czwartek, 30 stycznia 2014

Punkt Widzenia Część II

Część II



Marysia nie mogła uwierzyć w swoje szczęście - dostała pracę! W głowie ciągle brzmiały jej słowa Park Yoochuna - Albo ona będzie ilustrowała tą książkę, albo przeniosę się do innego wydawnictwa. Nie miała pojęcia, dlaczego tak mu zależało, żeby to jej rysunki znalazły się w jego książce, tym bardziej, że pozostali dwaj panowie stanowczo sprzeciwiali się jej zatrudnieniu. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie słyszała o pisarzu o takim nazwisku, ale sądząc po reakcji na jego groźbę, był on bardzo ważny dla wydawnictwa. Kiedy usłyszała, że w poniedziałek ma stawić się biurze, żeby ustalić szczegóły współpracy chciała krzyczeć ze szczęścia. A kiedy pan Park znów słodko uśmiechnął się do niej, miała ochotę rzucić mu się na szyję i dziękować za to, że uratował jej życie. Udało jej się jednak powstrzymać zbyt wylewne okazywanie emocji. Wychodząc ukłoniła się tylko nisko i spokojnie wyszła na korytarz. Była już ponownie w holu, gotowa wyjść na zewnątrz i podzielić się z całym światem swoją radością, kiedy ktoś zawołał ją po imieniu.
- Pani Mario! Proszę chwilę poczekać - Park Yoochun biegł w jej stronę.
- Coś się stało? - Marysia była pewna, że chłopak zaraz jej powie, że jednak się rozmyślił i nie chce jej rysunków.
- Pomyślałem, że skoro od dziś mamy współpracować, warto było by się lepiej poznać. Chciałem zaprosić panią na kawę.
Dziewczyna chciała się zgodzić, ucieszona, że jednak się myliła, ale przypomniała sobie, że jest umówiona z przyjaciółką. Odwołanie spotkania z Gabryśką równało się śmiercią w męczarniach.
- Bardzo pana przepraszam, ale mam już plany na dziś i bardzo się spieszę. - spojrzała na jego smutną twarz i od razu dodała - Ale przecież od teraz będziemy widywać się bardzo często, więc na pewno nadarzy się jeszcze wiele okazji, żeby napić się kawy - uśmiechnęła się do niego najładniej, jak potrafiła. Mężczyzna nieśmiało odwzajemnił uśmiech.
- Rozumiem. Tak więc, do zobaczenia w poniedziałek - skinął głową, obrócił się na pięcie i ruszył do windy.
- Do zobaczenia - Maryśka z błogą miną pomachała jego plecom.


- Oj tam, zdaje ci się, że jest taki boski, bo dzięki niemu masz pracę... - Gabi przekrzykiwała muzykę w klubie, do którego zaprowadziła przyjaciółkę.
- Nieprawda, wiedziałam to już, kiedy weszłam do windy, a on się do mnie uśmiechnął. - Maryśka rozmarzyła się, na wspomnienie o nowo poznanym, młodym pisarzu.
- A wiesz przynajmniej, co on pisze? Pierwszy raz o nim słyszę. 
- Dowiem się w poniedziałek - blondynka pokazała Gabi język. 
- Wiesz co, dopiero co miałaś akcję z jednym facetem, a już rozpływasz się nad następnym. Jesteś słaba, malutka.
- Oj odczep się, to zupełnie inna sprawa - Marysia naburmuszyła się. Wypatrzyła jakąś wolną kanapę pod ścianą i pociągnęła w jej kierunku przyjaciółkę. Gabryśka przewróciła tylko oczami. 
- Zapomniałabym! Jinwoo znalazł dla mnie jakiś pokój. Dzwoniłam do niego przed wyjściem. Mam go obejrzeć jutro w południe, więc nie możemy za długo tu zostać.
- Zginęłabyś bez tego faceta - Gabi zaśmiała się - O! Zaczyna się! Po tym możemy wychodzić.

Nie wyjaśniając, co się zaczyna, różowowłosa pociągnęła Marysię w stronę niewielkiej sceny. Przeprosiła ją na chwilę i poszła do baru, żeby kupić drinki. Po chwili na scenie zapaliły się światła, a na jej środek wyszedł wysoki chłopak w dżinsach, białej obcisłej podkoszulce, gdzieniegdzie umazanej czymś, co wyglądało jak smar i ochronnym kasku na głowie. Muzyka zmieniła się na wolniejszą i bardziej zmysłową, a ów osobnik zaczął tańczyć. Żeńska część publiczności zapiszczała z ekscytacji. Chłopak zdjął kask, podszedł do jednej z dziewczyn w pierwszym rzędzie i założył go na jej głowę. Jedną dłonią pogładził ją po policzku, drugą ręką chwycił ją w pasie i przysunął do siebie. Wykonał kilka sugestywnych ruchów biodrami i wrócił na scenę, zostawiając dziewczynę w stanie bliskim omdlenia.
Chłopak kontynuował jakiś przesycony erotyzmem układ. W końcu jednym, zdecydowanym gestem zerwał z siebie koszulkę, co wywołało głośny jęk zadowolenia u większości dziewczyn na sali i niekontrolowany wybuch śmiechu u Maryśki. Striptiz jakoś nigdy jej nie kręcił, a w wykonaniu tego faceta, wręcz bawił. 

- Nie podoba ci się gwiazda naszego lokalu? - usłyszała za sobą męski głos. Obejrzała się i zobaczyła wielkiego, barczystego mężczyznę, jeżeli dobrze kojarzyła - jednego z bramkarzy.
- Ogólnie faceci ganiający z gołymi tyłkami publicznie, mnie nie pociągają, a ten koleś jest wyjątkowo zabawny.
- Wolisz prawdziwych mężczyzn, a nie takich wychuchanych chłoptasiów, prawda?
- Nie do końca to miałam na myśli...- Maryśka uśmiechnęła się niepewnie do ochroniarza.
- No nie wstydź się maleńka - koleś oblizał wargi i jedną ręką objął dziewczynę w pasie - Może stąd wyjdziemy?
Maryśkę, jak zwykle w takich chwilach, całkowicie zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć i jak się zachować, ale w tej chwili na ratunek przybyła Gabi.
- Kochanie, czy ten pan ci się naprzykrza - strąciła rękę bramkarza i sama przytuliła przyjaciółkę. Marysia tylko przytaknęła. 
- Proszę zostawić moją dziewczynę w spokoju! - Gabi udając oburzenie wyzywająco spojrzała w oczy mężczyzny. Ten wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamilkł, gdy zobaczył, że różowowłosa delikatnie całuje w usta blondynkę.
- Już wszystko w porządku skarbie, już nikt nie będzie cię zaczepiał. - słysząc te słowa z ust Gabi, ochroniarz wycofał się mówiąc coś, o głupich zboczonych lesbach. Całej tej scence, zanim zniknął ze sceny, przyglądał się z wielką ciekawością striptizer. Burza oklasków sprawiła, że Marysia z Gabi zauważyły, że występ już się skończył. 
- O nie! Przegapiłam! - Gabryśka zawyła zrozpaczona.
- Tego śmiesznego striptizera? 
- To Yunho! Jest boski! To najlepszy tancerz tutaj, a na dodatek taki przystojny.
- Gabi? Gdzie jesteś? Zeżarłaś Gabi? Gabi nie jara się chłopaczkami latającymi po scenie z gołym tyłkiem - Maryśka zaśmiała się w głos.
- Oj, maleńka, przecież każdy ma jakieś słabości. Moją akurat są dobrze zbudowane, męskie ciasteczka. To, co idziemy? 
Gabryśka uśmiechnęła się niewinnie. Marysia westchnęła tylko i wzniosła oczy ku niebu, zastanawiając się, co stało się z niegdyś zupełnie dobrym gustem jej przyjaciółki. Dziewczyny dokończyły swoje drinki i zaczęły przeciskać się przez tłum w stronę wyjścia, przy którym wartę pełnił znany już im ochroniarz. 
- Wyczuwam kłopoty – Maryśka jęknęła, niezadowolona.
- A tam, dawaj łapę.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie, a Gabryśka chwyciła jej wyciągniętą dłoń i splotła ich palce. Trzymając się za ręce minęły ochroniarza, który przyglądał im się wyraźnie wkurzony. Kiedy wyszły na ulicę zaczęły zanosić się śmiechem.
- Gabi! Czas zmienić sposób na natrętnych facetów, bo niedługo cały Seul będzie myślał, że jesteśmy lesbijkami.
- No coś za coś, maleńka. Albo bycie lesbijką, albo macanko w wykonaniu jakiegoś obrzydliwca.
- Dobrze słoneczko ty moje ukochane... Chyba już wybrałam. 
Przyjaciółki rozstały się na stacji metra, umawiając się na następny dzień. 


Było prawie południe. W salonie przytulnego mieszkanka kłóciło się dwóch mężczyzn.
- Kociaczku, czyś ty oszalał? Moja pracownia? - przystojny, wyjątkowo zadbany chłopak wpatrywał się w Mina swoimi wielkimi oczami.
- Jaejoong! Mówiłem, żebyś nie nazywał mnie Kotem, Kociaczkiem, Kociakiem, czy jakimkolwiek innym futrzakiem.
- Ale Changmin-ah... - Jae zrobił minę zbitego psa i spode łba patrzył na swojego chłopaka.
- Jae, nie ma żadnych „ale”! Z czegoś musimy spłacić ten kredyt, który jak pragnę ci przypomnieć, to ty zaciągnąłeś. A z tej, jak to nazywasz, pracowni, nie korzystałeś już od pół roku. Więc zapomnij o niej na kolejne pół, bo do tego czasu będziemy mieć lokatora.
- Jesteś okrutny. Wszyscy przeciwko mnie! Najpierw Yoo, teraz ty. Mój przyjaciel i ukochany. - Jaejoong opadł na kanapę w dramatyczny sposób, chwycił poduszkę i przytulił ją do piersi. Min popatrzył na niego i pokręcił głową zupełnie zrezygnowany.
- Wiesz, że takie zachowanie na mnie nie działa. I dobrze wiesz, że Yoochun miał rację, więc nie histeryzuj.
Jae już chciał zaprotestować, ale w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. 
- Masz być miły, sympatyczny, nie histeryzować i nie narzekać! Ta osoba i tak tu zamieszka, więc nie ma sensu stosowanie tych twoich sztuczek. - Changmin pogroził swojemu partnerowi palcem.


Marysia stała przy wejściu mieszkania, w którym jak miała nadzieję już niedługo przyjdzie jej zamieszkać. Po dość długiej chwili drzwi otworzył wysoki chłopak, który uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Ty pewnie jesteś Maria? Nazywam się Shim Changmin, jestem właścicielem tego mieszkania. Proszę, wejdź.
- Miło mi cię poznać. - dziewczyna podała mu rękę.
Weszli do salonu. Maryśka była zachwycona. Wszystkie meble były takie piękne, z najnowszej kolekcji, która ostatnio oglądała w jednym z tych luksusowych centrów handlowych. Tak bardzo chciała coś z niej mieć, ale nie było jej stać nawet na małą półkę na książki.
- Ten skrzywiony na kanapie to mój chłopak, Kim Jaejoong. Chwilowo jest obrażony na cały świat, ale nie przejmuj się, zazwyczaj jest uroczy. - Changmin usiadł koło naburmuszonego Jae i objął go ramieniem. - Czy mogę wiedzieć, czym się zajmujesz?
- Jestem studentką akademii sztuk pięknych. Przyjechałam tu z Polski na roczną wymianie, zostało mi jeszcze trochę ponad pół roku. - Jaejoong słysząc to podniósł głowę z zainteresowaniem
- A na jakim wydziale jesteś? - zapytał
- Na malarstwie. 
- Ja też tam studiowałem, ale skończyłem jako niedoceniony ilustrator bajek podrzędnego pisarza. - Jae westchnął ciężko.
- To miło, że nazywasz swojego najlepszego przyjaciela podrzędnym pisarzem – Min powiedział ostro.
Marysia widząc, że zanosi się na kłótnię postanowiła wtrącić się do rozmowy.
- Ja nie myślę, że ilustrowanie jest złe. Oczywiście kocham tworzyć swoje obrazy, ale kiedy mogę czyjeś słowa zamieć w coś widocznego, czuję się niesamowicie. Mam do tego bardzo osobisty stosunek, szczególnie, jeśli chodzi o bajki... Zawsze chciałam zrobić ilustracje do takiej książki! dziewczyna uśmiechnęła się do siebie w lekkim rozmarzeniu. Jaejoong patrzył na nią z rozdziawioną buzią i Min wiedział już, że największy kłopot właśnie sam się rozwiązał.


Dalej wszystko poszło już gładko. Jaejoong, kiedy tylko dowiedział się, że Marysia jest jego koleżanką po fachu, od razu zapomniał o swoich wszelkich obiekcjach związanych z wynajęciem pokoju. Teraz pełen entuzjazmu oprowadzał ją po mieszaniu i przekonywał, że lepszego nie znajdzie w całym Seulu, a zapewne i w Korei. Siedzieli już przy kawie i ustalali szczegóły jutrzejszej przeprowadzki, kiedy ktoś wpadł do mieszkania, nie zawracając sobie głowy takim szczegółami, jak na przykład dzwonek do drzwi. W salonie zjawił się wysoki chłopak, zmęczony jakby dopiero co przebiegł maraton. Maryśka była pewna, że już gdzieś go widziała.
- Chłopaki! Nocuję tu dziś. Ta małpa znów wyrzuciła mnie z mieszkania! - po chwili zauważył, że w salonie znajduje się ktoś jeszcze. - A to kto? 
- To jest Marysia, od jutra będzie tu mieszkała. Marysiu, to jest Yunho, nasz przyjaciel, który od jutra nie będzie miał gdzie nocować, gdy tylko kolejna dziewczyna wyrzuci go od siebie. - Min uśmiechnął się wrednie i z widoczną satysfakcją.
Dziewczynie od razu przypomniał się wczorajszy wypad do klubu. Już wiedziała skąd zna tego chłopaka. No pięknie. Para gejów i ich przyjaciel striptizer. Co mnie jeszcze czeka? pomyślała i zaśmiała się w duchu. 
Marysia spojrzała na zegarek. Stwierdziła, że jest już późno, a ona musi się jeszcze spakować, więc pożegnała się ze swoimi prawie-lokatorami oraz ich przyjacielem, po czym zadowolona wyszła z mieszkania. Kiedy zamknęły się za nią drzwi odezwał się Yunho.
- To mieszkanie to jakiś ośrodek homoseksualizmu normalnie!
- No... ale mi odkrycie – Jae spojrzał na niego znudzony.
- Oj, nie o was mi przecież chodzi, tylko o nią.
- O nią? - zapytali równocześnie.
- Nie powiedziała wam? To lesbijka! Widziałem ją wczoraj u siebie w klubie, była z dziewczyną, która wyglądała na totalnie zakochaną i zazdrosną...

1 komentarz:

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D