sobota, 12 kwietnia 2014

Punkt Widzenia Część XVI

Część XVI

Przez cały seans nie mógł się skupić. Co chwilę zamiast na ekran patrzył na siedzącą obok niego dziewczynę. Złapał ją za rękę i splótł ich palce. Odwróciła się w jego stronę z uśmiechem i po chwili wróciła do oglądania. On był zbyt niespokojny. Wiedział, że za chwile Marysia może zostać wplątana w sprawy, o których nie powinna mieć pojęcia, a on nie wiedział jak może ją obronić.
- Yoochun, wszystko w porządku? - dziewczyna zapyta, kiedy wychodzili z kina wciąż trzymając się za ręce. Mężczyzna zatrzymał się i obejmując ja w pasie przyciągnął do siebie.
- Jestem trochę zmęczony. - odpowiedział odciskając całusa na jej czole.
- Jedź do domu, ja mam stąd parę kroków...
- To może wpadniemy do mnie i zabierzemy Haranga na spacer? To będzie dla mnie najlepszy relaks - przytulił ją mocno czekając na reakcję.
- Na pewno nie chcesz się po prostu wcześniej położyć?
Marysia odsunęła się nieznacznie, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Yoochun uśmiechnął się słodko i pokręcił przecząco głową.
- To prowadź do samochodu! - wykrzyknęła z entuzjazmem. Mężczyzna obejmując ją zaborczym gestem, skierował ich w stronę parkingu.

Byli już w drodze, kiedy pisarz przypomniał sobie o czymś istotnym. Wydarzenia z przed kilku godzin nie dawały mu się skupić.
- Marysiu, wysłałem list do wydawnictwa, które zajmuje się książkami twojego taty.
- Naprawdę? Odezwali się? - dziewczyna podskakiwała na swoim siedzeniu.
- Spokojnie, wysłałem dopiero wczoraj. To na razie same ogólniki, ale stwierdziliśmy z Yoohwanem, że na razie nie możemy zdradzać za wiele. Twoja siostra może się zorientować, że coś jest nie tak, skoro wie, że jesteś w Korei.
- Myślisz, że to fair - na wspomnienie o Zosi, Marysia poczuła ukłucie winy - Czasem myślę, że byłoby lepiej gdybym po prostu z nią porozmawiała.
Yoochun spojrzał na kobietę obok siebie zupełnie zrezygnowany. Nie mógł zrozumieć skąd u niej jakiekolwiek wątpliwości. Czy to możliwe, żeby ktoś  była aż tak niewinny i naiwny?
Rozczulony zdjął rękę z kierownicy i położył ją na splecionych na kolanach, delikatnych dłoniach malarki. Marysia spojrzała na niego zdziwiona, ale on nie odrywał wzroku od drogi przed sobą.
- To był twój pomysł, z resztą uważam, że naprawdę genialny, więc zrealizujmy go do końca. Przyznaj, że nie wierzysz, że rozmowa coś tu da? - w odpowiedzi otrzymał tylko głośne westchnienie, więc kontynuował - Sama widzisz, dlatego na razie nie myśl o tym, tylko daj działać mi i młodemu.
Stanęli na czerwonym świetle, a on korzystając z okazji skradł dziewczynie małego całusa, przywracając tym samym uśmiech na jej twarzy.

Parkując pod domem Yoo, prawie zupełnie zapomnieli o niezbyt przyjemnej  rozmowie, którą odbyli w drodze. Teraz roześmiani, ze splecionymi dłońmi kierowali się w stronę wejścia do apartamentowca. Nie zauważyli nawet biegnącej w ich stronę postaci. Dopiero kiedy Yoochun wylądował na chodniku, wycierając cieknącą z nosa krew, zwrócili uwagę na ciężko dyszącego chłopaka.
- Yunho oszalałeś? - Marysia wykrzyknęła przerażona.
- No i może zaczniesz go bronić? - mężczyzna prychnął z pogardą.
Yoochun wstał na nogi z lekką pomocą dziewczyny. Był pewien, że ma złamany nos.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego to zrobiłeś? - zapytał zmienionym przez obrażenia głosem.
- Nie udawaj głupiego! Shimhee o wszystkim mi powiedział!
- Co z tym wszystkim ma wspólnego Shimhee? - prawie wykrzyknęła Maryśka. Cała ta sytuacja wystarczająco wyprowadziła ją z równowagi, a do tego jeszcze imię tej kobiety!
- Skąd w ogóle ją znasz? - zdziwił się Yoochun.
Yunho złapał pisarza za ubranie i pociągnął tak, że prawie stykali się nosami. Marysia pisnęła zdenerwowana.
- Słuchaj mnie uważnie - Ho syknął ze złością - Shimhee to moja kobieta! I nie pozwolę na wasz ślub, rozumiesz?
Puścił mężczyznę, jednocześnie popychając, tak że ten znów wylądował na ziemi.
- Jaki ślub? Yunho, wyjaśnij mi proszę! - Marysia siliła się na spokojny ton głosu, ale w środku cała drżała.
- Marysiu, to nie tak... - zaczął Chun, ale malarka nie dała mu dokończyć.
- Nie ciebie pytałam - powiedziała ostro.
- Shimhee wywaliła mnie ze swojego mieszkania. Powiedziała, że nie może tego dłużej ciągnąć, bo za tydzień są jej zaręczyny, a za poł roku ślub. Z Park Yoochunem! - Yunho przez cały czas patrzył na siedzącego na chodniku kumpla. Miał ochotę go zamordować tu i teraz.
- Jaka ja jestem głupia! - Marysia zaśmiała się gorzko i ruszyła w stronę najbliższej stacji metra.  Po kilku krokach poczuła, jak ktoś łapie ją za ramie. Nie musiała się odwracać, żeby sprawdzać kto to.
- Nie dotykaj mnie - warknęła.
- Pozwól mi wyjaśnić... - Yoo brzmiał żałośnie.
- Nie masz czego! - ruszyła dalej przed siebie, ale on nie dawał za wygraną. Kiedy znów próbował ją zatrzymać, Marysia odwróciła się szybko i wymierzyła mu siarczysty policzek. Mężczyzna syknął z bólu. Jego twarz była już wystarczająco spuchnięta i obolała.
- Nie chcę cię więcej widzieć! I obiecuję ci, że zrobie wszystko, żeby już nigdy cię nie zobaczyć - skończyła bardzo cicho, nie mogąc już powstrzymywać łez.
Zanim do Yoochuna dotarł sens jej słów, dziewczynie udało się złapać  taksówkę. Kiedy zaczął biec, ona zniknęła za najbliższym zakrętem.

Jaejoong dreptał niespokojnie przy drzwiach wejściowych. Kiedy tylko usłyszał dzwonek, otworzył je w ułamku sekundy. Do środka weszła Gabi, a za raz za nią Junsu, który ostatnio nie odstępował swojej kobiety nawet na chwilę.
- Gdzie ona jest? - zapytała dziewczyna.
- U siebie. Pakuje się - Jae odpowiedział smętnie.
- I nie powiedziała ci, co się stało?
- Ani słowa... Wróciła ze spotkania z Chunem zapłakana i stwierdziła, że się wyprowadza!
- Gdzie ona niby chce teraz zamieszkać? - Gabi była co raz bardziej zdenerwowana.
- Ona... - Jae zaczął się jąkać - Ona chce wrócić do Polski.
- I to wszystki po spotkaniu z Yoochunem, tak? - malarka wypluła imię pisarza jak przekleństwo, a Jae tylko przytaknął - Zabiję gnidę. Jak mamę kocham, uduszę tą namiastkę faceta gołymi rękoma!
Junsu, który do tej pory biernie przysłuchiwał się całej rozmowie podszedł do swojej kobiety i złapał ją w pasie, kiedy ta wyrwała w stronę drzwi.
- Kochanie, najpierw porozmawiaj z Marysią, ona na pewno tego potrzebuje - powiedział cicho.
- A poza tym Changmin już do niego pojechał - powiedział Jae śmiejąc się nerwowo
- Był zły? - zapytał Su z drapieżnym błyskiem w oku.
- To mało powiedziane! Jak zobaczył roztrzęsioną Marysię, to wyszedł z mieszkania z rządzą mordu wymalowaną na twarzy.
Junsu uśmiechnął się złowieszczo, kiedy obrócił Gabi twarzą do siebie.
- Możesz być spokojna, Yoochun będzie miał nauczkę, cokolwiek zrobił.
- No dobrze - powiedziała dziewczyna niepewnie - A teraz chodźmy wyciągnąć od tej mojej beksy kochanej, co tak naprawdę się dzieje.
- Wszyscy? - zdziwił się Jaejoong.
Dziewczyna kiwnęła głową i nacisnęła klamkę w drzwiach przyjaciółki.

Maryśka w jednej ręce trzymała telefon, drugą wrzucała do walizki wszystko, co popadnie. Raz nawet wylądował tam niczego nieświadomy Jiji, który kręcił się dookola dziewczyny. Prychną niezadowolony, kiedy został przykryty jakąś bluzką i czmychnął pod łóżko ciągnąc ją za sobą. Malarka nawet tego nie zauważyła, bo po drugiej stronie słuchawki w końcu odezwał się żywy człowiek, a nie maszyna.
- Dzień dobry! Potrzebuje biletu do Europy na dziś lub najpóźniej jutro... Nie proszę pana, to nie żart... To nie jest istotne, ale najbardziej pasowałby Berlin lub Praga... Tak oczywiście, czekam...
Znów zajęła się pakowaniem swojego dobytku, z uwagą czekając na powrót swojego rozmówcy.
- Co do cholery! - krzyknęła, czując, że ktoś wyrywa jej telefon.
Spojrzała w górę i zobaczyła jak Gabi z uśmiechem satysfakcji rozłącza połączenie.
- Oddaj mi telefon, natychmiast! - blondynka stanęła na przeciwko przyjaciółki z bojową miną.
- Nie! Najpierw wyjaśnij nam, co ty najlepszego wyprawiasz.
Dopiero teraz Marysia zauważyła stojących przy drzwiach mężczyzn.
- Wracam do Polski! Mam dość tego kraju! Mam dość wszystkiego!
- Ale dlaczego? - zapytał Jaejoong. Usta wygiął w podkówkę, a w kącikach jego oczy zaczęły gromadzić się łezki. Pokochał Marysię, jak kolejną siostrę i nie mógł uwierzyć, że dziewczyna może tak po prostu zniknąć z jego życia. Tym bardziej zdziwiło go zimne spojrzenie, jakim go obdarzyła.
- Nie udawaj, że o niczym nie wiesz!
- Ale, o czym mam wiedzieć? - stanął na przeciwko niej i spojrzał prosto w oczy.
- Yoochun mówi ci o wszystkim. Ale myślałam, że ja też jestem twoją przyjaciółką. Mogłeś mnie jakoś ostrzec. Skoro wiedziałeś, że to między mną i Yoo nie ma sensu... - po jej policzkach znów zaczęły płynąć łzy.
- Jak to nie ma sensu? Ja wiem, że Chunnie czasem jest idiotą, ale jemu zależy na tobie, jak jeszcze nigdy na nikim.
- Widać na Shimhee zależy mu bardziej, skoro za pół roku bierze z nią ślub!
Gabryśka po słowach przyjaciółki wyglądała jakby ją piorun strzelił, Jaejoong zaśmiał się histerycznie, a Junsu, stwierdził, że nie ogarnia i kiedy pozostała trója zaczęła mówić chórem, nabrał w płuca powietrza i...
- Spokój! - krzyknął, żeby zwrócić ich uwagę. Poskutkowało. Wszyscy spojrzeli na niego uważnie.
- Siadać! - rozkazał wskazując na łóżko. W ułamku sekundy przyjaciele skupili się na brzegu tapczanika wpatrując się w Su.
- Na początku wyjaśnijcie mi, co to za jedna, to Shimhee? I błagam! Pojedynczo.
- To szmata! - powiedziała dobitnie Gabi, czym wywołała jęk niezadowolenia, który wyrwał się z ust Junsu - Nie jęcz tak, bo to szczera prawda. Zasłużyła sobie na taką opinię, a już szczególnie po tym, co zrobiła Marysi!
- To znaczy? - zapytał Su z naciskiem. Miał już dość tych wszystkich niedomówień.
Gabi spojrzała na przyjaciółkę, dając jej do zrozumienia, że tą część historii powinna opowiedzieć sama. Blondynka westchnęła, ale w końcu zaczęła mówić.
- Shimhee mnie nienawidzi odkąd tylko przyjechałam do Seulu. Za co? Nie mam pojęcia. Może po prostu dręczenie kogoś sprawia jej  przyjemność. Ona studiuje na innym wydziale, ale jej kierunek ma zajęcia z historii sztuki z malarstwem. Zaczęło się od jakiś drobnych złośliwości. Kilka razy niby to przypadkiem zalała czymś moje notatki. Ignorowałam to, bo nie lubię wdawać się w niepotrzebne konflikty. Miarka się przebrała gdy razem z chłopakiem z naszego roku oskarżyli mnie o skopiowanie jego obrazu i jej referatu zaliczeniowego. Na szczęście miałam dowody, że to ja byłam pierwsza. Złożyłam oficjalną skargę do władz uczelni. Oboje zostali zawieszeni na pół roku. Więc Shimhee posunęła się jeszcze dalej i zaciągnęła do łóżka mojego narzeczonego...
- Masz narzeczonego? - Jaejoong do tej pory słuchał z otwartą buzią.
- Miała! Chyba nie myślisz, że zostałaby z tym szmaciarzem? - oburzyła się Gabrysia.
- Yhm... - Jae intensywnie nad czymś myślał - To dlatego zawsze reagowałyście tak oschle na wspomnienie o niej. W sumie też za nią nigdy nie przepadałem. Musiało być ci ciężko z nią pracować?
- Myślałam, że zemdleję, jak dowiedziałam się, że jest asystentką Yoochuna.
Junsu słuchał ze z marszczonymi brwiami, próbując ułożyć wszystko w jedną całość.
- Dobra, ale co to wszystko ma wspólnego z jakimś ślubem? - zapytał w końcu.
- Yunho złamał Yoochunowi nos i oświadczył, że Shimhee to jego kobieta i nie dopuści do żadnego ślubu.
- Matko! To o niej ciągle gadał ten jełop? Zawsze wiedziałem, że z nim jest coś nie tak... - jęknął Jaejoong.
- Marysiu... - zaczęła Gabi, ignorując zupełnie Jae - Yunho nie jest zbyt dobrym źródłem informacji... Przecież wiesz, że to on wymyślił, że jesteśmy lesbijkami!
- Tylko Yoo wcale nie zaprzeczył - blondynka spojrzała na przyjaciółkę ze smutkiem.
Jaejoong patrzył na zrozpaczoną Marysię i stwierdził, że jednak jego przyjaciel jest skończonym kretynem. Gdyby od razu wyjaśnił wszystko, teraz nie byliby w tak nieprzyjemnej sytuacji.
- Bo to wszystko wina ojca Yoochuna - powiedział w końcu, dochodząc do wniosku, że Marysia ma prawo o wszyskim wiedzieć. Każdy skupił na nim wzrok, a Jae zaczął opowiadać, o pomyśle na aranżowany ślub i o tym, jak Yoo chciał wybrnąć z tego, bez angażowania w sprawę Marysi.
- On nie chciał cię martwić. Uważał, że i tak masz zbyt wiele na głowie. A myślę, że fakt, że tą dziewczyną okazała się Shimhee, zdziwił go tak samo, jak ciebie - dokończył obejmując przyjaciółkę ramieniem i uśmiechając się do niej ciepło.
- Mówisz serio, prawda? - dziewczyna patrzyła mu w oczy tak intensywnie, jakby chciała prześwietlić jego myśli.
Jaejoong nie miał jednak szans na odpowiedź. Drzwi do pokoju otworzyły się i stanęli w nich Changmin i Yoochun, a za ich plecami na palce wspinał się zaciekawiony  Yoohwan.
- Wszyscy oprócz Marysi do salonu, już! - zakomenderował Min. Przepuścił w drzwiach wychodzącą trójkę i złapał za kołnierz próbującego wcisnąć się do środka Yoohwana.
- A ty gdzie?
- Bratową chciałem w końcu poznać! - chłopak wyszczerzył się  do zdziwionej dziewczyny, która pomachała do niego niepewnie.
- Jeszcze będziesz miał czas! - Changmin pociągnął go za sobą do salonu i zatrzasnął drzwi.

- Twój brat jest bardzo do ciebie podobny - Marysia powiedziała cicho do wciąż stojącego pod drzwiami Yoochuna.
- Tylko wyższy i bardziej wygadany - mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale spoważniał widząc na podłodze do połowy spakowaną walizkę. W kilku krokach znalazł się przed dziewczyną i upadł przed nią na podłogę. Chwycił jej dłonie, chowając je w swoich i spojrzał w oczy. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, Marysia pochyliła się i pocałowała go w czoło. Potem dotknęła delikatnie jego policzka.
- Powinieneś jechać do szpitala - szepnęła patrząc na jego spuchnięty nos i podsiniałe oczy - On naprawdę złamał ci nos.
- Pojadę, ale dopiero jak pozwolisz sobie wszystko wyjaśnić.
- Jaejoong już to zrobił. Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem trochę zła. Nie ochronisz mnie przed całym światem Yoo. A poza tym nie jestem wcale taka delikatna. Chciałeś, żebym zaufała tobie i to zrobiłam, ale tak samo ty powinieneś ufać mi. Też chcę być dla ciebie wsparciem.
Yoochun słuchał jej w skupieniu.
- Przepraszam... - szepnął i podniósł głowę z zamiarem pocałowania dziewczyny, ale kiedy przypadkiem zetknęły się ich nosy, jęknął z bólu.
- Szpital, Yoochun! - krzyknęła Marysia i zerwała się z łóżka chwytając mężczyznę za rękę, ale zatrzymała się przed samymi drzwiami -  Mam jeszcze jedno pytanie!
- Hmm?
- Dlaczego Changmin cię tu przywiózł?
Yoochun przełknął głośno ślinę.
- Bo go poprosiłem. I miałem dużo, szczęścia, że Min najpierw słucha a potem bierze się za rękoczyny, bo inaczej miałbym więcej złamań.
- Chciał cię bić? - dziewczyna nie mogła uwierzyć w dopiero, co usłyszane słowa - Dlaczego?
- Bo był pewny, że cię skrzywdziłem.  Dla tych wariatów jesteś już częścią rodziny i żaden nie pozwoli, żeby stało ci się coś złego - Yoo uśmiechnął się ciepło, a ona poczuła pod powiekami łzy wzruszenia.

Kiedy wyszli z sypialni, pozostała część wesołej gromadki raczyła się szarlotką, którą rano upiekła Marysia.
- Hyung! Myślę, że moja bratowa powinna zamieszkać z nami! - powiedział Yoohwan gdy tylko ich zobaczył i z lubością wepchną sobie do buzi kolejną porcję ciasta. Yoochun i Changmin spiorunowali go wzrokiem, a Marysia zarumieniła się. Po chwili jednak stanęła za siedzącymi ramię na kanapie Minem i Jaejoongiem, każdemu odciskając całusa na policzku.
- Przykro mi, ale ja się stąd nigdzie nie wybieram.
- Hyung, chyba masz konkurencję - Yoochun nawet nie zareagował na słowa brata, tylko uśmiechnął się radośnie.
- Naprawdę? Nie wyjedziesz? - Jae poderwał się z miejsca i przeskoczył przez oparcie. Chwycił Marysię w ramiona i zaczął ściskać z całych sił.
- Na pewno nie teraz - zaśmiała się dziewczyna odwzajemniając uścisk przyjaciela. Changmin uśmiechnął się z satysfakcją.

- Nie chcę przerywać tej słodkiej scenki, ale ktoś wam się do drzwi dobija! - zakomunikowała Gabrysia.
Maryśka popędziła do drzwi, za ktorymi stał kurier z listem zaadresowanym do niej. Szybko pokwitowała i zabrała się za otwieranie koperty.
- Świetnie! Po prostu cudownie! - mamrotała wchodząc do salonu, wciąż zapatrzona w kartkę papieru.
- Co to? - zaciekawiony Yoochun starał się czytać jej przez ramie.
- A nic takiego - głos dziewczyny, aż ociekał ironią - To tylko moje wypowiedzenie. Podpisane przez twojego ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D