niedziela, 9 lutego 2014

Punkt Widzenia Część VI

Część VI


Lee Shimhee z dumą przyglądała się swojemu dziełu. Wszystko było malowniczo porozrzucane. Dla kogoś niewtajemniczonego musiało to wyglądać na wynik włamania. Dziewczyna jednak, w przeciwieństwie do ewentualnych, prawdziwych włamywaczy, postarała się by nie zniszczyć niczego cennego.
Siedziała na kanapie dopalając papierosa i rozmyślając o tym, ile jeszcze musi się natrudzić, aby dopiąć swego, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Zanim otworzyła spojrzała w lustro, żeby upewnić się, że wystarczająco rozmazała makijaż. Kiedy uchylała drzwi, przybrała minę wyrażającą głębokie przerażenie.
- Yoochun! - wykrzyknęła zalewając się łzami i rzuciła mu się na szyję.
Chłopak objął ją z lekkim wahaniem i poklepał po plecach. Shimhee szlochała w jego ramię.
- Jak dobrze, że jesteś. Tak strasznie się bałam.
- Co tu się stało? - Yoo zapytał rozglądając się po zdemolowanym salonie.
- Nie mam pojęcia. Wróciłam do domu i zastałam cały ten bałagan. - Shimhee opadła na kanapę i ukryła twarz w dłoniach.
- Dzwoniłaś na policję?
- Nic nie zginęło. W czym mogą mi pomóc?
- Shimhee, przecież to było włamanie. Co jeśli to jakiś psychopata. - Yoochun nieświadomie podniósł głos.
- Zrobię to jutro, obiecuję - powiedziała drżącym głosem i znów zalała się łzami.
Yoochun usiadł koło niej i opiekuńczo otoczył ramieniem.
- Cii... Przepraszam, nie chciałem cię bardziej denerwować. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Po prostu zostań dziś ze mną. Nie będę mogła zasnąć, jeśli będę tu sama.
Zauważyła, że Yoochun mocno się zmieszał.
- Mam nadzieję, że nie popsułam ci żadnych planów na wieczór... Byłeś po prostu pierwszą osobą, o jakiej pomyślałam... - dziewczyna mistrzowsko udała zakłopotanie.
- Nie, nie ma sprawy. Oczywiście, że z tobą zostanę.
Shimhee wtuliła się w jego ramiona.
- Dziękuję - wyszeptała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech triumfu.


Przez następne kilka dni Marysia starała się skupić tylko na swojej pracy. Całe wieczory spędzała zamknięta w swoim pokoju, starając się nie myśleć o niczym innym niż czekające na zapełnienie kartki papieru. Nie było to łatwe, kiedy nie mogła wyrzucić z głowy myśli o Yoochunie. Nie chciała przyznać się przed sobą, że zabolało ją kiedy wybiegł z mieszkania po telefonie Shimhee. Starała się wmówić sobie, że to z powodu niechęci do tej podłej dziewczyny, a nie z sympatii do niego. Przecież obiecała sobie, że Lee Shimhee nie zniszczy już nic w jej życiu. Poza tym, może stało się dobrze. Gdyby telefon nie zadzwonił, Yoo na pewno dowiedziałby się prawdy. Z jednej strony chciała jak najszybciej odkręcić całą to historię z byciem lesbijką, z drugiej bała się reakcji wszystkich wokół, kiedy wyda się, że ich okłamała. Dzień poprzedzający wcześniej umówione spotkanie z pisarzem był najgorszy. Wieczorem dziewczyna z hukiem zatrzasnęła szkicownik i już po dwudziestej zagrzebała się w pościeli próbując zapomnieć o całym świecie. 


Marysia stała w metrze ściskając w ramionach teczkę i wpatrując się w swoje odbicie w szybie. Starała się przybrać neutralny wyraz twarzy i uspokoić przyspieszony oddech, ale wciąż wyglądała na przerażoną. Przed wejściem do kawiarni zamknęła oczy i w myślach policzyła do dziesięciu. Na nic się to jednak nie zdało, kiedy już znalazła się w środku. Od razu zobaczyła uśmiechniętego Yoo. Obok niego równie zadowolona popijała kawę Lee Shimhee. Marysia głęboko westchnęła, ale nie zawahała się przed podejściem do stolika. Starała się zachowywać naturalnie, ale kiedy debatowali nad jej pracami unikała jak mogła patrzenia na Shimhee. Nie mogła więc zauważyć, jak sama jest przez nią dokładnie obserwowana.

Asystentka Yoochuna nie odzywała się za wiele. Szczerze, nawet nie zwróciła uwagi na rysunki Maryśki. Obchodziło ją jedynie to, w jaki sposób dwójka, z którą dzieliła stolik odnosiła się do siebie. Nigdy nie widziała takiego Yoo, choć pracowała dla niego już od pół roku. Był naprawdę radosny. Choć zawsze dużo się uśmiechał, nigdy nie robił tego tak naturalnie. Zauważyła, że kiedy Maryśka na niego nie patrzyła, nie odrywał od niej spojrzenia. Dokładnie widać było jak nawet najmniejsze zetknięcie dłoni robi na nim piorunujące wrażenie. Ale pomimo tego, nie zachowywał się jak zwykle, kiedy chciał poderwać jakąś dziewczynę. Widziała go kilka razy w akcji, chłonąc każdy szczegół jego zachowania. Tym razem nie było jednak tanich komplementów, żartów. Był naturalny jak nigdy. Jakby nie zauważał, że on nie był Maryśce obojętny. To jak się rumieniła, zalotnie zakładała włosy za ucho, spuszczała spojrzenie zawstydzona. Shimhee znała te numery, ale w tym wypadku były zupełnie nieświadome. Poza tym, kiedy zapytała Yoo, o jego życie uczuciowe, odpowiedział, dość tajemniczo, że pewne osoby są poza zasięgiem prostego faceta. 

- Co u Gabi? - czy Shimhee się przesłyszała, czy w głosie Yoochuna przebrzmiała nutka żalu, kiedy wypowiadał imię tej różowej pokraki?
- Spędza mnóstwo czasu z Junsu... Wiesz, ten akt - Maryśka zaśmiała się.
- I wcale ci to nie przeszkadza?
- Nie... To znaczy…przecież to tylko obraz - dziewczyna wyraźnie się zmieszała.
Shimhee stwierdziła, że to odpowiedni moment, żeby wtrącić się do rozmowy.
- Marysiu, ten Junsu to twój chłopak? Miło, że znów się z kimś spotykasz. - uśmiechnęła się do dziewczyny.
Yoochun i Maryśka wymienili znaczące, jakby spanikowane spojrzenia, a Shimhee trudno było powstrzymać parsknięcie śmiechem, kiedy skojarzyła wszystkie fakty. Kiedy chłopak przeprosił obie panie, gdy zadzwonił jego telefon, była przygotowana do ataku.

- Przerzuciłaś się na dziewczynki? - zaśmiała się piskliwie, kiedy była już pewna, że Yoo ich nie słyszy. - Ale ta twoja przyjaciółeczka zawsze wyglądała na taką, czyżby cię przekabaciła?
Maryśka nie odpowiadała, tylko patrzyła wściekła na Shimhee.
- A może było dla ciebie tak wielkim szokiem, kiedy nakryłaś tego swojego kretyna ze mną w łóżku? - znów zaśmiała się perfidnie.
- Skoro był takim kretynem, to po co wlazłaś mu do łóżka? - dziewczyna zapytała przez zaciśnięte zęby.
- Ja się tam wcale nie pchałam. Po prostu miał ochotę na prawdziwą kobietę, a nie wiecznie skrzywioną pseudoartystkę.
- Czy ja w poprzednim wcieleniu zdradziłam ojczyznę, że teraz muszę się użerać z taką podłą żmija, jak ty?
- Och, ależ mnie uraziłaś. - Shimhee teatralnym gestem złapała się za serce. - Wolałabym nie mieć już z tobą nic wspólnego. Myślałam, że jak pozbyłam się ciebie z akademika, nie będę musiała patrzyć na twoją słodką buźkę. Więc lepiej nie zrób jakiegoś głupstwa. - Patrzyła na Maryśkę z wyższością
- O co ci chodzi?
- Nie wiem, po co ta cała lesbijska bajka, ale lepiej się jej trzymaj. Nie wydam cię. Będę na tyle miła, że tego nie zrobię...
Zauważyła, że Yoochun wraca do stolika więc urwała i przybrała swój zwykły, przesłodzony uśmiech.
- Przepraszam panie, dzwonili z wydawnictwa, ale już możemy wracać do rozmowy...
- Więc teraz ja muszę przeprosić - Marysia wstała i zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Coś się stało? - Yoo wydawał się niepocieszony.
- Nie, po prostu mam dziś po południu zajęcia, chciałam się jeszcze przygotować. Do zobaczenia - nie czekając na odpowiedź ruszyła do wyjścia, zastanawiając się, co tym razem knuje Shimhee.


Wieczorem Marysia starała się zabrać za zaległe prace zaliczeniowe. Nie szło jej najlepiej, bo nie mogła przestać myśleć o Shimhee. Wiedziała, że ta dziewczyna nigdy nie robi niczego, jeżeli nie widzi w tym korzyści dla siebie. Ile by dała, żeby już nigdy nie musieć się z nią spotkać. Nie mogła jednak rzucić pracy z dnia na dzień. Potrzebowała pieniędzy, a poza tym... Poza tym nie chciała przysparzać problemów Yoochunowi.
Jej ponure rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Ponieważ nikt nie otwierał, a dzwonek zadzwonił ponownie, Marysia niechętnie wyszła ze swojego pokoju.
- Jinwoo? Co ty tutaj robisz? - Wykrzyknęła kiedy zobaczyła osobę stojąca przed drzwiami.
- Też się cieszę, że cię widzę - przystojna twarz wysokiego chłopaka rozciągnęła się w uśmiechu.
- Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłeś. Wejdź proszę.
- Nie dawałaś znaku życia, więc postanowiłem cię odwiedzić. No i chciałem sprawdzić jakież to mieszkanko ci znalazłem.
- Jak widzisz, bardzo ładne - dziewczyna zaśmiała się wesoło.
- Ok, zobaczyłem, mogę iść.
- Oj, nie wygłupiaj się. Chodźmy do mojej sypialni.
- Do sypialni mówisz - chłopak wymownie uniósł brew.
- A tobie jak zwykle jedno w głowie. - Maryśka przewróciła oczami.

Po kilku minutach Jinwoo siedział przy biurku a Marysia na swoim łóżku i gawędzili wesoło popijając herbatę.
- To rysunki do pracy? - chłopak zapytał przeglądając kartki rozrzucone na blacie.
- Raczej szkice, miałam dość dużo pomysłów, musiałam je zweryfikować. - podeszła do Jinwoo i wyjęła mu z ręki obrazek przedstawiający drogę przez gęsty las.
- Widzisz, marzenia się spełniają.
Dziewczyna oparła się o biurko i nadal wpatrywała w swoja pracę.
- Wiesz, że to tylko namiastka... Ale kiedy czytam te opowiadania... - przerwała na moment próbując znaleźć odpowiednie słowa. Jinwoo patrzył na nią wyczekująco. - Wraca tamto uczucie... Chwilami wydaje mi się, że to tamte historie. 
- Marysiu... - Jinwoo nie wiedział, co powinien odpowiedzieć.
- Wiem, że to głupie.
- Nie - chłopak złapał ją za rękę - Po prostu za nim tęsknisz.
Marysia patrzyła na niego niepewnie. Jinwoo wstał i spojrzał jej prosto w oczy.

Jae obudził się z rozkosznej popołudniowej drzemki. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że Marysia na pewno jest już w domu. Postanowił zapytać ją, czy nie jest głodna. On stanowczo był, ale nie lubił gotować tylko dla siebie. Ziewając i przeciągając się przeszedł przez salon. Już chciał zapukać, kiedy zobaczył, że drzwi są uchylone. Usłyszał strzępki rozmowy, a jego wrodzona ciekawość nie pozwoliła mu odejść. Dyskretnie zerknął przez szparę. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że nad Marysią pochyla się jakiś facet. Choć nie widział jego twarzy, od razu zwrócił uwagę na jego niezłą budowę. Nie pozwolił sobie jednak na dłuższe kontemplowanie tego zupełnie przyjemnego widoku i skupił się na treści rozmowy.

- Jinwoo, proszę... - Marysia starała się nie patrzeć mu w twarz.
- Nie, to ja proszę ciebie, daj mi szansę.
- Jinwoo...
- Marysiu, dobrze wiesz, że cię kocham i chcę z tobą być - chłopak delikatnie dotknął jej twarzy.
- Tyle razy ci powtarzałam, że jesteś i zawsze będziesz moim przyjacielem.
- Nie chce być tylko twoim przyjacielem. Wiem, że po tym wszystkim jest ci ciężko, ale udowodnię ci...
Marysia nie dała mu dokończyć
- Proszę cię Jinwoo! Chcesz, żebym udawała, że też cię kocham?
Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa... - powiedział cicho.
- I kiedyś będę, uwierz... Ale na pewno nie wtedy, kiedy będę okłamywać ciebie i siebie samą.
- Masz rację... - Jinwoo zrobił krótką pauzę, jakby chciał coś dodać, ale w końcu spuścił tylko głowę. - Chyba lepiej będzie, jak już sobie pójdę.

Jaejoong po cichu czmychnął do swojego pokoju. Siadł na łóżku i mocno się zamyślił. Coś stanowczo mu tu nie pasowało, ale nie mógł dojść co.

Jinwoo wyszedł bez słowa. Marysia zamknęła za nim drzwi i głośno westchnęła. Wtedy w salonie pojawił się ziewający Jae.
- O! Cześć, kiedy wróciłaś? - zapytał siadając na kanapie.
- Dość dawno. Nie wiedziałam, że jesteś w domu - Marysia zdziwił się na widok współlokatora.
- Uciąłem sobie małą drzemkę - uśmiechnął się. - Jesteś głodna? Może zrobię jakąś kolację.
- Jeżeli znasz jakąś potrawę, która poprawi mi nastrój w ten parszywy dzień, to poproszę. - dziewczyna powiedziała żałośnie i opadła na kanapę obok Jae.
- Hmm... Na to mam inne sposoby...
Jaejoong podszedł do barku i gestem, którego nie powstydziłaby się doświadczona hostessa wskazał na jego zawartość. Marysia uśmiechnęła się i tylko pokiwała głową.
Jae pomyślał, że może uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym rożnie. Poprawi humor dziewczynie i może dowie się czegoś na temat rozmowy z tajemniczym mężczyzną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D