piątek, 22 sierpnia 2014

One Shot Bez Tytułu


Młody mężczyzna siedział z laptopem na kolanach na swoim łóżku. Na plecy narzucony miał gruby pled, a na nocnej szafce czekała na niego parująca, gorąca herbata. Jego przystojna twarz wyrażała bezbrzeżne znudzenia, a pełne usta co chwila otwierały się, wydając potężne ziewnięcia. Grypa w środku lata to nie było coś, o czym marzył. Szczególnie, kiedy powinien pracować na pełnych obrotach. Nie lubił próżnować, ale  tym razem nie było innego wyjścia. Miał niewiele czasu, żeby wrócić do pełnej formy, więc bez większego szemrania spędzał czas w łóżku.
Tego dnia zabijał nudę surfując po Internecie. Jego uwagę przykuła strona jednej z japońskich wytwórni płytowych, która organizowała międzynarodowy konkurs talentów online. Nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, ale miał słabość do wszelakich talent show. Dlatego strona z setkami filmików aspirujących wokalistów była dla niego wprost idealna. Tym bardziej, że występy nie były preeliminowane. Ileż tam było nagrań epickich porażek! Zaśmiał się złowieszczo i wpychając do buzi ogromną garść popcornu włączył kolejny filmik.

 Ania sprawdzała ilość wyświetleń swojego nagrania. Musiała przyznać, że szło jej zupełnie nieźle. Po niespełna tygodniu była już w pierwszej setce wśród dwóch tysięcy wykonań. Komentarze też w większości pozytywne. Wszystko wydawało się iść ku dobremu. Tym razem naprawdę się postarała. Filmik był świetnej jakości, a co najważniejsze jej głos brzmiał nieziemsko. Nie chciała być nieskromna. Po prostu wiedziała, że  dała z siebie wszystko.
Wciąż z wielkim uśmiechem na twarzy sięgnęła po telefon, który przed chwilą zawibrował, obwieszczając przybycie wiadomości.
Nie chcesz wiedzieć, jak udało mi się tego dokonać... ALE PATRZ I PODZIWIAJ! Hołdy możesz składać mi później.
Ania skończyła czytać, zastanawiając się, co zasługującego na podziwianie, zawiera ten zwykły sms. Wzruszyła ramionami i już miała zamiar rzucić telefon na łóżko, gdy ten ponownie zawibrował.
Ehs... Z tej ekscytacji i podziwu dla własnego geniuszu, zapomniałam dodać zdjęcie ^^;;
Ania przewinęła wiadomość i z wrażenia aż usiadła. Na zdjęciu były dwa bilety na koncert DBSK z dołączoną karteczką To naprawdę nie jest fotomontaż. Do wydarzenia, które miało odbyć się w Berlinie pozostało już tylko dwa tygodnie i Ania nie miała pojęcia, jakim cudem tej wariatce udało się tego dokonać. Przecież bilety rozeszły się w niecałą godzinę, a one musiały obejść się smakiem, bo okazało się, że strona mobilna padła z powodu obciążenia w pięć minut po otwarciu rejestracji. Bo kto normalny zaczyna sprzedaż biletów w południe, w środku tygodnia, kiedy normalni ludzie są w pracy, albo szkole? W ten sposób bilety zdobyli tylko szczęśliwi bezrobotni, a Ania pochlipywała później przez tydzień, że świat jest niesprawiedliwy.
Tylko, że wszystko wskazywało na to, że i do niej los się uśmiechnął. Będzie na tym koncercie! Zedrze sobie gardło śpiewając Szynkowe przeboje i za pewne będzie miała ubaw z kochanej koleżanki, która na widok Yunho dostaje gorączki i to raczej nie z miłości.
Dziewczyna zaczęła skakać po pokoju, wykonując jakiś dziki taniec, podśpiewując przy tym radośnie Humanoids. Wtedy jej telefon znów zabrzęczał. Ania bujając się na boki i dalej mrucząc pod nosem zobaczyła nową wiadomość na Kakao. Nadawcą nie był nikt z jej znajomych, ale z ciekawości otworzyła ją. Najpierw zmarszczyła brwi, potem przeczytała wiadomość, a na końcu pacnęła się w czoło, przypominając sobie, że podała swoje ID, na stronie z konkursem dla wokalistów.
Przejrzała profil chłopaka, ale nie było tam nic, oprócz imienia i avatara przedstawiającego Latającego Potwora Spaghetti.  Jednak to nie zraziło dziewczyny, która zawsze miała słabość do zawierania nowych znajomości.
Cześć Min! Cieszę się, że spodobał Ci się mój śpiew ^^v Mam nadzieję, że oddałeś już na mnie swój głos~~~ ㅋㅋㅋ
Odpisała Ania, oczywiście po angielsku. Zaraz jednak rzuciła telefon na poduszkę i wybiegła w panice z pokoju. A wszystko to, dlatego że dopiero teraz dotarło do niej, że za dwa tygodnie musi być w Berlinie, a nie ma tam jeszcze jak dojechać, ani gdzie nocować!

Min siedział wpatrzony w ekran telefonu i zawzięcie coś pisał. W pewnym momencie w zamyśleniu wysuną z ust czubek języka.
- Min-ah! Zostaw w końcu ten telefon! Masz minę jak przygłup.
- Odczep sie hyung! Chyba, że wiesz jak po angielsku napisać zamorduję przez wyprucie flaków tępa łyżką.
- A w jakim kontekście? - Starszy chłopak wydął dolną wargę i pogłaskał się po podbródku w zamyśleniu.
- W takim: Jeżeli ten upierdliwy typ, nie przestanie mi przeszkadzać, zamorduję go przez wyprucie flaków tępa łyżką.
Groźny wyraz twarzy Mina i błysk w jego oku, sprawił, że starszy chłopak ewakuował się niezwłocznie.
Już poszedł ^^v No mówię ci, nie wiem dlaczego się z nim zadaję. Ale wracając do tematu... Rozumiem, że jesteśmy umówieni? ;>

- Anka! Ja cię błagam! Zostaw ten telefon - ruda dziewczyna patrzyła na kumpele wilkiem. Podobno to ona była uzależniona od telefonu, ale tym razem to Ania zamiast pić kawę i plotkować, uśmiechała się nieprzytomnie do niewielkiego ekranu.
- Umówiłam się z Minem! - Powiedziała w końcu Ania, z wypiekami na twarzy, zupełnie ignorując poprzednią wypowiedź Rudej.
- Z tym, co napastuje cię na Kakao? A on nie jest Koreańczykiem?
Ania przewróciła tylko oczami. Upiła łyk swojego smoothie o smaku mango i dopiero wtedy postanowiła odpowiedzieć.
- Nie napastuje, a po prostu rozmawia, to po pierwsze. A po drugie, fakt, jest Koreańczykiem, ale ma jakiś wyjazd służbowy i będzie w Europie.
- No i...? - Ruda wlepiła zaciekawione spojrzenie w dziewczynę.
- No i się zgadaliśmy, że w jednym czasie będziemy w Berlinie.
Ania uśmiechnęła się promiennie i spojrzała z tajemniczą miną na Rudą.
- Dżizas! Nie patrz tak na mnie bo mam dreszcze!
- Nie panikuj! Przecież wiesz, że cię kocham.
Ania zatrzepotała rzęsami i pociągnęła swój napój przez słomkę, a Ruda aż wzdrygnęła się z przerażeniem.
- Coś ty wymyśliła?
- No przecież, nie pójdę na spotkanie z obcym facetem, w obcym mieście zupełnie sama...
- I mam ci robić za przyzwoitkę, tak?
- Oj tam, od razu przyzwoitkę. Min powiedział, że będzie z kolegą...
Ania znów uśmiechnęła się promiennie, a Ruda spiorunowała ją wzrokiem.
- O nie! Nie! NIE! Nie będziesz mnie swatać z żadnym bliżej niezidentyfikowanym skośniakiem!
- Oj Ruda! Będzie fajnie! Poza tym będziesz musiała odreagować po trzech godzinach patrzenia na Uno. A umówiłam się z nim dzień po koncercie.
- O zgrozo! Biedny chłopak! Toć ty możesz nie dotrwać do tego dnia, umarta przez seksowne ruchy Kociaka!
Ania prawie opluła się swoim pysznym mangowym smoothie, słysząc te słowa.
- Ruda! Nie zmieniaj tematu - wydyszała gdy udało jej się pozbierać - Skoro i tak będziemy w Berlinie aż 4 dni, trzeba skorzystać z życia!
Ruda upiła łyk carmel machiatto, oblizała z ust słodką piankę i stwierdziła, że raz kozie śmierć.
- Niech ci będzie! Ale jak to będą jakieś tępe lamy, pożałujesz!
Choć dziewczyna starała się przybrać obojętną minę, Ania wiedziała, że jest równie podekscytowana, co ona sama.

- No kurde, Hyung! Co ci szkodzi!
Min dreptał po salonie starszego kumpla próbując przekonać go, że skoro już będą w Europie, trzeba będzie skorzystać z życia.
- To, że ciebie kręcą białe panny, nie znaczy, że mnie też musisz chcieć z jakąś spiknąć!
- Przecież wiesz, że to nie o to chodzi! Jesteś bardziej uparty, niż dziki osioł!
Min zaczynał się wkurzać, co dało się od razu wyczuć po co raz głośniejszym tonie. Starszy postanowił jednak, że tym razem będzie dzielny i nie podda się bez walki.
- Min-ah! Nawet nie ma mowy! Ty rób, co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj!
- Słuchaj hyung! Ja już wszystko ustaliłem z Anią i nie będę nic zmieniał!
- Nic mnie to...
Starszy chciał coś powiedzieć, ale nieopatrznie spojrzał w oczy Mina. Niedobrze. Miał tego nie robić. To spojrzenie zawsze go przerażało.
- Hyung! Bo zaraz stracę cierpliwość! A chyba dobrze pamiętasz, co się stało, jak ostatnio straciłem cierpliwość?
Chłopak wzdrygnął się lekko, kiedy wróciły do niego wspomnienia tamtego dnia, który stanowczo należał do najgorszych w jego życiu.
- No niech ci będzie... - Powiedział w końcu z wyraźnym wahaniem - Ale jak to będą jakieś pasztety, to wychodzę...
- Kocham cię, hyung! - Min uśmiechnął się słodko i w podskokach opuścił mieszkanie kumpla. Wciąż siedzący na kanapie chłopak schował twarz w dłoniach. Był zdruzgotany, bo znów jego pozycja i wiek nie okazały się wystarczające by wygrać z tym potworkiem.

- Na na na! Kociak na żywo! Kociak na żywo! Na na na! - Ania podśpiewywała wesoło przemierzając berlińskie ulice w podskokach. Za nią z miną męczennika ciągnęła się Ruda.
- Co ja tu robię? - Jęczała całą drogę - Nie widziałam na żywo JYJ, a idę na Hominów! O Miśki, miłości mego życia, słońce ty moje na nieboskłonie, wybacz mi, niewiernej!
- Ruda! Skończ już z tym jęczeniem. Sam załatwiłaś te bilety, cudem na dodatek. Ciesz się więc!
- Ale ja chce pięć soczystych szyneczek, a nie tylko dwie! - Ruda miała łezki w oczach.
- No a ja bym chciała umieć latać i co z tego? - Ania pokazała język dziewczynie - No już nie rób takiej miny. Pozwolę ci patrzeć na Changmina, żeby nie było ci smutno.
- Hmpf! No dzięki łaskawco! Chyba nie będę patrzeć na Uno! Na boga! Chcę wynieść jakieś przyjemne wspomnienia z tego koncertu.
- Przecież wiem, że i tak go lubisz - zaśmiała się Ania. Ruda spojrzała na nią wilkiem.
- Yoochun-ah! Gdzie jesteś, jak cię potrzebuję? - Zakrzyknęła wznosząc ręce ku niebu, zamiast skomentować uwagę kumpeli.

- O panie! Jaki ja jestem skonany! Jutro śpię do wieczora... Chrzanie zwiedzanie.
Min z dezaprobatą patrzył jak jego kolega pada na łóżku, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi hotelowego pokoju.
- Hyung... Jutro o 15 jesteśmy umówieni - powiedział na pozór spokojnym tonem, jednak starszy rozpoznał w jego głosie tą nutkę złości, która zawsze wywoływała u niego gęsią skórkę. Nie inaczej było tym razem.
- Ale Min-ah... - próbował się jeszcze bronić, choć z góry wiedział, że jest na przegranej pozycji.
Młodszy zacmokał tylko znacząco i pogroził mu palcem, szczerząc ząbki w niepokojącym uśmiechu. Starszy tylko przełknął głośno ślinę.
- Nie ma żadnych ale, hyung! Jutro o 14:30 masz być gotowy i uśmiechnięty. A teraz pozwól, że ja pierwszy skorzystam z łazienki.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, Min zniknął za drzwiami łazienki.

Ania z uwagą przyglądała się wiadomości w swoim telefonie.
- Jesteś pewna, że to pod tym hotelem mieliśmy się spotkać? - Zapytała Ruda, która do tej pory z otwartą buzią wgapiała się w tłumek dziewcząt w wieku wszelakim z transparentami świadczącymi, że są one fankami DBSK.
- No popatrz - Ania podsunęła jej pod nos swój telefon.
- Ale jazda! Może oni są z Hominowej ekipy! - Ruda aż podskoczyła z ekscytacji.
- Awww - mruknęła Ania - Na przykład ten operator kamery, co się kręcił blisko nas, filmując widownie. Aż na chwilę odwróciłam wzrok od Changminka.
- Albo  ten tancerz, co tak świetnie zasłaniał Uno. Był boski! - Rozmarzyła się Ruda.
- O! Czekaj! Coś wibruje...
Ania wyciągnęła dopiero co schowany telefon z kieszeni.
- Hmm... Czytaj! - Podała urządzenie Rudej.
Może obiad? Jesteśmy w restauracji w środku. Zapraszamy! ^^V
- Anka! Idziemy, ale jak to będą skośne pasztety, to uciekamy gdzie pieprz rośnie.
Dziewczyna skinęła tylko głową i obie dzielnie ruszyły do wejścia.

- Nigdy nie wyjdziemy z tego hotelu, cholera jasna.
Min siedział przy stoliku, niecierpliwie wybijając szybki rytm palcami na blacie. Starszy z mężczyzn skrzyżował ręce na piersi i z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Omo! To ona! Ania!
Min zauważył dwie dziewczyny rozmawiające z kelnerem. W jeden z nich od razu rozpoznał tą, z którą od dwóch tygodni niemal bez przerwy wymieniał wiadomości przez Kakao. W tym czasie już chyba ze sto razy obejrzał jej nagranie do konkursu wokalnego. To miała być tylko lekka rozrywka, a dzięki temu odnalazł cudowną, aspirującą piosenkarkę, która na dodatek okazała się niezwykłą dziewczyną.
Min kontemplował zbliżające się w ich stronę kobiety, ale nie zauważył z tego wszystkiego, jak te coraz bardziej zwalniają. Jego starszy towarzysz za to widział to świetnie i przyglądał się z rosnącym zainteresowaniem.

- Aniu... Wyjaśnij mi to!
Ruda złapała kumpelę pod ramię i zaczęła drobić kroczki, starając się jak najbardziej opóźnić dotarcie do stolika. Obie miały wytrzeszcz piątego stopnia i sztuczne uśmiechy na twarzach.
- No... To chyba Min... Changmin... - Ania jąkała się przy każdym słowie, co brzmiało tym śmieszniej, że mówiła przez zaciśniętą szczękę.
- A obok to niby Yunho? - Ruda w końcu przypomniała sobie jak się mruga i teraz trzepotała rzęsami próbując otrząsnąć się z szoku.
- No tak to wygląda...
- Miśki, raaaatuj - pisnęła Ruda zanim dotarły do miejsca, gdzie z wyczekiwaniem wpatrywało się w nie dwóch mężczyzn.

Changmin wstał i uśmiechnął się do dziewczyn. Yunho nie garnął się do wylewnego przywitania, ale potężny kopniak w piszczel dał mu do myślenia. Również podniósł się z miejsca, ale ból w nodze dość skutecznie utrudniał mu przybranie przyjaznej miny.
- Witaj Aniu! Miło cię w końcu poznać osobiście. Jestem Changmin.
Min wyciągnął rękę to dziewczyny, która bardzo niepewnie ją uścisnęła, ale nie była jeszcze w stanie wydusić z siebie słowa.
- A twoja koleżanka to...
- Mówcie mi Ruda - próbowała się uśmiechnąć, ale wyszło jej bardziej coś na kształt grymasu podczas bólu zębów.
- Ja jestem Yunho - drugi z mężczyzn przedstawił się  z miną bardzo przypominającą tą, która przybrała Ruda.
- To może usiądźmy i zamówmy coś pysznego! Umieram z głodu.
Changmin tryskał energią. Ruda i Anka z chęcią skorzystały z propozycji. Yunho zaś stwierdził, że dziewczyny może nie są takie złe, ale zachowują się trochę dziwnie, więc postanowił się nie odzywać tylko czekać na rozwój wypadków.

Obiad przebiegał w naprawdę miłej atmosferze. Dziewczyny się rozluźniły. Może nawet trochę za bardzo, biorąc pod uwagę, że Ruda zaczęła dogryzać biednemu Uno. Szczególnie kiedy ten oblał się winą. Co z tego, że z winy Kociaka, ważne że był upaćkany i widocznie nieszczęśliwy. W pewnym momencie Ania musiała nadepnąć jej na stopę, żeby ją powstrzymać. Ruda wzruszyła tylko ramionami, jakby chcąc powiedzieć, że to samo jakoś tak wychodzi. Mimo to starała się być od tej chwili milsza.

Nie wiedzieli, jak wiele lampek wina wypili, ale przestawało to być istotne.
- Chodźmy stąd!
Ruda zaczęła być zniecierpliwiona, co stan alkoholowego upojenia jeszcze pogłębiał to uczucie.
- Ale tu, w hotelu, jest jeszcze dużo atrakcji!
Changmin i Yunho wymienili lekko spanikowane spojrzenia i zaczęli licytować się w wymienianiu, co mogą robić na miejscu.
Robiliby to pewnie jeszcze długo, ale nagle przy stoliku rozległa się znajoma melodia. Ania słysząc ją schowała twarz w dłoniach, spomiędzy palców spoglądając z wyrzutem na Ruda. Ta z kolei uśmiechając się przymilnie i nieco głupkowato, wyciągnęła z torebki telefon, tym samym pozwalając by Back Seat  JYJ rozbrzmiało pełnym głosem...
***
Goście w studio zanieśli się śmiechem, a prowadzący program patrzył na swoich gości sceptycznie.
- I tak właśnie się poznaliśmy - Changmin zakończył swoją opowieść z niewinną minką. Ania spojrzała na niego unosząc brew.
- Zapomniałeś wspomnieć, jak się wściekłeś.
- To interesujące, powiedzcie coś więcej! - Host z błyskiem w oku pochylił się w ich stronę. Changmin skrzywił się nieznacznie. Nie lubił o tym mówić, bo ciągle, choć minęło już kilka lat, było mu głupio na samą myśl. A Anię niezmiennie to bawiło.
- Zacząłem coś krzyczeć o saesangach... Chyba utopiłem telefon Rudej w kieliszku z winem i się ogólnie skompromitowałem.
- Okazało się, że ma lekką paranoję. Wybiegł z restauracji. Yunho poprosił nas tylko, żebyśmy o tym nikomu nie wspominały i też wyszedł. Potem aż do finału konkursu nie mieliśmy żadnego kontaktu.
- Więc jak to się stało, że teraz rozmawiam tu z wami zaledwie, tydzień po najgorętszym weselu ostatnich lat. Waszym weselu. - Prowadzący program skakał w swoim fotelu jak rozentuzjazmowany szczeniak.
- Udało nam się jakoś dojść do porozumienia - Ania uśmiechnęła się niewinnie.
- Ślad po twojej dłoni miałem na policzki chyba przez tydzień. Ale tak... W końcu doszliśmy do porozumienia.
Changmin uśmiechnął się czule do swojej żony, a cała publiczność jęknęła w zachwycie. Wtedy host przypomniał sobie o czymś.
- A co stało się z koleżanką, która była wtedy z wami w Berlinie? Czyżby to ona była tą tajemniczą narzeczoną Yunho?
Ania z Changminem zachichotali tylko...
***
Ruda siedziała na kanapie owinięta w cieplutki kocyk. W ręku trzymała kubek z parującą herbatą. Za każdym razem powtarzała sobie, że nigdy więcej nie będzie piła ze swoim chłopakiem i jego przyjacielem, a potem znów leczyła kaca giganta. Tym razem oglądała talk show z Anią i Changminem, ale znała tą ich historię tak dobrze, że zamiast na nich, skupiała się na bólu głowy. Nieprzytomności wpatrując się w ekran upiła łyk gorącego napoju, którym opluła się po chwili, słysząc ostatnie pytanie prowadzącego.
- Ale wyglądasz! - Mężczyzna, który usiadł na kanapie obok niej sam nie przypominał Adonisa, z workami i sińcami pod oczami.
- Zostałam właśnie posądzona o bycie narzeczoną tego... No kolegi twojego Yunho. - Mina Rudej wyrażała głębokie obrzydzenie.
- Też tak kiedyś myślałem, zapomniałaś?
- Nie moja wina, że się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona! Raz nawet chciał mnie pocałować. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
- Ale na szczęście pojawił się twój dzielny rycerz - mężczyzna dumnie wypiął pierś.
- Yoochun-ah, jesteś idiotą!
Mimo swoich słów wtuliła się w ramię mężczyzny i w spokoju zaczęła oglądać Anię wykonującą swoją najnowszą piosenkę.


1 komentarz:

  1. Ha! Wreszcie na blogu! Pamietam jak mi pokazywalas fragmenty w encyklopedycznie dlugasnych smsach ;DDD talent shows i eurowizje to pure lve są!!!

    OdpowiedzUsuń

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D