wtorek, 25 lutego 2014

Punkt Widzenia Część IX


Część IX

 Changmin od kilku dni był totalnie zdezorientowany. Nie rozumiał niczego co działo się wokół niego. Junsu był pełen energii, radosny, chodził po firmie podśpiewując, a co najlepsze pracował za dwóch. Jednak odpowiedzi na pytanie o to, co wprowadza go w tak doskonały nastrój, unikał jak ognia. Podobnie było z Jae. Jego ukochany codziennie raczył go śniadaniem do łóżka, był przymilny i kochany, jak nigdy. Changmin nie narzekał, broń Boże! On po prostu był realistą i wiedział, że takie zachowanie Jae nie wróżyło nic dobrego. Poza tym doszły go słuchy o jakiejś kłótni Marysi i Yoochuna, ale szczerze wątpił, żeby to właśnie było powodem podłego nastroju, w którym ostatnio była dziewczyna. Zdawało mu się, że nie układa jej się w związku, bo Gabi odwiedzała ich ostatnio sporadycznie. W tym wszystkim zaś najlepsze było to, że od ponad tygodnia nie pojawił się u nich Yunho. Min oczywiście nawet nie śnił, że ten pasożyt już nigdy nie wróci, ale im dłużej go nie było, tym lepiej. Tyle, że nawet to i tak nie zmieniało faktu, że czuł się przepracowany, niedoinformowany i niespokojny. Musiał jakoś się z tym uporać. 


Tego wieczoru Shim Changmin postanowił się odprężyć. Zapomnieć o pracy, spędzić miły wieczór z Jae – to jedyne o czym marzył. Miał nadzieję, że to pozwoli mu odzyskać upragniony spokój ducha. Wychodząc z biura wcześniej niż zwykle nie myślał o niczym innym. Po drodze do domu wpadł jeszcze do pobliskiego sklepu z alkoholem, gdzie kupił swoje ulubione whiskey. Kiedy wysiadał z samochodu uśmiech nie schodził z jego twarzy. Już na parkingu pogwizdywał jakąś wesołą melodię. Jaejoong zapewne się go jeszcze nie spodziewał, bo celowo, przez cały dzień nie dawał mu znaku, że planuje dla nich tak przyjemny wieczór. Wiedział, że jego mężczyzna uwielbia takie małe niespodzianki.
Wszedł do mieszkania najciszej jak tylko potrafił. Miał zamiar prześliznąć się niezauważony do kuchni, żeby przygotować dla siebie i Jae po drinku. Jednak w salonie jego uwagę przykuły dziwne dźwięki, których źródła nie mógł zlokalizować. Zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Wydawało mu się, że w salonie był sam, ale po chwili, gdzieś pod małym stolikiem przy kanapie, znów rozległo się delikatne drapanie. Changmin zaniepokojony, na palcach skierował się w tamtą stronę. Dźwięk był cichy, ale wyraźny. Mężczyzna uklęknął ostrożnie i zajrzał pod stolik. To, co tam zobaczył sprawiło, że na chwile zapomniał jak się oddycha.
- Kim Jaejoong! - wykrzyknął ile sił w płucach. 


Marysia wracała do domu z duszą na ramieniu. Wiedziała, że to dziś Jae miał to zrobić. Bała się reakcji Changmina. Nie zdziwiłaby się, gdyby wpadł w prawdziwą furię. Zazwyczaj chłopak był niezwykle opanowany, kulturalny i grzeczny. Owszem potrafił być również złośliwy i uszczypliwy, ale przy jego inteligencji właśnie to stanowiło o jego nieodpartym uroku. Jedyną osobą, którą naprawdę potrafiła wyprowadzić Mina z równowagi, był jego chłopak. Marysia zastanawiała się czasem, czy to właśnie nie jest tajemnicą ich tak naprawdę zupełnie udanego związku. Choć tym razem podejrzewała, że Jaejoong mógł jednak przesadzić i tym razem Changmin tak szybko mu nie wybaczy. Dlatego też zanim odważyła się wejść do mieszkania, zatrzymała się przed drzwiami i oddychając głęboko odliczyła od jednego do dziesięciu we wszystkich znanych sobie językach. Zamknęła oczy i nacisnęła klamkę.

- Powiedz, że to nie jest to, co ja myślę, że jest! - Marysia wychyliła się zza rogu, asekuracyjnie nie wchodząc jeszcze do salonu. Stąd miała idealny widok na Changmina chodzącego w te i z powrotem przed skulonym na kanapie Jaejoongiem.
- Min-ah... No chyba widzisz, że to kot.
- Jaejoong! Co ten przebrzydły futrzak robi w moim salonie, na dodatek DRAPIĄC MOJE MEBLE! - gdyby było to możliwe, Min za pewne plułby w tamtej chwili jadem.
- To nie jest żaden futrzak, tylko Jiji! - Jae wstał, tuląc do piersi małą, szarą, puszystą kulkę. - I od dzisiaj mieszka z nami.
Chłopak z wyrywającym się z jego objęć kotkiem zamknął się w sypialni. Changmin opadł ciężko na pobliski fotel i schował twarz w dłoniach.
- Próbowaliśmy mu to z Yoochunem jakoś wyperswadować – Maryśka w końcu odważyła się wyjść z ukrycia.
- Mogłaś mnie na to jakoś przygotować – Min spojrzał na nią załamany. – Przecież on wie, że ja nie cierpię kotów!
- Ale chyba nie każesz mu go oddać? - Marysia była przerażona na samą myśl. Choć sama nie przepadała za kotami, nie mogła sobie wyobrazić tego malucha w schronisku. 
- Przecież nie jestem jakimś potworem. Po prostu tego się nie spodziewałem.
- Szczerze... Myślałam, że gorzej to przyjmiesz.
- Znam Jae od prawie dziesięciu lat i zdążyłem przywyknąć do jego pomysłów – uśmiechnął się lekko. – A ja głupi, tak liczyłem na spokojny wieczór.
W końcu jego wzrok przykuła siatka z dopiero co kupioną whiskey, która stała na stoliku.
- Może drinka? - Changmin popatrzył na Marysię z nadzieją.
- Nie powinniście najpierw porozmawiać?
- Teraz to my się prędzej pozabijamy! Najpierw obaj musimy ochłonąć.
- Wpadnę przez was w alkoholizm – dziewczyna przewróciła oczami sięgając po butelkę.


Nie minęła godzina, a Jaejoong był zmuszony wyjść z pokoju, a raczej wybiec w panice. Jiji trzymał w daleko przed sobą wyciągniętych rękach.
- Kuweta! Kuweta! Gdzie ja postawiłem kuwetę?
Okręcił się kilka razy wokół własnej osi, po czym pognał w stronę łazienki. 
- Tu się sika! TUTAJ! Nie na koszulkę pańcia!
Kiedy wyszedł, bez koszulki wycierając się ręcznikiem miał minę wyrażającą najgłębsze obrzydzenie. Maryśka i Changmin nie mogli się powstrzymać i wybuchnęli śmiechem. Chłopak spiorunował ich wzrokiem, ale po chwili opadł na kanapie obok swojego mężczyzny. Min mrugnął porozumiewawczo do zdziwionej dziewczyny. Jaejoong popatrzył na nich i westchnął ciężko.
- To może mi też nalejcie, co? - wtulił się w ramię Mina. – A Jiji i tak z nami zostaje! Ja go jeszcze wychowam na porządnego kota.
- Ciekawe, kto tu kogo wychowa? – Min zaśmiał się wrednie, nie zdając sobie nawet sprawy jak prorocze były jego słowa.


Jaejoonga zaczęło ostatnio irytować zachowanie Yoochuna. Odkąd pokłócił się z Marysią był nie do zniesienia. Poza tym był zupełnie nieosiągalny. Wymigiwał się od spotkań pod byle pretekstem. Dlatego tym razem Jae postanowił być upierdliwy do granic możliwości i przez cały dzień zasypywał swojego przyjaciela wiadomościami i telefonami. Yoo był jednak twardy. W tej sytuacji Jaejoong nie widział innego wyjścia...

- Co ty tu robisz!? - Yoochun stanął jak wryty, widząc przyjaciela nonszalancko opartego o drzwi jego mieszkania. Wydawało mu się, że mieszka w budynku, gdzie bez uprzedniego poinformowania lokatora i uzyskaniu jego zgody, nikt nie ma wstępu.
- Mówiłem ci ostatnio, że ta dziewczyna w recepcji na mnie leci… – Jaejoong uśmiechnął się promiennie.
- Chyba muszę ją uświadomić, że raczej nie ma szans – Yoo uśmiechnął się kwaśno próbując otworzyć drzwi.
- O nie, panie Park! Dziś nie siedzi pan w domu, jak ostatnia boża sierota! - Jae złapał przyjaciela pod ramię i pociągnął w stronę windy, mimo stanowczych protestów i zapierania się rękoma i nogami. - Nie histeryzuj Yoochun-ah. Myślę, że właścicielka tego stoiska dwie przecznice stąd już się za nami stęskniła.
- Na pewno tam już nie wrócę! - mężczyzna przypomniał sobie ich ostatnie wspólne wyjście.
- Przecież ta urocza pani była zachwycona naszym cudownym duetem. Chyba nawet go nagrała. A ja byłem taki nieuczesany... No nic, dziś zaprezentuje się lepiej.
- Na... Nagrała? - Yoo był tak zszokowany, że nawet nie zauważył, że Jaejoong zapakował go już do windy.
- To chyba dobrze, co? Szkoda, żeby nikt tej chwili nie uwiecznił dla potomności. Park Yoochun tańczący przy szczotce, która robiła mu za mikrofon. Jak prawdziwa gwiazda k-popu.
Jaejoong zaniósł się śmiechem widząc żałosną minę przyjaciela, która pięknie komponowała się z rumieńcami na policzkach.
- Wszędzie, tylko nie tam. Proszę cię. 
- Ale tam dają najlepsze jedzonko. Prawie już wydębiłem kilka przepisów, może tym razem się uda.

Yoochun patrząc na Jaejoonga zastanawiał się, jak to w ogóle jest możliwe, że zostali przyjaciółmi. I co ten facet ma w sobie, że potrafi go w przeciągu pięciu minut namówić, na coś, na co zupełnie nie miał ochoty. Musiał przyznać, że znajomości z tego typu osobnikami są wyjątkowo niebezpieczne. A co najgorsze, jak człowiek raz wpadnie w sidła takiego typa, za nic nie idzie się później z tego wyplątać. 


Nie minęło dziesięć minut, a siedzieli już przy jednym ze stolików, a Jaejoong czarował właścicielkę stoiska, żartując i po prostu uśmiechając się uroczo. Yoo nie odzywał się w ogóle, ba, był zbyt zawstydzony, żeby choć spojrzeć tej kobiecie w oczy. Kobiecie, która najwidoczniej na telefonie miała najbardziej kompromitujące sceny z jego życia. Z ulgą wlał w siebie pierwszy kieliszek soju. Jae ochoczo polał kolejny, ale zanim pozwolił mu go wypić, spojrzał na niego poważnie. Yoochun uniósł tylko brew w niemym pytaniu.
- Powiesz mi w końcu, co się dzieje? - Jaejoong zrozumiał, że komunikacja niewerbalna między nimi nie działa tak dobrze, jakby sobie tego życzył.
- A co niby ma się dziać?
Z tradycyjnymi metodami porozumienia też nie było ostatnio najlepiej, więc Jae westchnął tylko ciężko.
- Unikasz mnie, nie chcesz rozmawiać i masz minę, jak samobójca rozdarty między pętlą na gałęzi, a nurtem pobliskiej rzeki. Mam wymieniać dalej?
Yoochun spojrzał na przyjaciela spode łba i opróżnił stojący przed nim kieliszek.
-Stary, po prostu jestem ostatnio naprawdę zajęty...
Sam nie wierzył w to, co mówił, a tym bardziej nie wierzył mu Jae, całą postawą wyrażający ogromne pokłady sceptycyzmu. Jego świdrujący wzrok mógł doprowadzić do szału.
- Dobra! Nie patrz tak już! - pisarz polał kolejną porcję alkoholu i niemal od razu przechylił kieliszek. - Mam mętlik w głowie! Sam do końca nie wiem, co się ze mną dzieje.
Jaejoong napoczął kolejną butelkę. Pierwsze pięć zawsze opróżniali w błyskawicznym tempie. 
- Chodzi o Marysię, prawda?
- Nie! Znaczy tak... - Yoochun z łoskotem uderzył kieliszkiem o stół. – Słyszysz? Sam tego już nie ogarniam! Ciągle o niej myślę, tak serio bez przerwy. Jestem zły sam na siebie! Jestem wściekły na nią, na Gabi, a już szczególnie na tego całego Jinwoo! - malarz słuchał swojego przyjaciela w skupieniu, zadowolony, że ten w końcu się otworzył – Jaejoong-ah! Ja naskoczyłem na nią o jakąś pierdołę, bo byłem zazdrosny o jej przyjaciela! Jestem żałosny, prawda?
Yoo po niemal każdym zdaniu robił przerwę na kieliszek. Z każdym łykiem soju czuł się lepiej i zaczynał być wdzięczny przyjacielowi, że był taki nieustępliwy. Dopiero po chwili zauważył, że Jae przygląda mu się badawczo, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.
- Yoochun?
- Tak? Tak mam na imię...
- Yoochun-ah – Jae wykrzyknął tak, że tamten prawie spadł z krzesła. - Yoochun-ah! Ja wiem, że przez ostatnie lata trułem ci na ten temat niemal codziennie... Ale uwierz, kiedy mówiłem ci, że czas przestać zaliczać wszystko, co jest kobietą i na twój widok nie ucieka... Kiedy mówiłem ci, że powinieneś się w końcu zakochać, miałem na myśli kogoś, kto mógłby to uczucie odwzajemnić!
- Ja się w nikim nie zakochałem! O nie! Nie! Nie! NIE! - Yoo wypił dwie kolejki, nie zawracając sobie głowy takimi szczegółami jak popitka, czy zagryzka. Odetchnął kilka razy głęboko i oblizał wargi, co było jego zwykłym objawem zdenerwowania. Po chwili kontynuował już mniej gwałtownie.
- Przyznaje! Na początku mi się spodobała. Przecież jest taka pociągająca, ładna, pięknie się uśmiecha, a do tego jest taka słodka.
Jaejoong odchylił się do tyłu, rozpierając wygodnie na krześle i krzyżując ręce na piersi, słuchał przyjaciela, kiwając tylko głową.
- Stary! Czy ty w ogóle się słyszysz? Jak ci się jakaś panna tak po prostu podoba, to gadasz o jej cyckach, albo tyłku.
- Przecież ci tłumacze, że ona już mi się nie podoba...
- Tylko się w niej zakochałeś! - zawyrokował z całą pewnością Jae, zanim przechylił trzymany w dłoni kieliszek.
- Pleciesz bzdury przyjacielu – odparł Yoo odkręcając kolejną butelkę. - Przyznam, że może lekko mnie zauroczyła, ale przecież wiem, że nie mam co startować.
- Przynajmniej się przyznałeś, że cię zauroczyła. Choć ja i tak wiem swoje. - Jae położył brodę na stoliku i z zafascynowaniem przyglądał się zawartości kieliszka, która falowała delikatnie, kiedy uderzał w niego palcem. - Ale zgadzam się. Nie masz co startować. Po prostu się z nią pogódź i ciesz, że masz taką fajną koleżankę.
Yoochun na tę uwagę skrzywił się niezadowolony.
- Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.
Jaejoong zajęty wygrzebywaniem co lepszych kąsków z parującego kociołka, nie patrzył nawet na strapionego pisarza.
- Zwykle mówisz „przepraszam” i jest po sprawie.
- Postaram się... - Yoochun zdawał się nie być do końca przekonany. – Jae! Może ja po prostu powinienem znaleźć sobie kogoś innego... Shimhee nie jest przecież taka zła – mężczyzna przyglądał się swojemu kieliszkowi, jakby oceniając jego urodę.
- To ta twoja asystentka, tak? Nie obraź się, ale w takiej sytuacji lepiej nie iść aż tak na łatwiznę. - Jaejoong skrzywił się z niesmakiem. Yoo przewrócił oczami.
- Co wyście się wszyscy tak na nią uwzięli? Ty, Marysia, a nawet ten cholerny Jinwoo. - Widząc, że Jae nie ma pojęcia o kim mowa, Yoochun pośpieszył z wyjaśnieniem. – Kim Jinwoo to przyjaciel Marysi. Jest fotografem, robił mi zdjęcia do jakiegoś wywiadu. Poza tym jest chamem i gburem.

Pisarz wypił trzy kieliszki jednym ciągiem. Jae zaś zamyślił się na chwilę, zastygając w bezruchu wciąż trzymając w ręku butelkę.
- Jinwoo... Jinwoo... - mamrotał pod nosem – Słuchaj, Yoochun-ah, ten cały Jinwoo jest trochę wyższy od ciebie, dobrze zbudowany z takim apetycznym tyłeczkiem.
Yoochun wypluł do kieliszka dopiero co upity łyk soju.
- Przepraszam cię bardzo, ale na tyłek to ja mu akurat nie patrzyłem – powiedział lekko zniesmaczony. - Ale reszta się zgadza.
- To ja go kiedyś widziałem – Jae był pełen entuzjazmu. – Podsłuchiwałem pod drzwiami Marysi, jak kiedyś przyszedł ją odwiedzić. - Nie zważając na minę przyjaciela, wyrażającą mieszankę zdziwienia i dezaprobaty, kontynuował – Macie nawet coś wspólnego! On też jest w niej zakochany.
Dopiero, kiedy zauważył, że twarz Yoo przybiera wyraz zwykle zarezerwowany dla seryjnych morderców, zrozumiał, że powiedział za dużo.
- Skąd ta pewność? - pisarz złowieszczo, w miarowym rytmie, uderzał w stół dnem butelki. Jaejoong nie był przekonany, czy powinien zdradzać więcej szczegółów. Wiedział jednak, że skoro już mu się wypsnęło, Yoochun tak łatwo nie odpuści.
- Słyszałem jak jej to mówił...

Po usłyszeniu tych słów, Yoo nie bawił się już w nalewanie soju, tylko zdrowo pociągnął z gwinta. Jae wiedząc, na co się zanosi załamany ukrył twarz w dłoniach.

2 komentarze:

  1. Czekałam,czekałam i się doczekałam! xD Eh..biedny Yoo TT TT chłopak się załamie :D Chciałabym,żeby już wszystko się wydało,bo tylko oboje cierpią.. :c

    OdpowiedzUsuń
  2. To tylko pierwsza z 3 części, na które został podzielony właściwy rozdział nr 9, więc niedługo wstawimy kolejne dwie ;)
    Chunnie i Maryśka to debile... Ale co poradzić~~

    OdpowiedzUsuń

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D