezruchu.
- Jestem Shim Changmin, ale myślę, że to już wiecie - uśmiechnął się niewinnie - Do tej pory, z powodu naszej trasy, nie mięliśmy okazji się poznać. Słyszałem, że już nie długo wasz debiut.
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami.
- Powodzenia - posłał im jeszcze jeden uśmiech, po czym spuścił oczy. To zawsze działa - Nie chciałbym prosić o zbyt wiele, ale czy mógłbym wam na trochę porwać jednego kolegę?
Chłopcy popatrzyli po sobie zdezorientowani.
- Taemin, twoje zdolności taneczne są już znane wszystkim w SMie. A ja potrzebuje pomocy. Założyłem się z Uno, że nauczę się jakiegoś arcytrudnego układu.
Z zadowoleniem patrzył jak Taemin krztusi się dopiero co upitym łykiem soku. Tylko, żeby się nie zadławił za bardzo.
- Hyung, ale ja nie wiem, czy potrafię - chłopiec próbował się bronić, kiedy przestał już kasłać.
- Nie martw się - Min puścił do niego oko - Na pewno dasz sobie radę. Widzimy się jutro o 21 na małej sali, ok?
- Tak, hyung.
Changmin pożegnał i ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na podniecone szepty, który wybuchły przy stoliku, który opuścił. Liczyło się tylko to, że już jutro wygrana będzie jego.

Jae znów czekał przed salą. Tym razem Taemin opuścił ją długo po kolegach. Miły zbiego okoliczności.
- Może wody? - Wongie podstawił pod nos zdezorientowanego chłopaka butelkę.
- Jaejoong hyung, co tutaj robisz?
- Czekam na ciebie - Jae odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem. - Chciałem się zrehabilitować w twoich oczach. Mam wrażenie, że wczoraj cię wystraszyłem.
- Nie hyung, ja naprawdę nie... - Taemin nie dokończył zdania, bo poczuł na policzku delikatny dotyk.
- Chyba się ubrudziłeś - Jaejoong wytarł wymyśloną przez siebie skazę i z uśmiechem przyglądał się rumieńcom na twarzy swojej ofiary. - Jutro będę nagrywał demo nowej piosenki, jeżeli chcesz posłuchać wpadnij po 21 do studia na pierwszym piętrze.
- Dziękuję za zaproszenie hyung - chłopiec odpowiedział patrząc w podłogę.
„Mam cię malutki“ pomyślał tylko Wongie, kiedy odwrócił się od zagubionego Taemina.

Changmin wpatrywał się w swoje odbicie w wielkim lustrze w sali treningowej. Do 21 brakowało kilku minut. Chłopak wyciągnął się i mruknął zadowolony. Za chwilę jego ofiara sama do niego przyjdzie. Ten mały pewnie niczego się nie spodziewa. Cóż, już niedługo wszystko będzie dla niego jasne. Swoją drogą, to będzie najłatwiejsza wygrana, że wszystkich. Wongie od rana był taki zadowolony, ciągle rzucał mu znaczące uśmieszki. Pewnie myślał, że ma jakieś szanse, naiwny.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Nie czekając na odpowiedź do środka wpadł Taemin.
- Szybko hyung! Musisz mi pomóc! Proszę! - chłopiec pociągną go do drzwi. Panika w jego głosie sprawiła, że Changmin podążał za nim bez oporów. W końcu weszli do jakiegoś pomieszczenia. Byli w małym studiu nagraniowym. Już miał zapytać, co się stało, kiedy...
- Changminnie, do jasnej cholery, co ty tu robisz...?
- To ja się powinienem ciebie zapytać hyung! Coś ty znów wymyślił.
Usłyszeli szczęk przekręcanego klucza i równocześnie odwrócili się w stronę drzwi.
Taemin opierał się o futrynę. Kółeczko na którym zawieszony był kluczyk założył sobie na palec i kręcił nim dookoła. Kiedy spostrzegł, że jest w centrum zainteresowania uśmiechnął się szeroko.
- Chyba wygrałem - powiedział radośnie i schował klucz do kieszonki swoich bardzo obcisłych spodni.
Min i Wongie patrzyli to na siebie to na małego i nie wiedzieli, co powiedzieć. Pierwszy otrząsnął się Jae.
- Ty mały, podły...
Taemin zacmokał i pokiwał główką.
- Może jestem mały... Ale to nie ja chciałem uwieść i wykorzystać niewinnego chłopca. - zrobił słodką minkę, po czym parsknął śmiechem. - Nie patrzcie tak na mnie. Wasza zabawa w zakłady, o to, kto szybciej poderwie wybranego trainee jest już bardzo znana. Muszę przyznać, że byłem bardzo niepocieszony, kiedy ciągle zostawałem niezauważony.
Taemin minął zdziwionych mężczyzn i spokojnie zasiadł na kanapie stojącej tuż za nimi.
Jae i Changmin wyglądali jakby ich piorun strzelił. Pierwszy raz ktoś ich przechytrzył. A ten mały...
- Już się wam nie podobam? - Taemin zaśmiał się widząc zdezorientowane miny hyungów. - Długo będziecie tak stać. Mam zająć się sam sobą, czy jednak będziecie tak mili i przestaniecie tylko patrzeć?
Jae podszedł do chłopaka i nachylił się tak, że ich twarze prawie się stykały. Pogłaskał go po twarzy.
- Oczywiście, że nie będziemy tylko patrzeć - zanurzył rękę we włosach młodszego i delikatnie przeczesał je, po czym mocno za nie pociągnął. Taemin syknął z bólu - Ale to nie ty malutki będziesz dyktował zasady.
- Boże, hyung, jak ja lubię kiedy jesteś taki agresywny. - Changmin zachichotał.
Jaejoong odwrócił się w stronę stojącego tuż za nim chłopaka i brutalnie pocałował go. Jego ręce zawędrowały na pośladki Kociaka, który zamruczał zadowolony.
- To co robimy z tym dzieciaczkiem? - Min zapytał, wpatrując się w Taemina znad ramienia Wongiego, który teraz całował i kąsał jego szyję.
- Coś przyjemnego.
- A co z zakładem?
- Uznajmy to za remis - uśmiechnął się Jae, zajęty rozpinaniem koszuli młodszego kolegi. - Mmm.. Treningi dają efekty - wymruczał, kiedy przejechał dłonią po odsłoniętym torsie chłopaka.
- Tak dawno już tego nie robiliśmy... Inaczej nawet byś nie zauważył. - uśmiechnął się Min.
- Trzeba będzie to nadrobić - mruknął Wongie schylając się by musnąć językiem sutek Kociaka.
- Hyung - Changmin wciągnął głośno powietrze i odchylił głowę do tyłu kiedy Jae uklęknął przed nim i zaczął obsypywać pieszczotami jego brzuch - Jest mi bardzo przyjemnie, ale nie możemy zapominać o naszym specjalnym gościu.
Jae wychylił się zza bioder Mina obejmując go w pasie i oblizując usta spojrzał na Taemina.
- Nasza mała niepokorna ofiara - Wongie uśmiechnął się perwersyjnie. Puścił Kociaka i nie wstając przesunął się w stronę kanapy. Położył ręce na kolanach chłopaka
- Komuś chyba podobało się nasze małe przedstawienie - powiedział i przesunął rękę wyżej na widoczne wybrzuszenie, wyraźnie wskazujące jak bardzo podekscytowany jest młody. Z gardła Taemina wydarł się urwany jęk.
- Jaki wrażliwy - zaśmiał się Kociak i usiadł obok swojej ofiary. Objął go ramieniem i zaczął znaczyć jego szyję pocałunkami. Drugą ręką zawędrował pod T-shirt młodego, pieszcząc tors i brzuch. Na chwilę oderwał się od tej przyjemnej czynności i zdjął do końca swoją koszulę. Potem pomógł pozbyć się bluzki Taeminowi. W tym samym czasie Jae zaczął rozpinać spodnie młodego...

Budynek był już prawie całkowicie opustoszały, więc nikt nie słyszał jęków i krzyków dochodzących z najmniejszego studia nagraniowego. Gdyby ktoś tam zajrzał ujrzałby plątaninę młodych, spoconych ciał, które przez długi czas poznawały nowe sposoby odczuwania rozkoszy. Najdrobniejsze z nich wiło się i wyginało z przyjemności przy każdym ruchu, każdej najmniejszej pieszczocie. W końcu po kolei, z każdego z trzech gardeł wydarł się przeciągły jęk spełnienia.

Wongie i Kociak ubrali się szybko, nie przejmując się ciężko dyszącym Taeminem, który wciąż bezwładni leżał na kanapie. W przypływie litości Jae zdjął z siebie marynarkę i przykrył nią nagiego chłopca.
- Teraz ty będziesz musiał mnie ogrzać - zamruczał do ucha Mina i objął go jedną ręką w pasie, prowadząc do drzwi. Wyższy zaśmiał się cicho i schylił po spodnie Taemina, by wyjąć z nich kluczyk. Kiedy się wyprostował sam przyciągnął do siebie Jae.
- Czy tobie nigdy nie jest mało?
- Ciebie? Nigdy!
Mężczyźni wyszli ze studia z uśmiechami satysfakcji na twarzach. Kiedy zamknęli za sobą drzwi Taemin wstał by wygrzebać ze swoich spodni telefon. Wrócił na kanapę, owinął się marynarką Jae i wybrał czyjś numer.
- Minho? - uśmiechnął się pod nosem. - Odhacz obu... Nie, nie żartuję... Znowu wygrałem! Jeśli nie uda ci się z Yoochunem, będzie 2:0....