Część IX
Changmin od kilku dni był totalnie zdezorientowany. Nie
rozumiał niczego co działo się wokół niego. Junsu był pełen energii, radosny,
chodził po firmie podśpiewując, a co najlepsze pracował za dwóch. Jednak
odpowiedzi na pytanie o to, co wprowadza go w tak doskonały nastrój, unikał jak
ognia. Podobnie było z Jae. Jego ukochany codziennie raczył go śniadaniem do
łóżka, był przymilny i kochany, jak nigdy. Changmin nie narzekał, broń Boże! On
po prostu był realistą i wiedział, że takie zachowanie Jae nie wróżyło nic
dobrego. Poza tym doszły go słuchy o jakiejś kłótni Marysi i Yoochuna, ale
szczerze wątpił, żeby to właśnie było powodem podłego nastroju, w którym
ostatnio była dziewczyna. Zdawało mu się, że nie układa jej się w związku, bo
Gabi odwiedzała ich ostatnio sporadycznie. W tym wszystkim zaś najlepsze było
to, że od ponad tygodnia nie pojawił się u nich Yunho. Min oczywiście nawet nie
śnił, że ten pasożyt już nigdy nie wróci, ale im dłużej go nie było, tym
lepiej. Tyle, że nawet to i tak nie zmieniało faktu, że czuł się
przepracowany, niedoinformowany i niespokojny. Musiał jakoś się z tym
uporać.
Tego wieczoru Shim Changmin postanowił się odprężyć.
Zapomnieć o pracy, spędzić miły wieczór z Jae – to jedyne o czym marzył. Miał
nadzieję, że to pozwoli mu odzyskać upragniony spokój ducha. Wychodząc z biura
wcześniej niż zwykle nie myślał o niczym innym. Po drodze do domu wpadł jeszcze
do pobliskiego sklepu z alkoholem, gdzie kupił swoje ulubione whiskey. Kiedy
wysiadał z samochodu uśmiech nie schodził z jego twarzy. Już na parkingu
pogwizdywał jakąś wesołą melodię. Jaejoong zapewne się go jeszcze nie
spodziewał, bo celowo, przez cały dzień nie dawał mu znaku, że planuje dla nich
tak przyjemny wieczór. Wiedział, że jego mężczyzna uwielbia takie małe
niespodzianki.
Wszedł do mieszkania najciszej jak tylko potrafił. Miał
zamiar prześliznąć się niezauważony do kuchni, żeby przygotować dla siebie i
Jae po drinku. Jednak w salonie jego uwagę przykuły dziwne dźwięki, których
źródła nie mógł zlokalizować. Zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Wydawało mu
się, że w salonie był sam, ale po chwili, gdzieś pod małym stolikiem przy
kanapie, znów rozległo się delikatne drapanie. Changmin zaniepokojony, na
palcach skierował się w tamtą stronę. Dźwięk był cichy, ale wyraźny. Mężczyzna
uklęknął ostrożnie i zajrzał pod stolik. To, co tam zobaczył sprawiło, że na
chwile zapomniał jak się oddycha.
- Kim Jaejoong! - wykrzyknął ile sił w płucach.
Marysia wracała do domu z duszą na ramieniu. Wiedziała, że
to dziś Jae miał to zrobić. Bała się reakcji Changmina. Nie zdziwiłaby się,
gdyby wpadł w prawdziwą furię. Zazwyczaj chłopak był niezwykle opanowany,
kulturalny i grzeczny. Owszem potrafił być również złośliwy i uszczypliwy, ale
przy jego inteligencji właśnie to stanowiło o jego nieodpartym uroku. Jedyną
osobą, którą naprawdę potrafiła wyprowadzić Mina z równowagi, był jego chłopak.
Marysia zastanawiała się czasem, czy to właśnie nie jest tajemnicą ich tak
naprawdę zupełnie udanego związku. Choć tym razem podejrzewała, że Jaejoong
mógł jednak przesadzić i tym razem Changmin tak szybko mu nie wybaczy. Dlatego
też zanim odważyła się wejść do mieszkania, zatrzymała się przed drzwiami i
oddychając głęboko odliczyła od jednego do dziesięciu we wszystkich znanych
sobie językach. Zamknęła oczy i nacisnęła klamkę.
- Powiedz, że to nie jest to, co ja myślę, że jest! -
Marysia wychyliła się zza rogu, asekuracyjnie nie wchodząc jeszcze do salonu.
Stąd miała idealny widok na Changmina chodzącego w te i z powrotem przed
skulonym na kanapie Jaejoongiem.
- Min-ah... No chyba widzisz, że to kot.
- Jaejoong! Co ten przebrzydły futrzak robi w moim
salonie, na dodatek DRAPIĄC MOJE MEBLE! - gdyby było to możliwe, Min za pewne
plułby w tamtej chwili jadem.
- To nie jest żaden futrzak, tylko Jiji! - Jae wstał, tuląc
do piersi małą, szarą, puszystą kulkę. - I od dzisiaj mieszka z nami.
Chłopak z wyrywającym się z jego objęć kotkiem zamknął się w
sypialni. Changmin opadł ciężko na pobliski fotel i schował twarz w dłoniach.
- Próbowaliśmy mu to z Yoochunem jakoś wyperswadować –
Maryśka w końcu odważyła się wyjść z ukrycia.
- Mogłaś mnie na to jakoś przygotować – Min spojrzał na nią
załamany. – Przecież on wie, że ja nie cierpię kotów!
- Ale chyba nie każesz mu go oddać? - Marysia była
przerażona na samą myśl. Choć sama nie przepadała za kotami, nie mogła sobie
wyobrazić tego malucha w schronisku.
- Przecież nie jestem jakimś potworem. Po prostu tego się
nie spodziewałem.
- Szczerze... Myślałam, że gorzej to przyjmiesz.
- Znam Jae od prawie dziesięciu lat i zdążyłem przywyknąć do
jego pomysłów – uśmiechnął się lekko. – A ja głupi, tak liczyłem na spokojny
wieczór.
W końcu jego wzrok przykuła siatka z dopiero co kupioną
whiskey, która stała na stoliku.
- Może drinka? - Changmin popatrzył na Marysię z nadzieją.
- Nie powinniście najpierw porozmawiać?
- Teraz to my się prędzej pozabijamy! Najpierw obaj musimy
ochłonąć.
- Wpadnę przez was w alkoholizm – dziewczyna przewróciła
oczami sięgając po butelkę.
Nie minęła godzina, a Jaejoong był zmuszony wyjść z pokoju,
a raczej wybiec w panice. Jiji trzymał w daleko przed sobą wyciągniętych
rękach.
- Kuweta! Kuweta! Gdzie ja postawiłem kuwetę?
Okręcił się kilka razy wokół własnej osi, po czym pognał w
stronę łazienki.
- Tu się sika! TUTAJ! Nie na koszulkę pańcia!
Kiedy wyszedł, bez koszulki wycierając się ręcznikiem miał
minę wyrażającą najgłębsze obrzydzenie. Maryśka i Changmin nie mogli się
powstrzymać i wybuchnęli śmiechem. Chłopak spiorunował ich wzrokiem, ale po
chwili opadł na kanapie obok swojego mężczyzny. Min mrugnął porozumiewawczo do
zdziwionej dziewczyny. Jaejoong popatrzył na nich i westchnął ciężko.
- To może mi też nalejcie, co? - wtulił się w ramię Mina. –
A Jiji i tak z nami zostaje! Ja go jeszcze wychowam na porządnego kota.
- Ciekawe, kto tu kogo wychowa? – Min zaśmiał się wrednie,
nie zdając sobie nawet sprawy jak prorocze były jego słowa.
Jaejoonga zaczęło ostatnio irytować zachowanie Yoochuna.
Odkąd pokłócił się z Marysią był nie do zniesienia. Poza tym był zupełnie
nieosiągalny. Wymigiwał się od spotkań pod byle pretekstem. Dlatego tym razem
Jae postanowił być upierdliwy do granic możliwości i przez cały dzień zasypywał
swojego przyjaciela wiadomościami i telefonami. Yoo był jednak twardy. W tej
sytuacji Jaejoong nie widział innego wyjścia...
- Co ty tu robisz!? - Yoochun stanął jak wryty, widząc
przyjaciela nonszalancko opartego o drzwi jego mieszkania. Wydawało mu się, że
mieszka w budynku, gdzie bez uprzedniego poinformowania lokatora i uzyskaniu
jego zgody, nikt nie ma wstępu.
- Mówiłem ci ostatnio, że ta dziewczyna w recepcji na mnie
leci… – Jaejoong uśmiechnął się promiennie.
- Chyba muszę ją uświadomić, że raczej nie ma szans – Yoo
uśmiechnął się kwaśno próbując otworzyć drzwi.
- O nie, panie Park! Dziś nie siedzi pan w domu, jak
ostatnia boża sierota! - Jae złapał przyjaciela pod ramię i pociągnął w stronę
windy, mimo stanowczych protestów i zapierania się rękoma i nogami. - Nie
histeryzuj Yoochun-ah. Myślę, że właścicielka tego stoiska dwie przecznice stąd
już się za nami stęskniła.
- Na pewno tam już nie wrócę! - mężczyzna przypomniał sobie
ich ostatnie wspólne wyjście.
- Przecież ta urocza pani była zachwycona naszym cudownym
duetem. Chyba nawet go nagrała. A ja byłem taki nieuczesany... No nic, dziś
zaprezentuje się lepiej.
- Na... Nagrała? - Yoo był tak zszokowany, że nawet nie
zauważył, że Jaejoong zapakował go już do windy.
- To chyba dobrze, co? Szkoda, żeby nikt tej chwili nie uwiecznił
dla potomności. Park Yoochun tańczący przy szczotce, która robiła mu za
mikrofon. Jak prawdziwa gwiazda k-popu.
Jaejoong zaniósł się śmiechem widząc żałosną minę
przyjaciela, która pięknie komponowała się z rumieńcami na policzkach.
- Wszędzie, tylko nie tam. Proszę cię.
- Ale tam dają najlepsze jedzonko. Prawie już wydębiłem
kilka przepisów, może tym razem się uda.
Yoochun patrząc na Jaejoonga zastanawiał się, jak to w ogóle
jest możliwe, że zostali przyjaciółmi. I co ten facet ma w sobie, że potrafi go
w przeciągu pięciu minut namówić, na coś, na co zupełnie nie miał ochoty.
Musiał przyznać, że znajomości z tego typu osobnikami są wyjątkowo
niebezpieczne. A co najgorsze, jak człowiek raz wpadnie w sidła takiego typa,
za nic nie idzie się później z tego wyplątać.
Nie minęło dziesięć minut, a siedzieli już przy jednym ze
stolików, a Jaejoong czarował właścicielkę stoiska, żartując i po prostu
uśmiechając się uroczo. Yoo nie odzywał się w ogóle, ba, był zbyt zawstydzony,
żeby choć spojrzeć tej kobiecie w oczy. Kobiecie, która najwidoczniej na
telefonie miała najbardziej kompromitujące sceny z jego życia. Z ulgą wlał w
siebie pierwszy kieliszek soju. Jae ochoczo polał kolejny, ale zanim pozwolił
mu go wypić, spojrzał na niego poważnie. Yoochun uniósł tylko brew w niemym
pytaniu.
- Powiesz mi w końcu, co się dzieje? - Jaejoong zrozumiał,
że komunikacja niewerbalna między nimi nie działa tak dobrze, jakby sobie tego
życzył.
- A co niby ma się dziać?
Z tradycyjnymi metodami porozumienia też nie było ostatnio
najlepiej, więc Jae westchnął tylko ciężko.
- Unikasz mnie, nie chcesz rozmawiać i masz minę, jak
samobójca rozdarty między pętlą na gałęzi, a nurtem pobliskiej rzeki. Mam
wymieniać dalej?
Yoochun spojrzał na przyjaciela spode łba i opróżnił stojący
przed nim kieliszek.
-Stary, po prostu jestem ostatnio naprawdę zajęty...
Sam nie wierzył w to, co mówił, a tym bardziej nie wierzył
mu Jae, całą postawą wyrażający ogromne pokłady sceptycyzmu. Jego świdrujący
wzrok mógł doprowadzić do szału.
- Dobra! Nie patrz tak już! - pisarz polał kolejną porcję
alkoholu i niemal od razu przechylił kieliszek. - Mam mętlik w głowie! Sam do
końca nie wiem, co się ze mną dzieje.
Jaejoong napoczął kolejną butelkę. Pierwsze pięć zawsze
opróżniali w błyskawicznym tempie.
- Chodzi o Marysię, prawda?
- Nie! Znaczy tak... - Yoochun z łoskotem uderzył
kieliszkiem o stół. – Słyszysz? Sam tego już nie ogarniam! Ciągle o niej myślę,
tak serio bez przerwy. Jestem zły sam na siebie! Jestem wściekły na nią, na
Gabi, a już szczególnie na tego całego Jinwoo! - malarz słuchał swojego
przyjaciela w skupieniu, zadowolony, że ten w końcu się otworzył – Jaejoong-ah!
Ja naskoczyłem na nią o jakąś pierdołę, bo byłem zazdrosny o jej przyjaciela!
Jestem żałosny, prawda?
Yoo po niemal każdym zdaniu robił przerwę na kieliszek. Z
każdym łykiem soju czuł się lepiej i zaczynał być wdzięczny przyjacielowi, że
był taki nieustępliwy. Dopiero po chwili zauważył, że Jae przygląda mu się
badawczo, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.
- Yoochun?
- Tak? Tak mam na imię...
- Yoochun-ah – Jae wykrzyknął tak, że tamten prawie spadł z
krzesła. - Yoochun-ah! Ja wiem, że przez ostatnie lata trułem ci na ten temat
niemal codziennie... Ale uwierz, kiedy mówiłem ci, że czas przestać zaliczać
wszystko, co jest kobietą i na twój widok nie ucieka... Kiedy mówiłem ci, że
powinieneś się w końcu zakochać, miałem na myśli kogoś, kto mógłby to uczucie
odwzajemnić!
- Ja się w nikim nie zakochałem! O nie! Nie! Nie! NIE! - Yoo
wypił dwie kolejki, nie zawracając sobie głowy takimi szczegółami jak popitka,
czy zagryzka. Odetchnął kilka razy głęboko i oblizał wargi, co było jego
zwykłym objawem zdenerwowania. Po chwili kontynuował już mniej gwałtownie.
- Przyznaje! Na początku mi się spodobała. Przecież jest
taka pociągająca, ładna, pięknie się uśmiecha, a do tego jest taka słodka.
Jaejoong odchylił się do tyłu, rozpierając wygodnie na
krześle i krzyżując ręce na piersi, słuchał przyjaciela, kiwając tylko głową.
- Stary! Czy ty w ogóle się słyszysz? Jak ci się jakaś panna
tak po prostu podoba, to gadasz o jej cyckach, albo tyłku.
- Przecież ci tłumacze, że ona już mi się nie podoba...
- Tylko się w niej zakochałeś! - zawyrokował z całą
pewnością Jae, zanim przechylił trzymany w dłoni kieliszek.
- Pleciesz bzdury przyjacielu – odparł Yoo odkręcając
kolejną butelkę. - Przyznam, że może lekko mnie zauroczyła, ale przecież wiem,
że nie mam co startować.
- Przynajmniej się przyznałeś, że cię zauroczyła. Choć ja i
tak wiem swoje. - Jae położył brodę na stoliku i z zafascynowaniem przyglądał
się zawartości kieliszka, która falowała delikatnie, kiedy uderzał w niego
palcem. - Ale zgadzam się. Nie masz co startować. Po prostu się z nią pogódź i
ciesz, że masz taką fajną koleżankę.
Yoochun na tę uwagę skrzywił się niezadowolony.
- Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.
Jaejoong zajęty wygrzebywaniem co lepszych kąsków z
parującego kociołka, nie patrzył nawet na strapionego pisarza.
- Zwykle mówisz „przepraszam” i jest po sprawie.
- Postaram się... - Yoochun zdawał się nie być do końca
przekonany. – Jae! Może ja po prostu powinienem znaleźć sobie kogoś innego...
Shimhee nie jest przecież taka zła – mężczyzna przyglądał się swojemu
kieliszkowi, jakby oceniając jego urodę.
- To ta twoja asystentka, tak? Nie obraź się, ale w takiej
sytuacji lepiej nie iść aż tak na łatwiznę. - Jaejoong skrzywił się z
niesmakiem. Yoo przewrócił oczami.
- Co wyście się wszyscy tak na nią uwzięli? Ty, Marysia, a
nawet ten cholerny Jinwoo. - Widząc, że Jae nie ma pojęcia o kim mowa, Yoochun
pośpieszył z wyjaśnieniem. – Kim Jinwoo to przyjaciel Marysi. Jest fotografem,
robił mi zdjęcia do jakiegoś wywiadu. Poza tym jest chamem i gburem.
Pisarz wypił trzy kieliszki jednym ciągiem. Jae zaś zamyślił
się na chwilę, zastygając w bezruchu wciąż trzymając w ręku butelkę.
- Jinwoo... Jinwoo... - mamrotał pod nosem – Słuchaj,
Yoochun-ah, ten cały Jinwoo jest trochę wyższy od ciebie, dobrze zbudowany z
takim apetycznym tyłeczkiem.
Yoochun wypluł do kieliszka dopiero co upity łyk soju.
- Przepraszam cię bardzo, ale na tyłek to ja mu akurat nie
patrzyłem – powiedział lekko zniesmaczony. - Ale reszta się zgadza.
- To ja go kiedyś widziałem – Jae był pełen entuzjazmu. –
Podsłuchiwałem pod drzwiami Marysi, jak kiedyś przyszedł ją odwiedzić. - Nie
zważając na minę przyjaciela, wyrażającą mieszankę zdziwienia i dezaprobaty,
kontynuował – Macie nawet coś wspólnego! On też jest w niej zakochany.
Dopiero, kiedy zauważył, że twarz Yoo przybiera wyraz zwykle
zarezerwowany dla seryjnych morderców, zrozumiał, że powiedział za dużo.
- Skąd ta pewność? - pisarz złowieszczo, w miarowym rytmie,
uderzał w stół dnem butelki. Jaejoong nie był przekonany, czy powinien zdradzać
więcej szczegółów. Wiedział jednak, że skoro już mu się wypsnęło, Yoochun tak
łatwo nie odpuści.
- Słyszałem jak jej to mówił...
Po usłyszeniu tych słów, Yoo nie bawił się już w nalewanie
soju, tylko zdrowo pociągnął z gwinta. Jae wiedząc, na co się zanosi załamany
ukrył twarz w dłoniach.
Czekałam,czekałam i się doczekałam! xD Eh..biedny Yoo TT TT chłopak się załamie :D Chciałabym,żeby już wszystko się wydało,bo tylko oboje cierpią.. :c
OdpowiedzUsuńTo tylko pierwsza z 3 części, na które został podzielony właściwy rozdział nr 9, więc niedługo wstawimy kolejne dwie ;)
OdpowiedzUsuńChunnie i Maryśka to debile... Ale co poradzić~~