Część XI
Yoochuna obudziły pierwsze promienie słońca. Zaczął się
zastanawiać, dlaczego nie opuścił żaluzji, ale wtedy bardziej zaintrygował go
fakt, że śpi w ubraniu. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie, że
poprzedni wieczór spędził na piciu z Jae. Uznał przy tym, że obudzenie się we
własnym łóżku w tej sytuacji, należy uznać za sukces. Ostatnim razem usnął na
posłaniu swojego psa. Miał zamiar zakryć twarz poduszką i zasnąć ponownie, ale
natura była silniejsza.
Wychodząc z łazienki postanowił jeszcze odwiedzić kuchnię i
zaopatrzyć się w butelkę wody, która w takie poranki była nieodzowna.
Przechodząc przez salon stanął nagle jak wryty. Na jego kanapie spała na
siedząco Marysia. Harang leżał koło dziewczyny z łbem na jej kolanach. Yoochun
podszedł do nich i przyglądał się śpiącej dwójce z najwyższym zainteresowaniem.
Kiedy zauważył, że dziewczyna obejmuje się ramionami pobiegł do swojej
sypialni, skąd po chwili wrócił z polarowym pledem. Mało delikatnie zrzucił psa
z kanapy. Ostrożnie, tak żeby jej nie obudzić, ułożył Marysię w pozycji leżącej
i dokładnie okrył. Klękną przy kanapie próbując przypomnieć sobie jak to się
stało, że ta słodka istotka śpi teraz w jego salonie. Powoli zaczęły wracać do
niego obrazy minionej nocy. Zdając sobie sprawę, ze swojego zachowania skrzywił
się i zaklął cicho. W głowie zaświtała mu jednak myśl, że skoro dziewczyna jest
tutaj ich relacje wrócą do poprzedniego stanu. Zanim zorientował się co robi,
nachylił się nad śpiącą blondynką i skradł jej małego całusa.
- Park Yoochun - szepnął sam do siebie odsuwając się od
dziewczyny. - Chyba do końca zwariowałeś.
- Halo! Pobudka.
Cichy głos sprawił, że Marysia niechętnie otworzyła oczy,
żeby zobaczyć nachylonego nad nią, uśmiechniętego Yoochuna.
- Cholera! Usnęłam! - jęknęła niezadowolona - Która godzina?
- Po ósmej. Przepraszam, że budzę, ale zrobiłem kawę i
pomyślałem, że może też się napijesz.
Mężczyzna wciąż uśmiechał się promiennie. Dziewczyna była
pod wrażeniem jego energii. Gdyby to ona tak się sponiewierała, teraz
walczyłaby z kacem mordercą.
- Dziękuję - powiedziała tylko, kiedy stanęła przed nią
filiżanka z aromatycznym, parującym napojem.
Yoo usiadł koło niej z wielkim kubkiem w dłoni.
- To chyba ja powinienem podziękować, za to, że mnie tu
przyholowałaś - było mu tak wstyd, że zarumienił się lekko.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się ciepło. - Od tego ma się
przyjaciół, poza tym duża w tym zasługa Changmina.
Chłopak odwzajemnił uśmiech, szczęśliwy, że znów rozmawiają
ze sobą normalnie.
- Marysiu, przepraszam za ostatnie dni i za tamto w
biurze... - zaczął chcąc w końcu wyjaśnić całą sytuację, ale dziewczyna nie
dała mu dokończyć.
- Nie wracajmy do tego, dobrze? Powiedzmy, że wybaczę ci
wszystko, jeżeli odwieziesz mnie do domu. Nie chce spóźnić się na zajęcia.
- Mogę być twoim szoferem nawet przez najbliższy miesiąc.
Oboje zaśmiali się głośno, szczęśliwi, że atmosfera między
nimi nie jest już tak napięta.
Yunho otworzył oczy i przewrócił się na bok, chcąc objąć
dziewczynę, z którą spędził noc. Ze zdziwieniem odkrył jednak, że jest w łóżku
sam. Ciche skrzypnięcie drzwi skierowało jego uwagę w tamtą stronę.
- Jeszcze tu jesteś?
Shimhee zapinała ostatnie guziki swojej koszuli, patrząc na
chłopaka z wyższością.
- Za godzinę muszę być w biurze, więc – z łaski swojej,
zbieraj się.
Dziewczyna wyszła z sypialni, a Yunho niezadowolony zaczął
zbierać swoje rzeczy. Już ubrany przeszedł do kuchni, gdzie zwabił go zapach
przygotowywanej przez Shimhee kawy. Stanął za nią i obejmując jedną ręką w
pasie położył głowę na jej ramieniu.
- Dla mnie też zrobisz? - zapytał zmysłowym szeptem.
Dziewczyna zgrabnie wyplątała się z jego objęć. Spojrzała na niego uśmiechając
się lekko.
- Chyba za dużo sobie wyobrażasz. - Widząc jak Ho wydyma
policzki, okazując swoje niezadowolenie, zaśmiała się cicho. – Naprawdę, to że
czasem ze sobą sypiamy nie znaczy, że będziesz dostawał rano śniadanko i
kawusię. Możesz co najwyżej pomarzyć.
Yunho oparł się o blat jednej z szafek i wykrzywił usta w
ironicznym uśmiechu, unosząc przy tym jedną brew.
- Dobrze księżniczko, już niczego sobie nie wyobrażam -
uniósł ręce w obronnym geście. – Ale może byłabyś tak uprzejma i podrzuciła
mnie do centrum. Nie proszę o zbyt wiele?
Shimhee upiła łyk kawy i westchnęła.
- Niech ci będzie, wyrzucę cię przed wydawnictwem, ale niech
nikt cię nie widzi.
- Masz to jak w banku.
Po pół godzinie byli już w drodze. Shimhee nie kryła swojej
irytacji. Yunho, jego pewność siebie i ta mina amanta z podrzędnego romansu
doprowadzał ją niemal do szewskiej pasji. Może i był dobry w łóżku, ale ta
znajomość była stanowczo nie na jej nerwy. Postanowiła, że od dziś będzie go
całkowicie ignorowała. Kiedy z zawadiackim uśmiechem na twarzy puścił jej
perskie oko, była już na sto procent pewna, że podjęła słuszną decyzje.
- Dojeżdżamy - rzuciła sucho.
Yunho z zaciekawieniem wyjrzał przez okno.
- Tu pracujesz? - wskazał na biurowiec po drugiej stronie
skrzyżowania. Dziewczyna skinęła tylko głową.
- Cholera! Yoochun nigdy się nie chwalił, że u niego takie
laski zatrudniają... - wymruczał pod nosem. Shimhee spojrzała na niego z
zainteresowaniem.
- Znasz Park Yoochuna?
- Zdziwiona, że mam takich znajomych?
- Musze przyznać, że tak - uśmiechnęła się ironicznie.
- Mój kumpel z dzieciństwa przyjaźni się z nim od lat. Jae
ilustruje mu nawet te bajeczki... A nie wróć... Tak było zanim Yoo nie
zatrudnił tej Polki! Mam dość jej i tej jej różowej panienki.
Ho zrobił niezadowoloną minę. Shimhee w duchu musiała
przyznać, że mają z chłopakiem podobne odczucia, ale nie to było w tamtej
chwili najważniejsze.
- Chcesz mi powiedzieć, że znasz też Kim Jaejoonga?
- Przecież ci powiedziałem, tak?
Shimhee spojrzała na Yunho z nieodgadnioną miną. Doszła do
wniosku, że jednak znajomość z marnym tancerzyną też może się przydać. O
Postanowieniach sprzed kilku minut postanowiła na razie zapomnieć...
Marysia pełna energii wparowała do mieszkania. Mrucząc jakąś
wesołą melodie niemal wbiegła do swojego pokoju po ręcznik i kosmetyczkę.
Okazało się, że łazienka była już zajęta przez któregoś z jej współlokatorów.
Rzuciła więc rzeczy na kanapę, a sama siadła na jej oparciu i dalej
podśpiewywała, wymachując przy tym nogami.
- A pani co tak wesolutko?
Jae wyszedł z sypialni w samych spodniach od piżamy tuląc
Jiji. Uwadze Marysi nie umknął fakt, że on również nie wyglądał na skacowanego.
- Bo dziś taki piękny dzień, słoneczko świeci i życie jest
piękne.
Dziewczyna wyszczerzyła się w radosnym uśmiechu. Jaejoong
spojrzał na nią podejrzliwie, ale nie skomentował.
- A Yoochun żyje? - zapytał kierując swe kroki do kuchni.
Maryśka ruszyła za nim.
- Żyje i ma się całkiem dobrze, zupełnie jak ty. Jak to w
ogóle możliwe, że wczoraj byliście zalani w trupa, a dziś jesteście jak nowo
narodzeni? To przeczy prawom natury.
Przyglądała się Jae świdrującym wzrokiem, a ten tylko się
zaśmiał.
- Lata praktyki - powiedział wesoło, nalewając wody do
czajnika.
Marysia już chciała odpowiedzieć, ale w kuchni zjawił się
Min.
- Wy macie jakiś sposób. Jeszcze to od ciebie wyciągnę. Masz
szczęście, że teraz się śpieszę.
Wybiegła z kuchni i łapiąc po drodze rzeczy z kanapy
zniknęła w łazience. Pod prysznicem nie mogła przestać się uśmiechać.
- On był pijany i myśli, że jesteś lesbijką kretynko! Zejdź
na ziemię - powtarzała sobie w kółko, ale nie pozwalało jej to przestać myśleć
o tych kilku chwilach, które spędziła w objęciach pisarza.
Kiedy po piętnastu minutach wyszła z łazienki trafiła w sam
środek istnego tornada.
- Wróć tu, ty przebrzydła bestio! - Min gonił kociaka wokół
salonu z rządzą mordu w oczach.
- Changmin-ah! Daj mu spokój, on nic złego nie zrobił –
Jaejoong obserwował zachowanie swojego chłopaka ze złością.
- Nasikał do moich butów! Do moich najlepszych, drogich jak
cholera butów! - Changmin przybrał minę mordercy-kanibala.
- Przecież nie specjalnie. On jeszcze nie do końca radzi
sobie z kuwetą.
- A ja chyba nie do końca radzę sobie z tobą! - Min był
bliski furii, więc trzaskając drzwiami, wszedł do ich wspólnej sypialni.
- On jest zestresowany, bo dziś rozstrzygnięcie jakiegoś
dużego przetargu - Jaejoong uśmiechnął się przepraszają do ciągle tkwiącej na
środku salonu Marysi.
Kiedy Changmin wrócił do salonu, przebrany w garnitur
pasujący do innych butów, był w znacznie lepszym nastroju.
- Wiesz co, Jae? - uśmiechnął się wesoło do chłopaka
siedzącego na fotelu z Jiji na kolanach. – Ten twój kot nie jest wcale taki
zły!
- Pewnie, że nie! Jest kochany! - właściciel zwierzaka,
podrapał go po łebku, oddychając z ulgą. Był pewny, że najgorsze już za nim.
Changmin podszedł do niego i patrząc mu w oczy, również pogłaskał kota.
- Narobił na tą twoją obrzydliwą, babską torebkę z frędzlami
– chłopak, niczym drapieżne zwierzątko, wyszczerzył w uśmiechu wszystkie ząbki.
Jiji zwinnie zeskoczył z kolan Jaejoonga.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że to męska... - chłopak
zawiesił głos, jakby dopiero dotarł do niego sens usłyszanych przed chwilą
słów. - Gdzie? Co zrobił!? JIJI-YAH!
Zerwał się z fotela i pobiegł za kociakiem, który przed
chwilą czmychnął do kuchni. Changmin zaś włożył suche buty i z uśmiechem
satysfakcji na ustach wyszedł z mieszkania.
Marysia stała jeszcze przez chwilę w salonie, próbując
przetrawić to co właśnie zobaczyła. W końcu wzruszyła tylko ramionami,
dochodząc do wniosku, że w tym mieszkaniu to norma. Potem jej wzrok padł na
wiszący na ścianie zegarek. Kiedy dotarło do niej, która godzina w popłochu
rzuciła się do swojej sypialni, żeby przygotować się do wyjścia.
Marysia cieszyła się, że w końcu udało jej się przyciągnąć
Gabi do siebie. Tęskniła już za nią, bo ta ostatnio ciągle nie miała czasu na
spotkania. Dziewczyna myślała, że kiedy jej przyjaciółka upora się z tym
nieszczęsnym aktem wszystko wróci do normy. Niestety nic takiego się nie stało.
Marysia czuła, że oddalają się z Gabi od siebie, od momentu kiedy wyprowadziła
się z akademika. Oczywiście mieszkając z Jae i Minem nie mogła narzekać na nudę.
Musiała też przyznać, że szczerze zaprzyjaźniła się z tą zwariowaną parą. Mimo
to brakowało jej damskiego towarzystwa. Przekonała się też, że przyjaźń z gejem
jest trochę przereklamowana. W końcu to też facet i nie ma możliwości, żeby do
końca zrozumiał dziewczynę. Dlatego tego wieczoru Marysia i Gabrysia miały
zamiar odbić sobie ostatnie tygodnie, urządzając prawdziwy babski wieczór.
Kupiły wino, lody i uzbroiły się w kilka komedii romantycznych. Kiedy dotarły
do mieszkania, chłopaków nie było. Changmin pewnie wciąż był w pracy, albo co
gorsze, Jaejoong zmusił go, żeby towarzyszył mu w wyprawie do weterynarza z
Jiji.
- Jesteś pewna, że z wami mieszka tylko jeden kot, a nie
całe stado? - zdziwiła się Gabi, gdy przeszły do salonu. Rzeczywiście był on
pełen kocich zabawek. Od małych pluszowych myszek po drapaki i kilkupoziomowy
domek. Maryśka zachichotała tylko widząc minę przyjaciółki.
- W sypialni są jeszcze ubranka i pluszowy Jiji.
- Jezusieńku! Biedny zwierzak - jęknęła Gabryśka, a Marysia
tylko głośniej się zaśmiała.
- Uwierz mi, radzi sobie zupełnie dobrze.
- To znaczy?
- Poczekaj aż Jae z nim wróci. Wtedy sama się przekonasz...
Dziewczyny kończyły pierwszy film i zbliżały się do końca
drugiej butelki wina, kiedy usłyszały dźwięk otwieranych drzwi.
- A mówiłem ci, żebyś nie wyciągał go z transportera w
samochodzie - głos Changmina był przepełniony satysfakcją i zadowoleniem.
- Wyglądał na smutnego - Jae brzmiał dość płaczliwie.
- Raczej na wściekłego.
Changmin wszedł do salonu.
- O! Cześć dziewczyny! Dawno cię nie było Gabrysiu. Powinnaś
odwiedzać nas częściej.
Przyjaciółki patrzyły na chłopaka dość podejrzliwie.
Wyglądał jakby Boże Narodzenie przyszło wcześniej, a on na dodatek dostał
najlepszy prezent w swoim życiu. Chwilę po nim do salonu przyczłapał Jaejoong z
kocim transporterem w ręku. Jedno spojrzenie na jego twarz wystarczyło, żeby
dziewczyny wybuchnęły głośnym śmiechem. Na jego policzku widniał krwawy ślad po
ostrych pazurkach.
- Wy też przeciwko mnie? - chłopak wygiął usta w podkówkę.
- Jaejoong-ah - Maryśce udało się opanować jako pierwszej, -
Co się stało, biedaku?
- Ja go chciałem tylko przytulić.
Jae wyciągnął przed siebie transporter. Marysia wstała z
kanapy i wzięła go, po czym ustawiła na stoliku. Kiedy rozsuwała zamek czuła
wpatrzone w siebie trzy pary oczu. Jae był przerażony, Gabi zaciekawiona, a Min
szczerze rozbawiony.
- Jiji-yah, kici kici... Wyjdź malutki - dziewczyna
wyciągnęła rękę do w stronę skulonego w kącie kociaka - No chodź do mnie. Już
po wszystkim.
Zwierzątko w końcu się poruszyło i ostrożnie obwąchało dłoń
dziewczyny. Ku zdumieniu wszystkich już po chwili kot łasił się do niej,
mruczeniem prosząc o pieszczoty.
- Przebrzydły zdrajca! - wykrzyknął Jae i zniknął w
sypialni, trzaskają przy tym drzwiami. Changmin zaśmiał się w głos i podszedł
do Jiji, który wygodnie rozłożył się na kolanach Marysi.
- Zaczynam cię lubić mały śmierdzielu - podrapał kociaka za
uszkiem, na co ten przymrużył oczy z przyjemności.
- Changmin, dlaczego ty czasem jesteś taki wredny dla
swojego faceta? - zapytała Gabi między kolejnymi spazmami śmiechu.
- Bo inaczej wszedłby mi kiedyś na głowę, a poza tym... -
mężczyzna zawiesił na chwilę głos - Lubię go przepraszać - mrugnął znacząco do
dziewczyn.
- Więc wybaczcie moje panie! Zabieram futrzaka i idziemy się
kajać.
Przyjaciółki zachichotały rozbawione, kiedy Min niepewnie
brał Jiji, na ręce.
- Marysiu! - odwrócił się jeszcze zanim wszedł do sypialni.
- Prawie zapomniałem! Przyszła dziś do ciebie paczka z Polski. Leży na stoliku
przy drzwiach. A teraz dobranoc.
Uśmiechnął się wesoło i zniknął w swoim pokoju.
- Paczka z Polski! - dziewczyny rzuciły się w stronę drzwi.
- Może to zapasy od mamy?
- Trochę to za małe, jak na zapasy - zauważyła Gabrysia
podnosząc niewielki pakunek.
Marysia spojrzała jej przez ramię i zamarła widząc adres
nadawcy.
- Daj mi to natychmiast! - wyrwała paczkę z rąk przyjaciółki
i zaczęła desperacko rozrywać papier. Kiedy ich oczom ukazała się niewielka
książeczka z barwną okładką, Gabi już wiedziała czego może się spodziewać.
Marysia szybko przekartkowała książkę, a z każdą kolejną stroną w jej oczach
pojawiało się coraz więcej łez.
- Jak ona mogła... Jak mogła... - powtarzała jak w amoku. Po
chwili zaś osunęła się na podłogę.
- Jae! Min! Pomocy! - wykrzyknęła Gabi, próbuj cucić
nieprzytomną przyjaciółkę.
Omg,omg! Pomijając,że uwielbiam ten fick i JaeMin'a to....chcę już wiedzieć co tak zwaliło z nóg Maryśkę! .o.
OdpowiedzUsuńKolejne dwa rozdziały już w drodze ;)
OdpowiedzUsuńA tak btw, na sunsu są Twoje fice?
Są ale stare i bardzo słabe :D teraz można powiedzieć,że nieco poprawiłam się chociaż Tobie nie dorównuję.. ;)
UsuńCzekaj... Muszę pozbierać się z podłogi xD moje fice na sunsu to jest porażka... Ten też nie zawsze trzyma się kupy xD
UsuńDajesz Nick z forum! Czytać będę, albo raczej czytać ponownie, bo ja tam wszystko czytałam :D
WŁAŚNIE,ŻE UWIELBIAM TWOJE FICE!!!!!!!!! <3 wgl.Wy wszystkie tam tak super pisałyście...aż czytałam to po 132543854357435465 razy :D:D umm...ja ostatnia skomentowałam Twój post,który ostatnio dodałaś. :D
UsuńI nie skończyłaś swoich tasiemców, albo skończyłaś, ale gdzie indziej! A buu~~!!
UsuńWeź mnie nie chwal, bo wpadnę w samozachwyt! Mnie trzeba gonić do roboty! XD
Nie skończyłam,bo zdecydowanie nie podobają mi się i najchętniej bym je usunęła...ale,że jestem masochistką to przetrzymuję swoje wszystkie opowiadania i co jakiś czas je czytam myśląc nad czym mogę jeszcze popracować. xD
UsuńHahhaha..dobrze,zapamiętam! :D Ale naprawdę uwielbiam to jak piszesz..nie będę tu pisać,bo muszę zostawić komentarz pod następnym rozdziałem~ ;)