poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Ostatnia Piosenka - One Shot

Oto kolejny one shot. Pisany pod wpływem chwili. Nie wiem, czy dobry, ale serio się poryczałam, jak go pisałam. Miał być krótszy... Nie napiszę bawcie się dobrze, bo tematyka nie ta. Choć z promyczkiem nadziei... No... To ten... Czytajcie i lepiej nie komentujcie, bo chyba nie jest tak dobrze, jakbym sobie życzyła.

######

Ostatnia Piosenka

Kim Jaejoong przybrał znudzony wyraz twarzy. Nie chciało mu się nawet uśmiechać. Zamiast notatek, na kolejnej kartce papieru kreślił niemające znaczenia mazaje. Podparł głowę na jednym ręku i starał się wyłączyć. Nie wiedział, co go podkusiło, żeby przyjąć tą propozycję, ale od samego początku żałował tej decyzji. Nie nadawał się do roli jurora w talent show. Ale czy miał inne wyjście? Od roku jego kariera stała w miejscu. Nie nagrał ani jednej piosenki, odrzucał wszystkie filmowe role. Nie tak, jak Junsu, który jakoś odnalazł się w tej nowej rzeczywistości, a jego kolejne single podbijały listy przebojów. Nawet największe stacje telewizyjne zapraszały go do swoich flagowych programów. Jaejoong tak nie potrafił. Po tylu latach wciąż czuł pustkę, po odejściu z DBSK, ale to było nic z bólem, jaki sprawiło mu zakończenie działalności JYJ. I to, że od tamtego dnia, Yoochun nigdy więcej się nie odezwał. Zniknął, przepadł, a jego rodzina nabrała wody w usta. Wszystki wydarzyło się na kilka dni przed ich początkiem służby w wojsku. Mięli być w jednym oddziale, ale Yoochun nigdy się nie pojawił. Prawie trzy lata minęło, odkąd ostatnio widział swojego przyjaciela...

Na scenę weszła drobna dziewczyna  z burzą kasztanowych loków i ogromnymi zielonymi oczami. Wyraźne piegi były dobrze widoczne nawet z takiej odległości. Na pełnych ustach, podkreślonych pomadką o ciepłym odcieniu czerwieni błąkał się nieśmiały uśmiech. Dopiero po chwili Jaejoong zdał sobię sprawę, że nie jest to dziewczyna, raczej kobieta nie wiele młodsza od niego, ale pełna dziewczęcego uroku i świeżości. Nie wiedział, dlaczego tak mocno przykuła jego uwagę. Nigdy nie interesowały go dziewczyny inne niż Azjatki, a ona na pewno nią nie była. Może był to sposób w jaki na niego patrzyła. W chwili, gdy tylko się pojawiła spojrzała mu prosto w oczy z takim smutkiem, że miał ochotę odwrócić twarz. Nie zwracała uwagi na nikogo innego, tak jakby byli na tej ogromnej sali tylko we dwoje.
- Nazywam się Magda, jestem Polką. Od dwóch lat mieszkam w Korei - powiedziała niskim, lekko zachrypniętym głosem, odpowiadając zapewne na pytanie, któregoś z jurorów.
- Co zaśpiewasz? - wszyscy spojrzeli na Jaejoonga. Był to pierwszy raz, kiedy odezwał się do uczestnika.
- To ostatnia piosenka, jaką skomponował mój zmarły mąż. Tekst pisał do ostatnich dni. Wiem, że zależało mu, żeby usłyszał ją jego przyjaciel, z którym kilka lat temu napisali jej refren. Dlatego tu jestem, choć może kiepska ze mnie wokalistka.
Jaejoong przełknął głośno ślinę i poczuł jak pocą mu się dłonie. Wzrok tej kobiety był tak intensywny, jakby samym tym spojrzeniem chciała mu coś powiedzieć.
Rozległy się pierwsze takty, a za chwilę jej głos. Jaejoong stwierdził, że ta Polka nie doceniała swojego talentu. Malowała swoim niskim, ciepłym głosem piękne pejzaże. Urzekła go ta piękna melodia i melancholijny tekst, który tworzyła umierająca osoba.
I wtedy to się stało. Serce Jaejoonga na chwilę stanęło, ściśnięte nieznanym mu do tej pory smutkiem. Powietrze nie chciało przedostać się do płuc przez zaciśniętą krtań. Wystarczyły dwa dźwięki, a poczuł, że sam umiera, bo to on je stworzył. To była ich melodia. Ostatnie kilka linijek, które napisali razem z Yoochunem...

- Przestań! - krzyknął czując, że po policzkach płynął mu łzy. To musiał być jakiś okrutny żart. Całe to zdarzenie nie mogło być prawdą. Co najwyżej pokręconym koszmarem.
Wybiegł z sali przesłuchań. Wszyscy w koło i tak mięli go za dziwaka, więc było mu wszystko jedno. Gnał przed siebie mijając zdziwiony tłum czekających na przesłuchanie. Zatrzymał się dopiero w jakimś ciemnym, cichym zaułku, tego przypominającego labirynt korytarza. Osunął się po ścianie, podkulił kolana i schował między nimi głowę, próbując uspokoić swój oddech przerywany przez spazmatyczny szloch.

- On nie chciał, żebyś wiedział. Żeby ktokolwiek wiedział. Wymusił na rodzinie, że nic nie powiedzą. Traktują to jak jego ostatnią wolę...
Poczuł jak jej ramie dotyka jego, kiedy opadła na podłogę obok niego.
- On was kochał. Ciebie i Junsu. Nie chciał, żebyście przez niego przestali robić to, co dla was najważniejsze.
Jaejoong płakał coraz głośniej. Dalej chciał wierzyć, że to wszystko mu się śni.
- Ja byłam uparta, choć mnie też chciał pozbyć się ze swojego życia. Ja jego nie pozbędę się swojego nigdy. Mam rocznego syna. Ma na imię Jaechun. Yoo uważał, że to bardzo zabawne imię.
Jaejoong poczuł jak kobieta wsuwa mu coś do ręki. Spojrzał na trzymane w dłoni zdjęcie, na którym chudy i blady, ale promieniejący radością Yoo tuli do piersi uroczego noworodka.
- Zmarł kilka dni później. Myślę, że czekał, żeby poznać syna.
Jaejoong spojrzał na siedzącą przy nim kobietę, ale nie był w stanie wydobyć z siebie słowa.
- Przepraszam... - wyszeptała - Znalazłam tą piosenkę dwa tygodnie temu i musiałam coś zrobić. Wiem, że Yoochun postąpił samolubnie, ale wybacz mu. Błagam... I wybacz mi, że przez cały ten czas, nie byłam w stanie go przekonać, żeby powiedział ci o wszystkim... Przepraszam Jaejoong. Musisz nam wybaczyć...
Jaejoong patrzył na kobietę, która co chwila ścierała z policzków niechciane łzy. Zastanawiał się ile musiała ich przelać przez krótki czas swojego małżeństwa. Ile ich przelała w jego miejsce. Przecież oboje kochali, wciąż kochają Yoochuna miłością zupełnie inną, ale równie mocną.
- Czy będę mógł go kiedyś zobaczyć... Jaechuna? - zapytał w końcu, czując jak drżą mu wargi. Ten chłopczyk, to wszystko, co pozostało mu po jego jedynym bracie. To nic, że nie łączyły ich więzy krwi, skoro byli sobie bliżsi niż nie jedno rodzeństwo. A teraz kiedy widział, jak siedząca przy nim kobieta uśmiecha się przez łzy delikatnie kiwa głową, stwierdził, że musi być silny. Ostatnie trzy lata żył nadzieją, że jeszcze kiedyś się spotkają. Teraz musiał nauczyć się żyć na nowo, w świecie bez swojego najbliższego przyjaciela. W końcu zawitała mu w głowie pews myśl.
- Nagrajmy razem tą piosenkę. To była ostatnia piosenka Yoochuna, ale niech dla nas będzie nowym początkiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D