sobota, 13 września 2014

24 Godziny - One Shot


24 Godziny

Była trzecia nad ranem. Do holu jednego z najdroższych apartamentowców w Seulu weszło dwóch mężczyzn. A raczej jeden wciągnął drugiego, wyraźnie pijanego, który ledwo utrzymywał się na nogach.
- Yoochun! Współpracuj! - Mężczyzna, który podtrzymywał kolegę sapał ze zmęczenia. Próbował postawić go samodzielnie, ale ten za każdym razem ponownie prawie upadał. Odetchnął głęboko kilka razy. Zarzucił rękę Yoochuna na swoje ramiona, objął go w pasie i pociągnął do windy.
- Gdzie masz klucze? - zapytał, gdy dotarli pod drzwi. Odpowiedział mu niezrozumiały, pijacki bełkot. - Do jasnej cholery! Za jakie grzechy? - jęknął, zanim zabrał się za przeszukiwanie kieszeni Yoochuna. Nie było to łatwe, bo ciągle musiał go podtrzymywać. W końcu klucze znalazły się w tylnej kieszeni jeansów.
Gdy udało im się dostać do mieszkania, Yoochun został dość bezceremonialnie rzucony na kanapę w salonie.
- Jaejoong-ah... Dziękuję – powiedział cicho i prawie natychmiast zasnął.
Jae klęknął obok kanapy i odgarnął włosy z czoła przyjaciela.
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnął się smutno.
Jaejoong obudził się na podłodze. Bolały go wszystkie kości, ale gdy upewnił się, że Yoochun jeszcze śpi, ruszył do kuchni by przygotować śniadanie. To był już zwyczaj. Kiedy Yoo rozstawał się z dziewczyną upijał się do nieprzytomności, ostatkiem sił dzwonił do Jae, który odstawiał go do domu, a rano karmił i faszerował tabletkami na ból głowy.
Po kwadransie ustawił taką z jedzeniem, kawą, wodą i aspiryną na stoliku w salonie i po cichu wyszedł z mieszkania.
Nie lubił kłamać, ale jechał na spotkanie z przedstawicielami wytwórni, wymyślając usprawiedliwienie nieobecności Yoochuna. Nie lubił też rozmawiać przez telefon, kiedy prowadził, ale gdy zobaczył imię rozmówcy na wyświetlaczu, natychmiast odebrał.
- Jaejoong-ah! Co ja bym bez ciebie zrobił? - Yoochun nie czekał na żadne przywitanie. Jae zaśmiał się cicho.
- Prawdopodobnie zginąłbyś marnie w rynsztoku! Czy wiesz, jaki dzisiaj jest dzień?
- Eee... Wtorek? - odpowiedział mu niepewny głos.
- Dzień miesiąca?
- Chyba czwarty... - Po chwili Jae usłyszał w słuchawce wiązankę siarczystych przekleństw. – Jae! Przepraszam, naprawdę przepraszam. Zupełnie zapomniałem.
- Dobra... Daruj sobie. Tylko obiecaj, że to już się nigdy więcej nie powtórzy. Nie mogę wiecznie świecić za ciebie oczami.
- Jaejoong-ah! Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wyobrazić! Kocham cię! - Po tych słowach muzyk rozłączył się. Jaejoong nie zauważył, że światło już dawno zmieniło się na zielone. Dopiero dźwięk klaksonów obudził go. Gdy zatrzymał się na następnym skrzyżowaniu uderzył czołem o kierownicę i zaśmiał się gorzko.
- Kim Jaejoong! Jesteś idiotą – powiedział do siebie.

Wieczorem ktoś zapukał do jego drzwi.
- To na przeprosiny – Yoochun wyciągnął przed siebie butelkę tequili i nie czekając na zaproszenie wcisnął się do środka.
- Jeszcze ci mało?
- Przecież jutro nie mamy żadnego ważnego spotkania, tak?
- Wpadniesz w alkoholizm... - Jae jak zwykle musiał pomatkować trochę Yoo. Z nich dwóch to zawsze Jaejoong był głosem rozsądku. Wyskoki Yoochuna czasem doprowadzały go do szału. Nie mógł znieść jego lenistwa, chwil, kiedy każda wymówka była dobra, żeby uciec od pracy. Dziecinne podejście Yoochuna do życia nie raz było powodem ich kłótni. Ale potem przychodził, przepraszał, a Jae zawsze mu wybaczał. Yoo wprowadzał w jego uporządkowane życie odrobinę szaleństwa, on w zamian potrafił go przystopować w odpowiednim momencie. Po prostu idealnie się uzupełniali.
- Napisałem dziś nową piosenkę. – Yoochun wpatrywał się w pusty kieliszek przed sobą.
- Dla niej? - Jaejoong pytając miał na myśli ostatnią dziewczynę przyjaciela. Dobrze wiedział, że Yoo wszystkie uczucia przelewa w swoją muzykę. Jeżeli w jego życiu wydarzyło się coś ważnego, kiedy poznał kogoś wyjątkowego, zawsze przenosiło się to na jego twórczość. Jae Często siadał gdzieś w kącie i obserwował jak jego przyjaciel przy fortepianie, w wielkim skupieniu tworzy nową piosenkę. Był wtedy zupełnie inny, dojrzalszy.
- Dla ciebie – padło po chwili, a Jaejoong poczuł, jak jego serce przyspiesza – Przyjaciele są ważniejsi od kobiet. One przychodzą i odchodzą – przyjaciele są zawsze.
Jaejoong przeprosił na chwilę przyjaciela i wyszedł do łazienki. Zupełnie nad sobą nie panował. Z całej siły uderzył pięścią w lustro, które roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Bezwładnie upadł na podłogę. Beznamiętnie wpatrywał się w swoją rękę, po której z licznych ranek płynęła krew. Wmówił sobie, że łzy, które zaczęły spływać po jego policzkach wywołał ból, choć tak naprawdę dobrze wiedział, że to nie o ból ręki chodziło.
- Jae! Co się stało? - Yoo musiał usłyszeć hałas, bo już po chwili stał przy nim.
- Ja... Ja się potknąłem – głos Jaejoonga drżał.
- Już dobrze... Nic nie mów – Yoochun chwycił jakiś ręcznik, owinął nim rękę przyjaciela i pomógł mu wyjść z łazienki.

******
Siedział przy nim całą noc, choć lekarz zapewnił, że to nic poważnego. Założyli mu kilka szwów i nafaszerowali środkami przeciwbólowymi, po których spał teraz w swoim łóżku. Yoochun lubił patrzeć na śpiącego Jaejoonga. Był wtedy taki spokojny, z jego twarzy znikały wszystkie troski. Choć był dorosły, a na co dzień zawsze starał się być poważny i zrównoważony, kiedy zasypiał wyglądał jak małe, słodkie dziecko. Jednak tej nocy Yoo, nie mógł cieszyć się tym uroczym obrazkiem jak zazwyczaj. Zbyt się przestraszył. Nie pamiętał, by kiedyś tak bał się o kogoś.
Najpierw usłyszał dźwięk tłuczonego szkła, a kiedy wszedł do łazienki zobaczył skulonego na podłodze Jae, a przy nim kałuże krwi. Na dodatek jego przyjaciel płakał, a to było naprawdę do niego niepodobne. To zawsze Jae pocieszał jego, kiedy płakał. Wtedy Yoo zasypiał z głową na jego kolanach, uspokajany przez delikatną dłoń przyjaciela, gładzącą go po włosach. Nikt nie wiedział ile by dał za więcej takich chwil, kiedy Jae okazywał mu tyle czułości. Dziś chciał mu powiedzieć całą prawdę. Powiedzieć, że te wszystkie dziewczyny, z którymi się spotykał były tylko odskocznią, że tak naprawdę kocha jego, Jaejoonga. Już nie chciał dłużej go okłamywać, ale kiedy zobaczył minę przyjaciela, gdy powiedział, że napisał dla niego piosenkę, wycofał się. A kiedy znów zebrał w sobie odwagę, zdarzył się ten wypadek. Pomyślał, że może tak już ma być, widocznie nie powinien niczego między nimi zmieniać.
Yoochun spojrzał na zegarek przy łóżku. Była 2:30 w nocy. Poczuł jak bardzo jest zmęczony. Nie myśląc wiele położył się koło Jaejoonga, przecież często zdarzało im się tak spać. Popatrzył w jego spokojną twarz i uśmiechnął się do siebie.
- Napędziłeś mi dziś stracha – szepnął i odgarnął włosy z czoła Jae, a zanim zorientował się, co robi, złożył tam mały pocałunek. Przeraził się, kiedy jego przyjaciel poruszył się. Po chwili zaś miejsce strachu zajęło zdziwienie, kiedy Jaejoong przysunął się do niego i mocno wtulił w jego tors. Yoo zawahał się przez chwilę, po czym objął go delikatnie.
- Przepraszam, Yoochun-ah, przepraszam... - usłyszał stłumiony szept.
- Za co? Głupku, nie masz za co mnie przepraszać.
- To wszystko moja wina Yoo – wydawało mu się, że głos Jae przerywa cichy szloch. - Kiedy powiedziałeś, że napisałeś dla mnie piosenkę, myślałem... Miałem nadzieję... - Jae przerwał i wziął kilka głębokich wdechów – A potem powiedziałeś coś o przyjaźni... Ja... Nie wiedziałem, co robię i rozbiłem to lustro... Martwiłeś się o mnie, przepraszam Yoo... Przepraszam, że cię kocham...
Yoochun nagle spiął się, całkowicie zaskoczony słowami przyjaciele. Jae musiał to wyczuć, bo odsunął się od niego, jakby przestraszony. Yoo szybko zreflektował się i przyciągnął do siebie przyjaciela.
- Mówiłem głupku, że nie masz za co przepraszać. - Spojrzał na Jae, który teraz swoimi wielkimi oczami spoglądał na niego z wysokości jego klatki piersiowej. Yoo zaśmiał się na ten słodki widok. - Zawsze byłeś ode mnie mądrzejszy, bardziej zrównoważony. A teraz ze łzami w oczach przepraszasz mnie za coś, czego pragnę najbardziej na świecie.
Jae zamrugał szybko.
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony
- O tym, że też cię kocham, Jaejoong-ah.
Była trzecia nad ranem. W sypialni pewnego seulskiego apartamentu dwóch mężczyzn właśnie wymieniało swój pierwszy pocałunek, obaj pewni, że w tamtej chwili są najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zależy mi na waszych komentarzach i opiniach, więc dziękuję za każde dobre słowo :D